Rozdział 3.

742 77 5
                                    

- Tak więc waszą lekturą na następny miesiąc jest tom pierwszy trylogii "Gobliny - od upadków do władzy". To tyle jeśli chodzi o dzisiejszą lekcję - oznajmił profesor Binns, a dwie sekundy później rozległ się dzwonek kończący lekcję. Uczniowie zaczęli się pakować, chociaż znaczna większość dopiero co się budziła, bowiem spora część miała zwyczaj przysypiać na historii magii, czemu sprzyjał monotonny głos profesora Binnsa. Lily Evans zamknęła książkę i zaczęła wrzucać rzeczy do plecaka. Ku jej zdziwieniu, podeszła do niej Amy, zaraz za nią natomiast ziewająca Dorcas, która nie zadała sobie trudu, by zasłonić usta ręką. 

- Matko, myślałam, że Binns nigdy nie skończy gadać - powiedziała przyciszonym głosem Amy, bowiem profesor był jeszcze w sali, porządkując biurko.

- Dla mnie opowiada ciekawie, naprawdę. Ale fakt, że momentami przydałoby się trochę więcej pasji w jego głosie...- Lily również ściszyła głos, zarzucając torbę na ramię. Dorcas parsknęła krótko.

- Może jesteś dobra z historii magii i z innych przedmiotów pewnie też, ale wypowiadasz się jakbyś miała grubo po sześćdziesiątce, a ludzi obrażasz na poziomie sześciolatka. Trzeba cię będzie podszkolić, panno Evans - stwierdziła dziewczyna. Teraz wszystkie trzy ruszyły ku wyjściu z sali.

- Podszkolić? - zapytała Lily, unosząc brwi.

- Skoro chcesz się z nami trzymać, nie możesz być taka super grzeczna - odparła Dorcas takim tonem, jakby była to najbardziej oczywista rzecz pod słońcem.

- A chcę? - zapytała rozbawiona Lily, podziwiając bezpośredniość dziewczyny.

- Jasne, że chcesz - zakończyła temat Amy. Skręciły w korytarz prowadzący do pokoju wspólnego Gryffindoru. - To jutro masz lekcje latania z Panną Okropną?

- Czym ona wam tak podpadła? - zapytała Lily, ale nie doczekała się odpowiedzi. Obie dziewczyny nagle przystanęły, a widząc to, przystanęła również Lily. Amy i Dorcas wpatrywały się w coś przed siebie - jakby się zdawało - z determinacją i złością. Lily oderwała wzrok od współlokatorek i również popatrzyła przed siebie. Jak się okazało, wszystkie trzy stały w niedalekiej odległości od czwórki chłopców, którzy rozmawiali między sobą i swobodnie opierali się o ścianę, na której wisiał obraz Grubej Damy - wejście do pokoju wspólnego Gryffindoru. Teraz trójka z nich z nich zaśmiała się z czegoś, co powiedział jasnowłosy, wysoki chłopak. Lily rozpoznała w nich owych "Huncwotów", o których tyle się mówiło na imprezie powitalnej pierwszego dnia. Huncwoci dopiero po chwili zauważyli wpatrujące się w nich Dorcas, Amy i Lily. Jeden z nich (zdaje się, że Syriusz, ale Lily nie była pewna, czy dobrze zapamiętała imię) lekko zakłopotany, założył rękę z tyłu głowy i nieco spuścił głowę.  

- Idziemy dumnie i szybko przełazimy przez obraz - syknęła w kierunku Lily Dorcas i ruszyła szybkim krokiem, a w ślad za nią również Amy i Lily, dla której zresztą cała ta sytuacja była niezrozumiała i nieco absurdalna, ale wolała się stosować do poleceń wydawanych przez Dorcas niezwykle stanowczym tonem. Pannie Evans zdawało się, że dojście do obrazu trwało wieki. I to nieznośnie milczenie obu stron...Napięcie było wręcz namacalne. Dlatego zdziwiło ją, kiedy będąc już praktycznie po drugiej stronie, czyli w pokoju wspólnym, usłyszała dochodzące z tyłu, wyraźne słowa:

- Witaj ponownie, Evans. 

Odwróciła się, a zanim obraz zamknął przejście, dostrzegła jeszcze czarne, niesforne włosy oraz twarz z błyskiem w miodowych oczach i szerokim uśmiechem. 

                                                                                          *      *      *

- Co to było, Rogaczu? - zapytał, krzywiąc się Syriusz, kiedy cała czwórka Huncwotów leżała na trawie na błoniach Hogwartu, niedaleko Zakazanego Lasu. Rogacz, a właściwie James Potter, do którego skierowane było pytanie, bawił się małym zniczem, co chwila podrzucając go wysoko i łapiąc. 

- Ale co? - zapytał teraz.

- To, przed obrazem. Kiedy Meadowes odwaliła jedną z tych swoich scen. Przywitałeś się z tą rudą, tą...Evans. 

- A, no wiesz. W sumie znamy się. Gadałem z nią w pierwszy dzień.

- Nie z każdą dziewczyną, z którą gadasz, się witasz - zauważył z lekkim uśmiechem jasnowłosy Remus. 

James przestał się bawić zniczem i wsparł się na łokciu, odwracając się do przyjaciół. Słońce, które świeciło mocno, jak na tę porę roku, odbijało się w okrągłych szkiełkach jego okularów. 

- Dajcie mi spokój, co? Lepiej powiedz Black, czemu Meadowes jeszcze się na ciebie wścieka. Ty i Margaret to chyba przeszłość?

Syriusz westchnął.

- Niby tak, ale...wiecie, jaka jest Dorcas. 

- A ja słyszałem, że Margaret ma być nauczycielką - odezwał się czwarty Huncwot, Peter Pettigrew, wpychając sobie do ust pięć fasolek Bertiego Botta.

- Serio? Niby czyją? - parsknął Syriusz. 

- No właśnie tej rudej, Evans...Ma ją uczyć latać na miotle. Wiem, bo McGonagall z nią o tym gadała, no a ja przypadkiem biegłem sobie jako animag do kuchni i słyszałem. Magaet ne bya yba zaycona - powiedział, przeżuwając jeszcze przysmak Peter. 

- O, tak...Biedna Margaret...Oddałaby wszystko, żeby ktoś ją wyręczył, a ona mogła sobie spokojnie układać włosy...- Rogacz wyszczerzył zęby w uśmiechu, a jego trzej przyjaciele popatrzyli po sobie zdziwieni. 

                                                                               *      *      *

- Co to było, Lily? - zapytała zdziwiona Amy, kiedy wszystkie trzy wspinały się po schodach wieży do swoich pokojów. 

- Ale co? - Lily zmarszczyła brwi. 

- "Witaj ponownie, Evans" Jamesa Pottera to niecodzienna rzecz - prychnęła Dorcas. 

- A, więc to on to powiedział...no, w sumie nie wiem. Rozmawiał ze mną na tej imprezie, to pewnie dlatego - dziewczyna wzruszyła obojętnie ramionami. Dorcas gwizdnęła przeciągle.

- Ej, no co? - zapytała Lily, lekko rozdrażniona.  

- No wiesz, nie każda dziewczyna ma szansę osobiście porozmawiać ze słynnym Jamesem Potterem - powiedziała Dorcas, przewracając oczami. 

- No, ale skoro znacie swoje imiona i nazwiska po zaledwie kilkunastu godzinach w jednej szkole pełnej uczniów...- uśmiechnęła się złośliwie Amy. 

- Dajcie spokój! Wiem, kim jest, tylko dzięki grupie piątoklasistek, które stały niedaleko mnie na imprezie i wręcz przytoczyły całą jego biografię między sobą...A rozmawiał ze mną...Nie wiem, może chciał być miły dla nowej?

- James Potter! Miły! - prychnęła z pogardą Dorcas już kolejny raz.

Dziewczyny doszły na górę. 

- To nic takiego - powiedziała twardo, z lekko zaczerwienionymi policzkami i szybko nacisnąwszy klamkę, weszła do pokoju. Amy i Dorcas popatrzyły na siebie rozbawione i podążyły za nową przyjaciółką do wnętrza pokoju. 

Powroty (Jily) ZNOWU DOSTĘPNE! :)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz