9.

304 38 11
                                    

CHIARA

Stres zjadał mnie z każdym porankiem, którym budziłam się w tym domu. Bałam się tutaj przebywać. Tak, bałam się własnego domu. Na szczęście od tamtej sytuacji już nigdy nie byłam  w domu sam na sam z Mattem. Jednak ciągle bałam się, że przyjdzie do mnie i będzie chciał mnie skrzywdzić. Był zdolny do wszystkiego. 

Muszę jednak przyznać, że przez ostatnie tygodnie moja matka nie pije tak dużo. Nawet zdarzyło nam się normalnie porozmawiać. Jak matka z córką. Pewnego dnia kiedy wróciłam ze spotkania z Karolem, a ona była sama w domu, TRZEŹWA, spytała o tego chłopaka co mnie odprowadza pod dom. Jednak ja nie chciałam jak na razie wdrążać jej w temat z Karolem, bo okropnie się bałam. 

Karol natomiast nie mówił więcej o mniemanym napadzie przez złodziei w moim domu. Nie zaczynał tematu, bo widział jak się czułam. Bałam się, że coś podejrzewa, nie potrafiłam udawać i zachowywać się jakby nic się nie stało. Miałam wrażenie, że z każdym razem kiedy wracam od niego do domu wydarzy się coś złego. Tak bardzo chciałabym każdej nocy zasypiać przy Karolu, budzić się przy nim, spędzać z nim cały dzień i czuć się bezpieczna. Ja się chyba w nim zakochałam. 

Westchnęłam, kiedy z zamyśleń wyrwał mnie dźwięk mojego dzwonka. Kurwa, no nie. 2 września. 3 klasa liceum. Ehhhh szkoła wzywa. 

Kiedy się szykowałam zrobiło mi się smutno. Nie będę miała teraz czasu na częstsze spotkania z Karolem, będzie coraz zimniej, całe dnie będę spędzała w budynku w którym każdy mnie nienawidzi. Zajebiście wręcz. 

Karolek <3: Heeej misiek, miłego dnia. Wierzę, że wytrwasz i wyjdziemy gdzieś po twojej szkole. Do zobaczenia <3

Kąciki moich ust automatycznie uniosły się w górę. Nie byliśmy razem, miałam wrażenie że jestem dla chłopaka tylko przyjaciółką. Stop,  nie mam pojęcia co się ze mną dzieje. Ostatnio coraz częściej uciekam myślami gdzieś daleko, gdzie mogę go całować, mówić, że go kocham i czuć się bezpiecznie w jego objęciach. Był dla mnie wszystkim. Nie wiedziałam co robić, byłam zbyt nieśmiała i bałam się powiedzieć mu co czuję. Bałam się go stracić, że coś się nie uda i zamiast lepiej wszystko zepsuje i będzie gorzej. 

Ześlizgnęłam się po cichu na dół i chwytając w rękę jabłko i szybciej zapakowaną torbę wymknęłam się z domu. Dopiero teraz odpisałam Karolowi. 

Ja: Właśnie idę do szkoły, jak skończę zajęcia to napiszę. Buziak;*

Poprawiłam swoje długie, brązowe włosy i bordową bluzę i skierowałam się w alejkę prowadzącą do mojej szkoły fotograficznej. Była cudowna, najlepsza szkoła jaka mogła mi się przytrafić. Jednak ludzie już niekoniecznie. Znienawidzili mnie od kiedy pojawił się Matt, a ja nie byłam łatwą dziewczynką i ignorowałam go. Nagadał na mnie wszystkim  same głupoty i tak cała szkoła postrzega mnie za 'niewinną' dziweczkę bez ojca. Nienawidziłam ich i za każdym razem miałam ochotę uciec zalewając się łzami. 

***

11:15. 

Język Angielski. 

— Mam nadzieję, że nie obijaliście się w wakacje i kształciliście się trochę z naszego pięknego języka— powiedziała jak zawsze sarkastyczna pani Elizabeth i przeszła do zapisywania tematu na tablicy. 

— Dla Ciebie zawsze El. — wywróciłam oczami, słysząc głos Matthew'a. Nauczyciele już dawno przestali robić sobie coś z jego odzywek. Po prostu go ignorowali. Jakby uczeń o nazwisku Wood w ogóle nie był w tej szkole. Jak dla mnie mogłoby go nie być w ogóle. A przynajmniej nie w moim życiu. 

— No dobrze... W takim razie może zapraszam kogoś do tablicy kto płynnie wymieni nam zasady których uczyliśmy się przed wakacjami—o cholera. Nic a nic nie pamiętam jak to możliwe, żeby pytać z tego co było trzy miesiące temu.... Cholera, cholera, cholera. Szybko przewertowałam zeszyt z poprzedniego roku, jednak szybko przypomniałam sobie, że przez ostatni tydzień szkoły nie chodziłam na zajęcia. — Panna Chiara. Widzę Cię, nie ukryjesz się za tym zeszytem—wywołała mnie z szyderczym uśmieszkiem. Tylko nie to.

Doczołgałam się niechętnie pod tablicę. Czułam na sobie wzrok całej klasy. Nienawidziłam tego. Spojrzałam błagalnym wzrokiem w stronę starszej blondynki. Ona jednak wywróciła na mnie oczami i spojrzała w swój dziennik. No proszę, El. 

— No tak, panna Chiara chyba wolała szwendać się po parkach zamiast przychodzić do szkoły.  Kochanie, to że został tylko tydzień do wakacji nie zwalnia Cię z obowiązku uczęszczania na zajęcia. Wasza nauczycielka — tu zwróciła się do całej klasy — lubi pytać z wiedzy po wakacjach. Przez dwa lata powinniście się tego nauczyć. — Puściła każdemu oczko a na mnie machnęła ręką. Czułam zażenowanie, kiedy wstawiała do dziennika jedynkę. Pierwsza ocena w tym roku szkolnym? Pała. Zajebiście idiotko. 

— Elizabeth, popatrz na nią. Pewnie wolała ruchać się za krzakami jak mamuśka niż do szkoły chodzić— prychnął Matt a cała klasa wpadła w śmiech. Nawet na twarzy nauczycielki zauważyłam cień pogardy. 

Nie mogłam tak, miałam kurwa dość. Złapałam za swoją torbę i chwytając niezdarnie zeszyt i książkę wybiegłam z klasy. Pierwszy dzień szkoły a ty już jesteś pośmiewiskiem całej klasy. Co ja im takiego zrobiłam. 

Wybiegłam z budynku i nie zwracając uwagi na to, że to dopiero trzecia lekcja uciekłam z terenu placówki. Idąc z zamazanym widokiem przez łzy, znalazłam się w skate parku. Nie mam pojęcia jak bezpiecznie tu dotarłam i jeszcze żyję, ale rzuciłam się od razu na ławkę. Słońce delikatnie przebijało się przez korony drzew a mnie nie potrafił uszczęśliwić nawet widok ganiających się dzieciaków w pobliżu. Porobiłabym im masę zdjęć. Jednak nawet na to nie mam siły. Wyciągnęłam z kieszeni telefon. 

Ja: Jestem w parku. W tym gdzie się poznaliśmy. Nie pytaj dlaczego. Nie musisz tutaj nawet przychodzić. Po prostu muszę ci o tym powiedzieć. Muszę powiedzieć ci też o paru innych ważnych rzeczach.. Ale nie mam do tego głowy. 

Głęboko westchnęłam zanim kliknęłam 'wyślij'. Nie mogę mu tak po prostu powiedzieć, że mój ojciec zmarł, moja matka się puszcza, syn jej fagasa próbuje mnie zgwałcić, wyśmiewa się ze mnie i gnębią mnie w szkole. I że go na dodatek kocham.

Boże, tak bardzo współczułam teraz Karolowi. Współczułam mu tego, że w ogóle mnie poznał. Kiedy dotarło do mnie co właśnie mu wysłałam rozkleiłam się na dobre. Podkuliłam nogi i zaczęłam moczyć łzami moje czarne rurki. Tutaj, w środku parku, przy ludziach. 

—Cholera dziewczyno— zerwałam się kiedy poczułam dotyk na moim ramieniu i usłyszałam dobrze znany mi głos. Głos który chciałam słyszeć już zawsze. 

Bez zastanowienia wtuliłam się w tors zielonookiego i już lekko się uspokajając zaczęłam ciężko oddychać. 

— Karol ja... Ja nie potrafię. Ja już nie daję sobie rady... Mam dość! — krzyknęłam i bez zastanowienia poderwałam się na równe nogi. 

Karol od razu złapał mnie za dłonie i pocieszająco je pocierał. Mimo to widziałam, że jest zdezorientowany i też ma dość całej tej sytuacji i moich tajemnic. 

— Ciara... Spokojnie, co się dzieje? Mi możesz wszystko powiedzieć... — po tych słowach wyrwałam swoje dłonie i złapałam się nimi za głowę. Miałam w niej okropny mętlik. Męczyło mnie to. Obracając się spojrzałam prosto w jego oczy. 

— Kłamałam! Cały czas kurwa kłamałam! Kłamałam bo nikt, nikt a kurwa nikt nie jest w stanie mi pomóc i zrozumieć. Karol, tak bardzo cię przepraszam, że musiałeś mnie poznać. Że musiałeś to wszystko znosić. Że o niczym nie wiesz. Przepraszam że się w Tobie zakochałam... —ściszałam głos z każdym zdaniem. 

— C..Co..? Co.. O czym ty mówisz? Misiek, usiądź, na spokojnie. Opowiedz mi o wszystkim.—widziałam przerażenie i zdezorientowanie w jego oczach. Tak bardzo było mi go szkoda. 

— KOCHAM CIĘ! Rozumiesz? Kocha Cię osoba która jest postrzegana za dziwkę, która jest praktycznie sierotą, która nie ma nic a nic i która jest zakłamana. Przepraszam. — rozpłakałam się po tym zdaniu na dobre i wybiegłam z parku kierując się w stronę mojego domku na drzewie. Nie powinnam od tego wszystkiego uciekać i go tam zostawiać. Ja po prostu się pogubiłam. 

***

✔It would be perfectly | Kapitan AlienOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz