11

630 69 5
                                    

W jego oczach nie widziała niczego innego poza chęcią krwi i śmierci. Takie zimne i ostre spojrzenie widziała u wielu osób, ale tak wyrazistego tylko u niego. Czysta nienawiść. Czyta jak stal.

             - Jesteś taki jak inni. Słuchasz innych. Zrób coś wreszcie dla siebie i mnie zabij! Ulżysz sobie i będziesz miał spokój! Nikt nie będzie cię irytować! Dajesz w czym problem?! - warknęła wściekła patrząc mu prosto w oczy. Mogła tak mówić, wiedziała, że Akutagawa mimo pozorów nie jest głupi i zrozumie jej słowa.

             - Skoro tak prosisz. - powiedział i koło niego pojawił się Rashomon. Zamachnął się. Trudna sprawa. Wiedział, że ma ją zostawić żywą, jak zareaguje Mori, gdy się dowie o jej śmierci? Syknął pod nosem niezadowolony.

             - Czemu tego nie zrobisz? A, no tak. Ougai. Rozkaz. O tym mówię,nic nie robicie dla siebie, tylko kogoś słuchacie! Gdybyś nie słuchał już dawno byś mnie zabił. - warknęła i korzystając z osłupienia przeciwnika wyrwała się mu i uciekła z tego miejsca.

Zawahał się. Pierwszy raz zawahał się w zabiciu jej. Miał ją jak na widelcu, a jednak tego nie zrobił. Jej słowa mocno w niego uderzyły... Bo miała rację. Gdyby nie słuchał szefa dziewczyna dawno by nie żyła. Przeklną cicho pod nosem uświadamiając sobie tą myśl.

Uciekała jak najdalej się da od tego miejsca. Może to najwyższa pora aby uciec z miasta? Uciekłaby do Tokyo, albo gdzieś dalej. Ma przecież Ango, który by jej w tym pomógł. Zatrzymała się dopiero nad wybrzeżem morza. Usiadła na tarasie widokowym aby odpocząć po biegu. Musiała zebrać myśli i pierwszy raz w swoim życiu podjąć słuszną decyzję.

             - Wykaż się, Taname. - warknęła sama do siebie wytężając rozum do myślenia. Ucieczka z miasta byłaby dobrym pomysłem, ale co by było dalej? Ani mieszkania, ani pracy, nic. Życie w Yokohamie? Uciekać przed mafią i dalej bić się z Akutagawą? Kuszące, ale nie. Praktycznie w każdej opcji był jakiś minus i plus. Zanim zorientowała się co byłoby dla niej bardziej korzystniejsze zauważyła grupę podejrzanych agentów, którzy podążali za nią od pewnego czasu. Zmarszczyła oczy i wstała kierując się do głębi miasta. nie rozpoznawała w nich agentów mafii ani tym bardziej agencji. Wmieszała się w tłum ludzi. Może ich zgubi?  Nagle poczuła czyjąś rękę przy jej, która usilnie wpychała do niej karteczkę. Dyskretnie przeczytała zawartość i przeraziła się.

"Ango jest w szpitalu."

Wzdrygnęła się i szukała najbliższej drogi do szpitala. Musiała przejść przez pół miasta, aby dostać się do celu. Co mu się stało? Czy ma to związek z Dazaiem i ich spotkaniem? Nie miała pojęcia, ale musi jak na razie go zobaczyć. Poczuła mocne szarpnięcie w bok w ciemną uliczkę. Prawie upadła na ziemię gdy by ta sama dłoń dalej ją trzymała. Spojrzała na tajemniczą postać i zaliczyła wewnętrzny zawał.

                  - A-Akutagawa? - wydukała zszokowana jego obecnością. Przyłożył palec wskazujący do ust i przywarł do niej ciałem kątem oka obserwując omijających ich agentów. Gdy już nie widzieli ich odepchnęła go mocno z furią czekając na wyjaśnienia owej sytuacji.

                   - Tą uliczką szybciej dojdziesz do szpitala. Mam nadzieję, że zauważyłaś swoich kolegów na ogonie. - powiedział poważnym i zimnym tonem jak zawsze.

                    - Jak cholera zauważyłam... Czemu mam ci ufać i iść tą drogą?

                   - Nikomu innemu nie możesz zaufać. - odpowiedział i puścił jej dłoń. Spojrzała na niego nieufnie i ruszyła niepewnie uliczką nie oglądając się za siebie. Syknęła pod nosem i obiecała sobie, że jeśli to pułapka zabije Ryunosuke gołymi rękami.

~~ Time skip~~

Okazało się, że mężczyzna jej nie okłamał. Był to bowiem skrót do szpitala, w którym znajdował się Ango. Wbiegła przez tyle wejście do środka budynku i podeszła do recepcji. Ango faktycznie tutaj był. Pielęgniarka za biurkiem powiedziała jej gdzie jest i zaraz była w drodze do pokoju urzędnika.Po kilku minutach znalazła salę w której on leżał cały połamany w gipsie i bandażach.

                    - Ango... Jak się czujesz? Co się stało? - spytała spokojnie podchodząc do łóżka poszkodowanego. Otworzył zmęczony oczy i przeraził się na widok dziewczyny.

                     - Taname, nie możesz tutaj być. Oni cię znajdą i... Idź do agencji, tam się tobą zajmą. - powiedział nerwowo.

                     - O czym ty gadasz? Kim są ci ludzie? Co się stało? - chwycił zdesperowaną przyjaciółkę za dłoń zmuszając ją do pochylanie się nad nim.

                     - Amerykańska Gildia prowadzi wojnę z mafią i agencją. To dlatego chcieli cię wcielić do swojej armii, z powodu twojej zdolności.  Dowiedziałabyś się wszystkiego o ich planach. Ale to nie wszystko... Gildia dowiedziała się o tobie i teraz jesteś ich celem. Musisz się gdzieś schować, ukryć... Jedno jest pewne. Samej tym razem nie dasz rady... - wyszeptał do jej ucha gorączkowo zmartwiony całą tą sytuacją. Nie pomoże jej zważając na swój stan.

                     - Ja... Jestem ich celem? - bąknęła nie chcąc uwierzyć w jego słowa. Znowu ktoś chcę ją mieć dla siebie? Czy ten świat oszalał? - Ango... Pierwszy raz jestem taka zagubiona... - dodała po chwili ze smutnym uśmiechem na ustach.

                     - Rozumiem cię. Ale tym razem nie jestem w stanie ci pomóc. Musisz wybrać albo mafia, albo agencja. Nie możesz działać sama. - powiedział chcąc jakoś pocieszyć dziewczynę. Zacisnęła dłonie na pościeli i syknęła zła. Wstała i spojrzała na niego z lekkim uśmiechem ulgi.

                     - Dam sobie radę, oni-chan*. - odpowiedziała i wyszła z pokoju. Weszła do toalety i zamknęła się w jednej z kabin. Oparła się o ścianę i zaczęła grzebać po kieszeniach. Nareszcie znalazła upragnioną rzecz. Podciągnęła rękaw płaszcza. Na całej długości ręki do łokcia Taname nosiła ślady samo okaleczania się. Podniosła żyletkę i przyłożyła do nadgarstka. Często to robiła. Przed występami, po nieudanych zamachach na pary, czy gdy miała gorszy dzień. Jedno nacięcie. Drugie i trzecie. Krople krwi spływały po jej skórze dając przyjemne uczucie ulgi. Wzdychnęła i oddała się przyjemności. Krótkiej, ale jakże potrzebnej przyjemności.

Po kilku minutach wróciła do realu. Postanowiła udać się do jej jedynego domu. Domu pochłoniętego ciemnością i bólem.

---------------------------------------------------------

Oni-chan - Z japońskiego oznacza "braciszek", "brat".

My enemy AkutagawaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz