ROZDZIAŁ 4

109 12 1
                                    


ALICE

Siedziałam w dużym salonie, który był utrzymany w ciepłych kolorach. Ściany były koloru, kawy z mlekiem, meble były z jasnego drewna. Nad niską szafką, wisiał duży telewizor. Dwie sofy były koloru czarnego, a trzy fotele - jeden z nich zajmowałam - były koloru ciemnego brązu. Na środku był umieszczony szklany stolik do kawy.

- Alice - podniosłam głowę, gdy usłyszałam głos Erici - my ci wszystko wytłumaczymy tylko - westchnęła - proszę, nie przestrasz się.

Nie wiedziałam o co jej chodzi. Co ona chciała mi tłumaczyć? Skąd niby pomysł, że mogę ich mieć, za jakiś popaprańców, którzy zabierają ludzi i ich torturują. Ciekawe kiedy mnie zaczną torturować.

Zobaczyłam jak szatynka przysiada na sofie, i przygląda mi się ze smutkiem.

- To zacznijmy od początku - starała się uśmiechnąć, ale słabo jej to wychodziło - Nie spotkałaś Aidena przypadkiem wiesz? Poznaliście się gdy byliście mali.

Aiden to chłopiec, którego spotkałam w parku?

- Od tamtej pory, przez te dziesięć lat nie ma dnia, gdzie by o tobie czegoś nie wspomniał - na jej twarzy zagościł cień uśmiechu - jednak pojawiały się pewne problemy, takie jak inni tacy jak my - na jej słowa zmarszczyłam brwi - pewnie już zauważyłaś, że nasze oczy zmieniają kolor, na czerwone. W sumie trudno tego nie zauważyć. W każdym razie, w naszych żyłach płynie nieco inna krew od twojej.

- Mam rozumieć, że, nie jesteście ludźmi? - patrzyłam na nią nie pewnie.

- W pewnym senie. Zresztą, w twoich żyłach też, płynie trochę inna krew - mówiła łagodnie.

- Czym jesteś? - spytałam, przełykając gule w gardle.

- Nie ja będę o tym mówić - wyszeptała - To co głównie chciałam ci wyjaśnić to, to dlaczego... hm, przetrzymujemy człowieka, w piwnicy. Pamiętasz może bestie, która zaatakowała cię, po tym jak skończyłaś pracę? - przytaknęłam.

Miałam bliskie spotkanie, z zębami tej bestii.

- Ta bestia, którą widziałaś i człowiek w piwnicy, to jedna i ta sama osoba - kiedy to mówiła, patrzyła mi się w oczy.

- Oszalałaś - oświadczyłam - To nie realne.

- Musisz mi uwierzyć - w jej głosie, było słychać desperacje - mówię prawdę - złapała moje dłonie w swoje.

Odwróciłam głowę, w inną stronę. Chciałam jej wierzyć, ale nie umiałam.

- Pokaż mi - szeptałam - pokaż mi jak przemienia się w... w to coś.

Nie dostałam odpowiedzi. Po prostu poczułam, jak delikatnie jedną z moich dłoni i zaczyna prowadzić, w stronę drzwi od piwnicy.
Po raz kolejny szłam ciemnymi korytarzami piwnicy. Kiedy dotarłyśmy do dużego pomieszczenia, dziewczyna powiedziała abym stała w miejscu, a sama podeszła do leżącego mężczyzny.

- Wstawaj kundlu - powiedziała oschłym tonem, po czym kopnęła, go w żebra, na co ten wydał z siebie jęk bólu - masz gościa.

Nieznajomy od razu otworzył oczy, które były koloru krwi i zamiast, chodź by na chwilę zainteresować się moją towarzyszką, od razu na mnie. Na jego ustach zawitał lekki uśmiech.

- Nie boisz się mnie? - spytał zachrypniętym, od krzyku głosem.

Nie odpowiedziałam. Nie wiedziałam, jak mam odpowiedzieć na to pytanie.

My SweetheartOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz