11. "Hrabia Alois Trancy"

2.6K 226 66
                                    

Po wielu dniach spędzonych w Londynie w pierwszej rezydencji Cheshire, postanowiłam zostać na zawsze w Anglii. Mam w głębokim poważaniu co królowa na to powie. Kilka dni temu wysłałam do niej list, gdzie napisałam o zwolnieniu się ze służby jako Motyl, a że nie przepadałam za tym, to zrobiłam to z czystą przyjemnością! Ale mieszkanie tu ma też swoje plusy i minusy. Na początku prawie codziennie Ciel do mnie przyjeżdżał, albo ja do niego, w tym czasie zawsze graliśmy przynajmniej dwie rundy szachów. Jedna rozgrywka trwała czasami prawie dwie godziny. Miło się gra w towarzystwie osoby z podobnym umiłowaniem do gier. To był plus. Niestety od kilku dni, nie ma żadnego śladu po Ciel'u i Sebastianie. Jakby rozpłynęli się we mgle. Czasami jak tak przypominam sobie nasze gry, uśmiech tak po prostu wkrada się na moje usta.

- Pora wstawać. - Matthias odsłonił zasłony, a światło słoneczne trafiło w moje nadal zamknięte oczy. Jak ja nie lubię być budzona przez słońce.

- Mam coś w planach? - z nadal zamkniętymi oczami wstałam i usiadłam na łóżku. 

Przeciągnęłam się trochę, czując ból w plecach, przypominając sobie co się wczoraj działo. Musiałam chodzić po całym mieście w poszukiwaniu jednej, małej, głupiej rzeczy. No, nie za bardzo głupiej. Był to mój rodowy pierścień, który używam jako naszyjnik, gdyż moje palce są na niego za chude.

- Tak. Dostałaś zaproszenie na Bal z kostiumami. - w końcu zrozumiał, że w rezydencji, kiedy jesteśmy sami, ma zwracać się do mnie bez formalności. Po tak długim czasie!

- Do kogo? - przystosowywałam oczy do światła. Niestety, ale wcześnie spać wczoraj nie poszłam.

- Hrabiego Trancy. - nie znam takiego. Pierwsze słyszę. W sumie, to wielu nie znam.

- Kiedy jest ten Bal? - oby za tydzień. Nie mam zamiaru robić wszystko na ostatnią chwilę.

- Niestety, ale poczta spóźniła się z dostarczeniem listu o cały tydzień, więc Bal jest dziś wieczorem. - z powrotem położyłam się na łóżku, nie mając ochoty tam iść! Kiedy raz nie zjawie się na Balu, moja reputacja szlachcianki nie legnie w gruzach, prawda?

- Nie mam ochoty. - mruknęłam i z powrotem nakryłam się kołdrą, zakrywając przy tym całą twarz.

- Dobrze wiesz, że może to zniszczyć dobre zdanie o rodzie Cheshire. - czemu on zawsze ma racje? Czasami jest to na prawdę denerwujące.

- O której się zaczyna? - zabrałam pierzynę z siebie i siadłam na krawędzi łóżka.

- O osiemnastej, więc wyruszymy godzinę wcześniej, gdyż rezydencja Trancy nie jest zbyt daleko. - wyjął z szafy ubrania na dziś, w kolorze błękitu i czerni. Ciel przekonał mnie do błękitu, a raczej bardziej do granatu.

- Masz jakiś pomysł na moje przebranie? - spytałam patrząc w jego fiołkowe oczy. Matthias zaczął rozpinać moją koszulę nocną, po czym zdjął ją z mojego ciała.

- Obstawiałbym księżniczkę, ale znając twój charakter, bardzie kobieta pirat, albo kobieta rycerz. - założył mi granatową koszulę i zaczął zapinać guziki.

- Pirat mi się podoba. - podniosłam głowę do góry, by mógł lepiej zawiązać wstążkę na mojej szyi.

- Przygotuję kostium. - wstałam, a on zaczął zakładać spodnie na moje nogi. Tym razem czarne i krótkie, czuję się wtedy swobodniej. W rezydencji sobie pozwolę, w końcu i tak nikogo nie ma, kto by mi mówił, że nie ubieram się jak na damę przystało. Z powrotem usiadłam, a Matthias założył mi długie skarpety i pantofle. Pod koniec, granatowa marynarka wylądowała na moich ramionach. 

Po naszym poranku i ubraniu mnie, siedziałam w altance na zewnątrz. Jest taka ładna pogoda, szkoda ją przesiedzieć w zamknięciu, nie mając co robić. Nawet ja potrzebuje czasem słońca, choć jestem blada jak ściana.

Biało-włosa |Kuroshitsuji|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz