Rozdział 1

73 11 2
                                    

  Nastał wieczór, zapowiadający dość mroźną noc. Ulice Paryża wiały pustkami. Dzień przed wigilią ludzie spędzali na ubieraniu choinki lub przygotowywaniu się do kolacji. Jednak nie wszyscy spędzali ten wieczór w miłej atmosferze.

  Niedaleko wieży Eiffla znajdowała się tajna baza superbohaterów. Z pozoru zwykły dom, mieścił w sobie cztery sypialnie, cztery łazienki, kuchnię, duży salon, salę treningową oraz stajnię mieszczącą w sobie siedem boksów. Siedem koni bohaterów pochodzących z ich miraculum.

  Już z daleka słychać było kłutnię pomiędzy Blanką a Chatem.
- Jak mogłeś mi to zrobić! - krzyczała zrozpaczona.
- To nie tak jak myślisz. - próbował się tłumaczyć. Jednak nie szło mu to zbyt dobrze, ponieważ z Blanką ciężko było się dogadać.
- A jak mam myśleć?! Przecież to widziałam! - nadal krzyczała.
- Ale to ona zaczęła! - Chat powoli zaczął tracić cierpliwość. Był spokojnym człowiekiem, ale gdy ktoś nie dał mu dojść do słowa, denerwował się.
- Tak jasne. Widziałam jak się z nią całowałeś! - krzyczała - Ze mną jesteś pewnie tylko dla zabawy tak! Poprostu nie wierzę, zdradziłeś mnie, jak mogłeś! - przerwała na chwilę swoją wypowiedz i spojrzała na niego.
  Miał spuszczoną głowę i dłonie zaciśnięte w pięści. Widać było, że jego cierpliwość była na granicy i jeśli przekroczy cienką czerwoną, wybuchnie. Wolał nic nie mówić, ale ona tego nie rozumiała.
- I co nic nie mówisz?! Jesteś żałosny! - wtedy miarka się przebrała.
- A ty mogłabyś się w końcu zamknąć i dać mi dokończyć! Mówiłem ci tysiąc razy, to Biedronka mnie pocałowała! - krzyczał.
  Był naprawdę wściekły. W jego oczach było widać złość. Stojący gdzieś z boku członkowie drużyny byli gotowi na wszystko.
- Ale jakoś nie byłeś jej dłużny. - Blanka miała łzy w oczach.
- Nie potrzebnie się odzywała. - pomyślał Felix, który był gotowy na powstrzymanie brata, gdyby ten chciał zrobić... no właśnie co?
- Zamknij się w końcu! Sama jesteś żałosna! Nie mogę uwierzyć, że jestem z kimś takim jak ty! - zacisnął pięść. - Jesteś zwykłą...
  Uniósł pięść na wysokość twarzy z zamiarem zadania ciosu. Blanka spuściła głowę. Wiedziała, że ten ją uderzy, ale nie miała zamiaru do tego dopuścić.
- Szmatą tak?! - wykrzyczała nagle. Chat zastygł w bezruchu. Tego się nie spodziwał. Spojrzała mu prosto w oczy.
- No dalej, uderz mnie! Tylko tyle potrafisz! - na te słowa Adrienowi opadła ręka, a nogi zrobiły się jak z waty.
  Blanka wyprostowała się i ocierając łzy z policzka, zrobiła dwa kroki w jego stronę. Chat zaś cofnął się krok w tył. Była gotowa mu wszystko wygarnąć. Tu i teraz...

Miraculous - Pire Noël (moja wersja)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz