Otworzyła drzwi domu z impetem i weszła do środka opadając na ścianę trzymając się za bok. W mieszkaniu znajdował się Ango nieświadomy widoku jaki zaraz ujrzy.
- I co zadowolona z misji? - prychnął siedząc w salonie nad papierami.
- Jak cholera. - wysyczała opierając się przy wejściu. Cała umorusana we krwi i brudzie. Rana na ranie. Włosy ułożone w nieład a oczy wściekłe ale i słabe. Okulary połamane spoczywały w jej dłoni. Urzędnik wzdrygnął się i szybko podbiegł do dziewczyny, która i tak runęła mu z wyczerpania w ramiona.
- Taname trzymaj się! Nie zamykaj oczu, proszę! - krzyczał rozpaczliwie i usadowił ją na kanapie. Była taka zmęczona i śpiąca. Próbowała z tym walczyć, ale na darmo. W końcu zamknęła oczy słysząc w tle Anga.
~~~~
Otworzyła oczy jak oparzona wrzątkiem. Mrugnęła parę razy przypominając sobie co się stało. Była na misji. Wszystko się udało... Prawie wszystko. Nie dość, że Akutagawa by ją udusił, to potem zaczęli się bić. Krew. Ból. Nienawiść. A na końcu cisza. Jedyne co do niego czuła to czysta nienawiść. Wreszcie zobaczyła znajomą sylwetkę koło siebie.
- Po co żeś wyłączył wtedy telefon? - spytała oskarżycielsko przyjaciela.
- Myślałem, że to żart, przepraszam. Powinienem coś zrobić, przyjść, albo coś... - chciał coś powiedzieć, ale dziewczyna w miarę możliwości odwróciła się do niego plecami. Nie miała ochoty z nim przebywać.
- Żart... Pff, aż tak chyba bym nie żartowała. - prychnęła cicho. Na każdej ranie miała bandaż, lub opatrunek. Z jednej strony była wdzięczna Angowi za pomoc, lecz z drugiej była wściekła na niego.
- Co mam zrobić, abyś mi wybaczyła? - spytał zdesperowany poprawiając okulary na nosie.
- Dobrze wiesz co... - powiedziała cicho kuląc się na swoim łóżku. Potrzebował poczekać. Nic innego nie działa na nią lepiej niż czas. Wstał z miejsca przy łóżku i nachylił się nieco nad Tanami.
- Gdybyś czegoś potrzebowała wołaj. Wziąłem dzień wolnego. - powiedział na co dziewczyna odwróciła się do niego z miną jakby przed chwilą zobaczyła ducha.
- Sagakuchi Ango wziął wolne w pracy? - spytała niepewnie. Dzień wolny od pracy dla tego pracoholika graniczy z cudem. Nie! Wystarczy pojawić się w mieszkaniu cały we krwi...
- Na jeden dzień masz mnie całego dla siebie. - uśmiechnął się delikatnie i odgarnął niepotrzebne kosmyki włosów z jej twarzy.
- Ango to brzmi dwuznacznie... - bąknęła z nadętymi policzkami. Mężczyzna spiął się i błyskawicznie zajął się swoimi okularami chcąc nieudolnie zamaskować rumieńce na policzkach.
- Nie myśl o tym co powiedziałem. Po prostu jak będziesz chciała herbaty albo coś to wołaj. - wybąkał i ruszył do wyjścia z pokoju dziewczyny szybko znikając z jej pola widzenia. Uśmiechnęła się do siebie triumfalnie. Tak łatwo go onieśmielić. Na swój sposób było to jednak urocze według niej. Jak tak dalej pójdzie jej gniew przejdzie bardzo szybko.
- Uroczy... - wyszeptała i nagle przypomniało jej się coś. Chwyciła swój telefon i sprawdziła godzinę. Siódma. Normalnie Ango wychodziłby do pracy a ona jeszcze smacznie spała, ale nie. Teraz musi iść do swojej pracy. Ale najpierw...
- Rintarou-san, masz dla mnie jakieś misję na dzisiaj? Nie wiem czy dam radę przyjść... - zadzwoniła do swojego szefa i upewniła się, że ma po co iść do mafii.
- Oczywiście! Za dziesięć minut masz patrol, następnie w południe misję na skraju miasta, a na końcu pomożesz rozszyfrować pewne zabezpieczenia komputerowe. Masz dzisiaj co robić, Taname-chan. - odpowiedział na co dziewczyna załamała się.
- A... Nie ma możliwości, abym miała dzień wolnego? - spytała ciszej z małą nadzieją, że Ougai nie jest takim potworem.
- Oczywiście! - zaczął, na co dziewczyna ożywiła się. - Że nie ma takiej opcji! - chwyciła się za głowę i postanowiła zakończyć tą rozmowę. Odłożyła telefon i wyszła z pod kołdry kierując swoje obolałe kroki do szafy z ubraniami a następnie do łazienki. Przebrała się i umyła szybko wiedząc, że i tak się spóźni na patrol.
- Miałaś mnie wołać, gdybyś czegoś potrzebowała. - mruknął nieco z obawą Ango, gdy wyszła z łazienki.
- Wykorzystaj to wolne dla siebie i przede wszystkim... - zaczęła i zbliżyła się do niego wpatrując się w jego oczy i na te okropne wory. - Prześpij się, błagam cię. - powiedziała klepiąc go po ramionach i wymijając.
- A ty niby gdzie? - spytał zatrzymując ją.
- Jak to gdzie? Do pracy. - uśmiechnęła się szeroko i wyszła z domu.
- Taname, błagam cię nie idź. - mówił, jeszcze jakby sam do siebie. Dziewczyna jednak udała, że tego nie słyszy i szła dalej.
~~ Time skip~~
Jak tak dalej pójdzie, to opuści tą organizację prędzej niż sobie zaplanowała. Zaczęła się nie dziwić, że Ango i jego koledzy opuścili to miejsce. Każda z dzisiejszych misji była z Akutagawą (który swoją drogą też miał kilka siniaków po ostatniej bójce z Taname). Nie wie czy Mori robi jej to specjalnie, ale jak się zdenerwuje wygada wszystko szefowi. Wszystkie swoje myśli na jego temat i na tym się skończy.
O mało i dzisiaj nie skończyłoby się kolejną potyczką z właścicielem Rashomona. Podczas zwiadów podirytowana nudą zaczęła ostrą wymianę słów z owym osobnikiem a potem zaczęli się szarpać, gdyby nie telefon od szefa o nagłym wypadku. Okazało się, że dziewczyna musi szybko się zjawić w siedzibie a chłopak zostać.
Teraz wróciła do domu zmęczona jak nigdy wcześniej. Ruszyła w miarę możliwości cicho do salonu. Na dużej kanapie spał jej urzędnik. Niedbale zwinięty na swoim posłaniu opierał głowę o oparcie. Okulary lekko spadały mu z nosa. Taname na serio zaczęła się martwić o swój dzisiejszy foch, gdy zobaczyła tą scenę. I w dodatku to ciche pochrapywanie...
- On jest niemożliwy... - wyszeptała i ruszyła po kocyk, którym okryła wspólnika. Ostrożnie ściągnęła jego okulary i położyła na stoliku. Jednak posłuchał jej rady dzięki czemu te wory pod oczami zaczęły znikać. Postanowiła wycofać się z pokoju gdy...
- Miaaaaaaał! - pod jej nogami pojawił się ten okropny kot i runęła na podłogę zahaczając po drodze o stertę papierów. Narobiła porządnego huku przez co Ango wstał z miejsca jak uderzony piorunem. Nawet bez swoich okularów zauważył leżącą na podłodze Taname zawaloną dokumentami.
- Taname!! - krzyknął zdenerwowany wiedząc, że były to dokument, które układał i sprawdzał całe południe. Wygrzebał dziewczynę z pod sterty papierów i znieruchomiał widząc jej wyraz twarzy. Wielkie, wystraszone oczy, lekko otwarte usta z szoku. Zamrugała parę razy jakby zaraz miała zacząć płakać.
- Cholera... - wysyczała cicho dalej leżąc na ziemie.
- Nic ci nie jest? - spytał wreszcie bardziej przejmując się dziewczyną niż papierami. Co nie oznacza, że już po wszystkim nie musiała segregować dokumentów za niego...
CZYTASZ
My enemy Akutagawa
FanfictionDo miłości od nienawiści tylko jeden krok... CZĘŚĆ PIERWSZA DO "WHO ARE YOU".