55 Lat później
Rok 1944. Koniec drugiej wojny światowej, a ja gnije w Niemczech, udając przyjaciółkę samego Adolfa Hitlera. No właśnie udając, tak na prawdę mamy razem związany kontrakt. Jako demon, muszę się czymś żywić, a on, a raczej jego dusza, to jak najsmaczniejszy kąsek! Mniam!
- Alexandro, wojna zostanie przegrana! Nie mogę na to pozwolić! Musimy coś zrobić! - zdenerwowany chodził po pokoju, pewnie nadal rozmyślając plan wygranej.
Niech wie, że to się nie uda, to niemożliwe. Ruskie atakują, Francja została uwolniona, USA w każdej chwili może się połączyć z innymi państwami i do tego jeszcze lud się buntuje. Ta wojna jest już przegrana.
- I tak nie wygrasz, zrozum to. Nie masz szans. - upiłam kolejny łyk whisky, obserwując jego ruchy. Jest zdenerwowany i wystraszony, boi się przegranej. Ciekawe... - Mamy kontrakt dobre sześc lat. Znam twoje zachowania i uczucia. Znam ciebie i twoje zachowanie. - wstałam z fotela w jego biurze i stanęłam obok niego i położyłam rękę na jego ramieniu.
- Ale Alexandro, zrozum że ja muszę to wygrać! Tyle czasu budowałem ten strach, tyle pieniędzy włożyłem w wojska i uzbrojenia! To wszystko ma pójść na marne? - położył swoje dłonie na moich ramionach, sprawiając że patrzyliśmy na siebie.
- Niestety, ale tak. - odłożyłam szklankę na etażerce obok. No i musisz zginąć do tego, bo inaczej kto inny to zrobi.
- Chyba już czas się schować. - spuścił głowę i zabrał swoje dłonie. Założył swoją czapkę i miał zamiar wyjść. - Idziemy, Alexandro. - westchnął i poszedł przodem, od razu ruszyłam za nim.
Czyli zaraz posiądę jego dusze. Nareszcie! Zgłodniałam przez te kilka lat od ostatniego kontraktu.
Weszliśmy do jego bunkru i szybko zabarykadowaliśmy wejście. To teraz czas, na upozorowanie jego samobójstwa. No bo przecież nie zabije go i zostawię ciało o tak, bo wtedy wszyscy będą się zastanawiać, kto jest za to odpowiedzialny i pewnie będą szukać tej osoby. Poza tym wszystkim, wtedy mam mniej do załatwienia.
Zastanawiałam się nad powieszeniem, ale postrzelenie w głowę jest lepsze. Bardziej zjawiskowe i... bardziej pasujące do niego.
70 lat później
Lata mijają, a ja nadal nie mam co robić. Tyle czasu i nic ciekawego. Nawet Grell mi już nie pomaga i muszę mieszkać sama, ale od jutra będę miała zajęcie! Od kiedy z powrotem mieszkam w Londynie, postanowiłam zapisać się do szkoły... znowu. Nic innego mi nie zostało, poza właśnie wróceniem do szkoły. Już nie mogę się doczekać! Przez te lata, nie tylko mój charakter się zmienił, ale i wygląd. Jestem teraz kobietą, o długich białych włosach i fiołkowych oczach. Dzięki Matthiasowi mam ten kolor. Tęsknię za nim... na prawdę.
Wstałam... za późno! Tylko pół godziny na zebranie się i dotarcie na miejsce! Cholera! W takich momentach brakuje mi Matthiasa. Szybko się ubrałam, spakowałam potrzebne przedmioty i wybiegłam z mojej kawalerki w środku stolicy. Do szkoły mam długą drogę i na pewno nie spóźnię się pierwszego dnia.
Pogoda chyba mnie nie lubi, bo zaczął padać deszcz, tyle dobrego, że byłam już pod uczelnią. Szybko weszłam do środka i zaczęłam szukać swojej klasy. Pierwszy dzień i już mam pecha. Tyle się zmieniło, kiedyś miałam tyle szczęścia, a teraz na każdym kroku prześladuje mnie pech. Weszłam do klasy i usiadłam przy wolnej ławce. Prawie nikogo nie ma, więc mam do wyboru, czyli siadam przy ścianie. Nic mnie nie rozprasza i prawie nikt nie chce tu siedzieć.
Dzwonek zadzwonił i już stado uczniów weszło do środka. Ale jedna osoba zwróciła na siebie moją uwagę. Wysoki, ciemnowłosy chłopak z błękitnymi oczami. Przystojny, ale wydaje się dziwnie znajomy... tylko skąd? Chyba bym go zapamiętała, no ale biorąc pod uwagę mój wiek i ilość poznanych ludzi, to pewnie gdzieś go kiedyś za uważałam.
- Usiądziecie na miejsca! - powiedział głośno profesor, na którego spojrzałam. Siwy, stary, pomarszczony. Typowy profesorek z uniwerka.
Kiedy ja sobie tak rozmyślałam, ten chłopak z błękitnymi oczami usiadł obok mnie. Nie zdziwiłam się, ani nie skrępowałam, tylko zastanawiałam czemu obok mnie? Ale już trudno. Niech siedzi.
- W tym roku jak zwykle doszli do nas nowi uczniowie. Wyczytam ich, a oni mają wstać i przytaknąć. - spojrzałam na niego, wyczerpując na swoje imię.
Po chyba kilku innych imionach, w końcu nadeszła pora na mnie. Tyle czekania.
- Jane Witthemore. - wstałam, jakie miałam zadanie i przytaknęłam. - To była ostatnia osoba.
Dalej słuchałam jednym uchem, drugim słuchałam szepty i prywatne rozmowy innych uczniów. Jedną ręką robiłam notatki z lekcji, a drugą rysowałam szkice do przemowy profesora, czyli o rzeczach jakie on wymieniał i odpowiednie szkice. Łatwizna, dla takiego demona jak ja. Nie takie rzeczy robiłam. Tylko ten chłopak obok denerwował mnie trochę. Co chwile na mnie spogląda. Specjalnie udaję, że tego nie widzę, ale to jest na prawdę denerwujące i irytujące.
Pod koniec pierwszej lekcji, szybko się spakowałam i wyszłam z klasy, by jak najszybciej znaleźć kolejną. Obym tym razem nie musiała z nim siedzieć. Wydaje się ciekawy i tajemniczy, ale czuje od niego mrok. On na pewno nie jest normalny.
CZYTASZ
Biało-włosa |Kuroshitsuji|
FanfictionPoprawki zakończone Isabelle Cheshire to niby zwykła 13 letnia francuska szlachcianka, choć nikt nie wie jaka jest na prawdę. Ukryta pod grubą skorupą swojej oschłości, idzie przez życie, nie raz się w tym czasie potykając. Smutna przeszłość doprowa...