ROZDZIAŁ 8

38 9 1
                                    

AIDEN

Moje policzki były mokre od łez. Płakałem. I nie zapowiadało się na to, abym miał przestać. W dłoniach trzymałem jej ciało. Zimne, blade, bez życia. Moje serce pękało. Nigdy nie czułem takiego rodzaju bólu, on rozsadzał mnie od środka. 

- Alfo - usłyszałem tak znany mi głos, który należał do Grega.

- Przecież już nie musisz, tak do mnie mówić - szeptałem zrozpaczony, wtulając się w ciało Alice.

- Bracie - zaczął ponownie - To już koniec. Wszystko wróci do normy.

- Właśnie - odezwała się Erica, starała się być twarda, ale i tak usłyszałem w jej głosie rozpacz - teraz jesteśmy bezpieczni.

- I co z tego? - spytałem przez łzy - straciłem ją! Straciłem!

- Aiden - Greg odezwał się znów - co się stało już się nie odstanie, musisz z tym żyć.

Co to za życie, bez tej jedynej. Mogłem jej nie usuwać tamtych wspomnień, zresztą co by to dało. Rozstanie z moją mate, było by jeszcze gorsze gdyby pamiętała. Ona z myślą, że sobie wszystko przypomniała, tak naprawdę nie była świadoma niczego. Greg - mój młodszy brat - dał jej fałszywe wspomnienia. Wierzyła w to, że zapominała o wszystkim przez swój dar, który ją 'chronił'. Tymczasem, ten dar okazał się jej zgubą. To przez te zdolność Alice musiała umrzeć. Bo wraz z nią umierał ten talent. W raz z nią umarła magia.

~*~

To już dwa tygodnie, od pamiętnego balu, na którym to wydarzyła się tragedia. Ja jednak nadal mam nadzieję, że uda mi się ją jakąś ożywić. Konsekwencje tego czynu mało mnie obchodzą. Jej ciało leży w krypcie, która jest dobrze ukryta, pod fundamentami domu. O dziwo jej ciało, było nadal w idealnym stanie. 
Kartkowałem już, chyba pięćdziesiątą książkę, w poszukiwaniu, szczerze sam nie wiem czego. Czegoś pomocnego.

- Aiden - usłyszałem głos Grega, który stał za drzwiami - mogę wejść?

Nie odpowiedziałem. Byłem za bardzo zajęty, szukaniem informacji, na temat wskrzeszenia kogoś.

- Bracie, dobrze wiesz, że zabijając ją zniszczyłeś magie - odezwał się, po co on tu w ogóle przyszedł, aby jeszcze bardziej truć mi życie? - Skoro zniszczyłeś magie, to nie będziesz miał jak jej użyć, rozumiesz? Poza tym dobrze wiesz, że albo my albo ona. Gdybyś jej nie zabił, ona zabiła by nas. Wybiła by wszystkie wilkołaki.

- Zatem przepraszam bardzo! - krzyknąłem - Przykro mi, że to akurat ona musiała być moją mate! Moją malutką, bezbronną mate - mój głos z krzyku, przerodził się w płaczliwy szept.

- Wyjdziesz z tego - odparł, podchodząc do mojego biurka i zamykając mi książkę - Przeżyjesz, a teraz idziesz ze mną, czas zacząć żyć na nowo.

Tylko jak mam żyć, skoro zabijając Alice, samemu chcę z rozpaczy, każdego dnia popełnić samobójstwo?

~*~

Miesiąc, równy miesiąc, nie ma jej już przy mnie.

- Aiden - usłyszałem głos Erici, która siedziała na sofie, obok mnie - Mnie też to boli, wszystkich to boli tak naprawdę. Nie ma z nami naszej luny, ale żyjemy - starała się zachować spokój - musisz wziąć się w garść.

- A ty - zacząłem mówić - jak ty byś się czuła gdyby twój mate, odszedł z tego świata? I ty bys go jeszcze zabiła, hę?

- Zrobiłeś to w słusznej sprawie - szlochała.

- Gówno prawda - warknąłem - wmawiaj to sobie dalej.

