19

1.4K 117 2
                                    

"Jeśli siedem lat temu ktoś powiedziałby mi, że przekroczę ponownie granice Mission Beach, wyśmiałbym go, a dzisiaj? Dzisiaj jestem w stanie tu nawet wrócić"

Lucas

*trzeci dzisiaj

Dojeżdżam pod dom, który swojego czasu uważałem także za swój dom. Do rodziny, która mam nadzieję dalej jest moja.

Pukam do drzwi.

Otwiera mi Cam.

Dostaje w twarz.

- Kurwa! - krzyczę, gdy uderza mnie jeszcze raz.

- Nie widzisz, że już mam podbite oko? - a potem biorę go w braterski uścisk.

- Kurewsko długo ci to zajęło, kretynie - to Sharon będzie go karcić za język, nie ja.

- Jestem już.

- I zostaje - mówię do niego.

- Warsztat - mówi hasłowo.

- Ta, tylko..

- Luke? - pojawia się znikąd. Właściwie tak jak zawsze. Tak jak za pierwszym razem gdy wjechała mi w dupę.

- To naprawdę ty? - podchodzi i dotyka mojej twarzy.

- Powiedzcie, że to nie zwidy - Cam się śmieje.

- To ja, kochanie - biorę ją w ramiona.

- Boże jak ja za tobą tęskniłem - szepcze do jej ucha, gdy ona wskakuje na mnie i prawie przewraca. Na szczęście jestem od niej dwa razy większy.

- Co tutaj robisz?

- Nie zapomniałaś przypadkiem do kogo należysz? - uśmiecha się, a potem ją całuje. I nienawidzę każdego dnia, spędzonego bez tych ust, bez niej, bez nas. Bez naszej przyszłości.

- Kocha cię, ja..

- Nie przepraszaj - mówię i znowu rozbijam swoje usta o jej.

- Tylko ja mogę przepraszać - uśmiecha się, a potem znowu i znowu ją całuję.

- Ale to później - klepie ją po pupie i opuszczam na ziemię.

- Niezłe przedstawienie - mówi jej ojciec.

- Przepraszam - mówię do niego i podchodzę, żeby uścisnąć jego dłoń.

- Jesteś - wszyscy są zdziwieni. Potem pojawia się jej mama.

- Nie zamierzam skakać z radości, że przyjechałeś. Zraniłeś moją, córkę - tego też się nie spodziewałem.

- Mamo.. - mówi Sharon.

- Ma pani racje. Nie powinno się tego świętować, bo powinienem tu być i pomagać wam ze wszystkim i być dobrym chłopakiem, Sharon.

- Wy zawsze robiliście dla mnie więcej niż powinniście, więc przepraszam, że w momencie gdy miałem okazje się odwdzięczyć, nie zrobiłem tego jak należy - jej mama kiwa głową.

- Zostaje i zostaje tak długo, aż to Sharon nie postanowi wrócić - Sharon nie patrzy na nich, czuję jej łzy na swojej koszulce i jej mocny uścisk dookoła mnie. Staram się przytulać ją równie mocno, ale wydaje się to niemożliwe.

- Kocham cię - szepcze, całuje ją we włosy.

- Moje gówno z Mission Beach, mnie przerosło i wiem jak źle wyglądam..

- O boże przestań już - mówi jej ojciec.

- Zajmiesz się warsztatem, prawda? - kiwam głową.

- No i proszę bardzo o to twoja pokuta. A właściwie będzie nią brak wynagrodzenia - uśmiecha się do mnie.

- Nie wziąłbym od pana pieniędzy.

- Chociaż tyle dobrego - jej mama w końcu się uśmiecha gdy widzi twarz swojego męża.

- Pewnie chcecie spędzić trochę czasu sami - mówi jej mama.

- Nie - Sharon patrzy na mnie pytająco.

- Chodźmy wszyscy na plażę. Zrobimy grilla, po ścigamy się, Cam - on się uśmiecha.

- Dobrze, że jesteś w domu - domu? Cholera ma rację. Jestem w domu. I nie mam na myśli tego miasta, a tutaj tych ludzi i to miejsce.

- Przegrasz - szturcha mnie Cam.

- Jesteś prawdziwy? - pyta mnie znowu Sharon.

- Kochanie, najprawdziwszy na świecie.

- Jesteś takim cholernym dupkiem! - uśmiecham się.

- O to moja dziewczyna! - łapie ją za kark i przyciągam do swoich ust.

- Dupek - szepcze i uśmiecha się wprost w moje usta.

- Dupek - powtarza.

- Twój pieprzony dupek - uśmiecha się, a ja mocno ją całuje.

- Mamy do nadrobienia, Sharon - szepcze jej do ucha.

- Lubisz zakradać się do mojego pokoju? - pyta mnie, a ja rozumiem, co proponuje.

- Tak zabawmy się w nastolatków - a potem robimy to, co robimy zawsze z jej rodziną. Rozmawiamy, jemy, ścigam się z Camem. Potem pojawiają się przyjaciele Cama. Po raz pierwszy widzę jego dziewczynę.

Szczerze? Czekam już na wieczór.

Mission Beach {Hemmings}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz