"Jeśli siedem lat temu ktoś powiedziałby mi, że przekroczę ponownie granice Mission Beach, wyśmiałbym go, a dzisiaj? Dzisiaj jestem w stanie tu nawet wrócić"
Lucas
*trzeci dzisiaj
Dojeżdżam pod dom, który swojego czasu uważałem także za swój dom. Do rodziny, która mam nadzieję dalej jest moja.
Pukam do drzwi.
Otwiera mi Cam.
Dostaje w twarz.
- Kurwa! - krzyczę, gdy uderza mnie jeszcze raz.
- Nie widzisz, że już mam podbite oko? - a potem biorę go w braterski uścisk.
- Kurewsko długo ci to zajęło, kretynie - to Sharon będzie go karcić za język, nie ja.
- Jestem już.
- I zostaje - mówię do niego.
- Warsztat - mówi hasłowo.
- Ta, tylko..
- Luke? - pojawia się znikąd. Właściwie tak jak zawsze. Tak jak za pierwszym razem gdy wjechała mi w dupę.
- To naprawdę ty? - podchodzi i dotyka mojej twarzy.
- Powiedzcie, że to nie zwidy - Cam się śmieje.
- To ja, kochanie - biorę ją w ramiona.
- Boże jak ja za tobą tęskniłem - szepcze do jej ucha, gdy ona wskakuje na mnie i prawie przewraca. Na szczęście jestem od niej dwa razy większy.
- Co tutaj robisz?
- Nie zapomniałaś przypadkiem do kogo należysz? - uśmiecha się, a potem ją całuje. I nienawidzę każdego dnia, spędzonego bez tych ust, bez niej, bez nas. Bez naszej przyszłości.
- Kocha cię, ja..
- Nie przepraszaj - mówię i znowu rozbijam swoje usta o jej.
- Tylko ja mogę przepraszać - uśmiecha się, a potem znowu i znowu ją całuję.
- Ale to później - klepie ją po pupie i opuszczam na ziemię.
- Niezłe przedstawienie - mówi jej ojciec.
- Przepraszam - mówię do niego i podchodzę, żeby uścisnąć jego dłoń.
- Jesteś - wszyscy są zdziwieni. Potem pojawia się jej mama.
- Nie zamierzam skakać z radości, że przyjechałeś. Zraniłeś moją, córkę - tego też się nie spodziewałem.
- Mamo.. - mówi Sharon.
- Ma pani racje. Nie powinno się tego świętować, bo powinienem tu być i pomagać wam ze wszystkim i być dobrym chłopakiem, Sharon.
- Wy zawsze robiliście dla mnie więcej niż powinniście, więc przepraszam, że w momencie gdy miałem okazje się odwdzięczyć, nie zrobiłem tego jak należy - jej mama kiwa głową.
- Zostaje i zostaje tak długo, aż to Sharon nie postanowi wrócić - Sharon nie patrzy na nich, czuję jej łzy na swojej koszulce i jej mocny uścisk dookoła mnie. Staram się przytulać ją równie mocno, ale wydaje się to niemożliwe.
- Kocham cię - szepcze, całuje ją we włosy.
- Moje gówno z Mission Beach, mnie przerosło i wiem jak źle wyglądam..
- O boże przestań już - mówi jej ojciec.
- Zajmiesz się warsztatem, prawda? - kiwam głową.
- No i proszę bardzo o to twoja pokuta. A właściwie będzie nią brak wynagrodzenia - uśmiecha się do mnie.
- Nie wziąłbym od pana pieniędzy.
- Chociaż tyle dobrego - jej mama w końcu się uśmiecha gdy widzi twarz swojego męża.
- Pewnie chcecie spędzić trochę czasu sami - mówi jej mama.
- Nie - Sharon patrzy na mnie pytająco.
- Chodźmy wszyscy na plażę. Zrobimy grilla, po ścigamy się, Cam - on się uśmiecha.
- Dobrze, że jesteś w domu - domu? Cholera ma rację. Jestem w domu. I nie mam na myśli tego miasta, a tutaj tych ludzi i to miejsce.
- Przegrasz - szturcha mnie Cam.
- Jesteś prawdziwy? - pyta mnie znowu Sharon.
- Kochanie, najprawdziwszy na świecie.
- Jesteś takim cholernym dupkiem! - uśmiecham się.
- O to moja dziewczyna! - łapie ją za kark i przyciągam do swoich ust.
- Dupek - szepcze i uśmiecha się wprost w moje usta.
- Dupek - powtarza.
- Twój pieprzony dupek - uśmiecha się, a ja mocno ją całuje.
- Mamy do nadrobienia, Sharon - szepcze jej do ucha.
- Lubisz zakradać się do mojego pokoju? - pyta mnie, a ja rozumiem, co proponuje.
- Tak zabawmy się w nastolatków - a potem robimy to, co robimy zawsze z jej rodziną. Rozmawiamy, jemy, ścigam się z Camem. Potem pojawiają się przyjaciele Cama. Po raz pierwszy widzę jego dziewczynę.
Szczerze? Czekam już na wieczór.
CZYTASZ
Mission Beach {Hemmings}
FanfictionWspólne życie Sharon i Luka w końcu nabiera tempa. Chociaż nie tak jak życie ich przyjaciół. Oni dalej bawią się w związki, gdzie ich przyjaciele rodzą dzieci i biorą śluby. Jednak jeden telefon zmienia wszystko. Ojciec Sharon został p...