- Ale...

- Jakie znowu ,,ale''? - spytałem - dobrze wiesz, że gdyby nie rada i inne stada, nigdy bym tego nie zrobił! Nigdy.

- Teraz mamy ważniejsze sprawy na głowie - starała się ukryć łzy, spływające jej po policzkach - mamy wojnę, musimy walczyć ze zmutowanymi, więc pokarz, że jesteś prawdziwym Alfą. Zacznij żyć na nowo.

Po co mam żyć, skoro nie mam dla kogo...

~*~

- Alfo! Złapaliśmy pięciu zmutowanych i dwóch zdrajców, są na dole, w piwnicy - usłyszałem głos omegi, konkretnie Chrisa. 

- Dobrze - odpowiedziałem chłodno - Na dziś koniec treningu - powiedziałem w stronę wilków, które przed chwilą wybiegły z lasu.

Wbiegłem do domu watahy i szybkim krokiem, skierowałem się do piwnicy. Otworzyłem drzwi i zszedłem schodami na dół. Kierowałem się węchem. im było więcej krwi, tym byłem bliżej celu. Na końcu korytarza, w dużym pomieszczeniu, znajdował się wilkołak, nie był to zmutowany.

- Od kiedy to zdrajcy, chodzą ze zmutowanymi w parze? - spytałem - takiego połączenia jeszcze nie widziałem.

Podszedłem do stołu. Założyłem rękawice, które na nim leżały, po czym wziąłem w dłonie jedno z ostrzy, które zostało zrobione ze srebra. Podszedłem do wilkołaka, który był przywiązany do krzesła.

- Po dobroci, czy musimy używać siły? - zadałem kolejne pytanie.

Chłopak spojrzał na mnie - miał nie więcej niż osiemnaście lat - i uśmiechnął się bezczelnie.

- A jak myślisz? - spytał rozbawiony.

Nie odpowiedziałem, tylko poszedłem za krzesło, pochyliłem się i przyłożyłem mu nuż do gardła.

- Może jednak porozmawiamy? - spytałem - Co tu robiliście?

- Głupi jesteś skoro pyt... - chłopak zawył z bólu, kiedy wbiłem ostrze, tuż nad obojczykiem.

- Spudłowałem, więc spytam jeszcze raz. Co tutaj robiliście?

- Jest wojna do cholery, co mogliśmy tu robić?! - krzyczał - Szpiegowaliśmy... co w tym dziwnego.

- To, że ty nie uczestniczysz w tej wojnie - już miałem mu podciąć gardło, gdy do pokoju wpadł mój beta.

- Krypta została otwarta - mówił zdyszany, a ja stanąłem na równe nogi - nie zaglądałem do środka ale, obawiam się, że to nie oznacza nic dobrego.

Upuściłem ostrze i niemal, że biegłem korytarzami piwnicy, w bardzo znanym mi kierunku. Po drodze, zdjąłem rękawice i rzuciłem je gdzieś w kąt. stanąłem przed ciężkimi drzwiami, które były na wpół otwarte, nie widziałem czego mam się spodziewać. W myślach zostałem powiadomiony, że Greg został wcześniej dowiedział się o całym zajściu, więc na pewno był tam szybciej.
Delikatnie popchnąłem drzwi. Do środka wpadło światło z korytarza, dzięki czemu widziałem wszystko, co znajdowało się w małym pomieszczeniu. Przy trumnie stał Greg.

- Co się stało? - spytałem spoglądając na niego.

- Podejdź i sam zobacz - odparł.

Podszedłem do trumny. Szok opanował całe moje ciało. 

- Ciało zniknęło - odpowiedział za mnie mój brat.

Zamiast ciała, w trumnie znajdował się słonecznik, jego płatki były niemal złote. Żółty to kolor nadziei.

Gdzie jesteś Alice?


^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^

Hej! 

A oto rozdział! Biedny Aiden, chłopak się załamał :(
Jeżeli się spodobało to zostaw jakiś ślad po sobie...

Do następnego! :)

My SweetheartOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz