ROZDZIAŁ 2

149 18 1
                                    

ALICE

Otworzyłam oczy i rozglądnęłam się w około. Siedziałam na dużym łóżku, w przytulnej małej sypialni, gdzie górowały odcienie zieleni. Przez okno, wlatywały promienie słońca, które ogrzewały moje ramiona. Przeciągnęłam się i ziewnęłam, zastanawiając się jak się tu znalazłam. W odmętach mojej pamięci, próbowałam odtworzyć zdarzenia, które zdarzyły się tamtego wieczoru...

~*~

,,Pomocy"! To słowo, powtarzało się echem w mojej głowie. Przygotowana na potworny ból, zacisnęłam jeszcze mocniej, zamknięte powieki. Czekałam, ale ból nie nadszedł. Ostrożnie otworzyłam oczy, przerośnięty wilk, leżał ledwo żywy, przyciśnięty do ziemi, prze z jakiegoś mężczyznę. Przetarłam oczy dłonią, aby ułatwić sobie pole widzenia. Przez łzy, które wcześniej wypływały z moich oczu, miałam lekko rozmazany obraz.

Spojrzałam ponownie na mężczyznę, który przygniatał bestie - nie mam pojęcia jak - jedną ręką, do zimnego betonu. Oczy nieznajomego świeciły czerwonym blaskiem, a może mi się tylko wydawało, ponieważ gdy spojrzał na mnie, jego oczy były błękitne.
Błękitnooki wstał z ciała bestii, i podszedł do mnie. Może byłam w zbyt dużym szoku, bo dopiero kiedy dzieliło nas, jakieś dwadzieścia centymetrów zorientowałam się, że to chłopak z kawiarni.

- Nic ci nie jest? - szepnął.

- Nie - również szepnęłam, może to i lepiej, że szepczemy, nie usłyszy przynajmniej jak mój głos się załamuje - Czy... Czy to żyje? - spytałam, po chwili ciszy, która trwała między nami.

- Jeszcze tak - odparł - ale nie chcę go zabić, więc chodźmy stąd.

Przytaknęłam tylko. Chłopak wziął mnie delikatnie za dłoń, i zaczął wyprowadzać z alejki. Mijając stwora, modliłam się aby nagle nie otworzył oczu i nie odgryzł mi nogi. Na szczęście nic takiego się nie stało.

Starałam poukładać, sobie w głowie, co się tak na dobrą sprawę stało. Co to było, i jak się tam znalazło? I czemu to on - spojrzałam na blondyna - mnie uratował, skąd w ogóle wiedział, że tam będę?

Nagle zakręciło mi się w głowie. Puściłam rękę chłopaka, którego imienia do tej pory nie poznałam, i zatrzymałam się, próbując nie zamknąć oczu. Poczułam się dziwnie śpiąca.

- Nie najlepiej się czuje - wyszeptałam, a gdy chciałam zrobić krok w jego stronę, zemdlałam.

~*~

Usłyszałam jak, ktoś puka w drzwi od pokoju, w którym się znajdowałam. Po chwili się otworzyły, a w nich stanął nieznajomy blondyn. Wyglądał na zmęczonego. Jego cienie pod oczami, blada cera i aura jaka go otaczała, mówiła sama za siebie.

- Jak się czujesz? - spytał, lekko zachrypniętym głosem, a po moim ciele przeszły przyjemne dreszcze.

- Myślę, że dobrze - odpowiedziałam, patrząc w jego błękitne oczy.

Chłopak, podszedł do łóżka i usiadł na jego brzegu.

- Gdzie jestem? - spytałam ciekawa.

- W domu mojej wa... - otworzył szeroko oczy i spojrzał na mnie - w moim domu.

Przytaknęłam, zastanawiając się, co chciał tak naprawdę powiedzieć.

- Dziękuje - złapałam go dłoń i uścisnęłam ją lekko.

- Nie ma za co - uśmiechnął się delikatnie, kiedy zobaczył nasze splecione dłonie.

- Powiesz mi co to było? - spojrzał na mnie i zmarszczył brwi w nie zrozumieniu - To coś, co zaatakowało mnie w alejce.

My SweetheartOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz