Napisane dzięki mojej koleżance z klasy. Wiem, że nie masz wattpada, ale i tak dziękuję.
Otwieram oczy.
Czuje się wolna jak nigdy wcześniej.
To jest cudowne.
W głowie słyszę głos. Mówi:"Nie poddałaś się i dzielnie walczyłaś, ale śmierć zawsze wygra. Mimo to doceniam Twoje pragnienie. Od dziś będziesz moją powierniczką. Będziesz prowadzić grę jaką jest walka o przetrwanie tuż przed moim nadejściem. Jam jest Śmierć, a Ty jesteś moim zwiastunem".
Powinno mnie to przerazić, ale czuje się tak dobrze...
Moja głowa przebija taflę wody.
Lecę.
W myślach pojawia się mój pierwszy cel, a skrzydła same mnie do niego niosą. Gdy ląduję obok mnie pojawia się On. Ten, który mnie zabił. Ten, który podarował mi to nowe życie, w którym nie muszę codziennie walczyć o każdy oddech. Życie, w którym jestem wolna. Życie bez choroby, która każdego dnia niszczyła mój organizm. W przypływie uczuć rzucam mu się na szyję."Ty mnie nienawidzisz?" pyta w ten sam dziwny, mentalny sposób. Ma przyjemny, głęboki, lekko wibrujący głos... Przyglądam mu się dokładnie. Jest przystojny. Ma ciut za długie czarne włosy, które z jednej strony opadają na lodowo błękitne oko.
"Czemu miałabym mieć coś do Ciebie? " odpowiadam po dłuższej chwili i wracam do lustrowania go wzrokiem. Pod moim spojrzeniem czuje się niezbyt dobrze. Bardzo dokładnie to widzę.
"Ty nie chciałaś żyć?" znów pytaniem odpowiada na pytanie. Zazwyczaj irytuje mnie takie zachowanie, ale u niego jest jakieś... pomyślałam urocze, ale to zdecydowanie nie to.
"Moje życie i tak się kończyło. Każdego dnia miałam świadomość, że mogę nie dożyć jutra. Lekarze dawali mi tylko kilka miesięcy życia, ale ja przeżyłam dwa lata. Nawet nie wiem czemu tak się uparłam. Nie miałam rodziny, a przyjaciele opuścili mnie gdy dowiedzieli się o chorobie" tu śmieję się cicho, to jest gorzki śmiech pełen wyrzutu. gdy już zaczęłam opowiadać nie mogę przestać, więc kontynuuje "Chciałam m chyba pokazać, że nie jestem taka słaba za jaką mnie mają, ale ja byłam słaba. Wtedy byłam na tym klifie by skoczyć. Cieszę się, że tego nie zrobiłam."
Spodziewam się, że coś na to odpowie. Spodziewam się, że będzie speszony jak wszyscy ludzie gdy zaczynałam mówić o chorobie. On jednak patrzy mi w oczy, a jego spojrzenie przewierca mnie na wylot. Jednocześnie mam wrażenie, że tonę w lodowo-błękitnych tęczówkach. Przyciąga mnie do siebie i mocno tuli.
"Ja też się cieszę, że tego nie zrobiłaś." szepcze, a jego gorący oddech owiewa moje ucho. Jego ciałem wstrząsa śmiech równie gorzki jak mój. "Ja miałem narzeczoną. Chciałem przeżyć dla niej. Gdy mi się nie udało łudziłem się, że ona będzie równie zdeterminowana. Pomyliłem się. Gdy odszedłem ona tak po prostu znalazła sobie innego i przeżyła szczęśliwe życie, którego później nawet nie starała się zatrzymać"
Stoimy tak dłuższą chwilę. Żadne z nas nie wie co mogłoby powiedzieć. Nasze usta zbliżają się do siebie.
Odtrącam go.
Czuje, że chce poznać go bliżej.
Chce jeszcze raz utonąć w jego oczach.
Być może pewnego dnia...
Ale nie dzisiaj.
Dziś mamy robotę do wykonania.
![](https://img.wattpad.com/cover/90055564-288-k270108.jpg)
CZYTASZ
Na dobranoc~
ContoKrótkie opowiadania pisane wieczorami o niekoniecznie wesołej tematyce Nie wiem jakim cudem, ale 19.01.2017- #227 w Opowiadanie