Ougai wyciągnął ciężkie działa. Musiał zmienić podejście Taname do pracy, co okazało się twardsze niż orzech. Miał pomysł. Dobry pomysł, ale czy wypali? Poczekamy zobaczymy.
Tego ranka jak zazwyczaj obudziła się w łóżku i po omacku szukała swoich okularów, aby cokolwiek zobaczyć. Gdy wreszcie jej się udało sięgnęła po telefon, aby sprawdzić godzinę. Szósta! Od kiedy ona tak wcześnie wstaje? A, nie. To dziewiąta, tylko źle zobaczyła. Zwlekła się z łoża i ruszyła do toalety.
Zaspany kot postanowił dać jej spokój rano i zamiast atakować po prostu ją olał. Nie miała nic przeciwko temu. Wyszła z łazienki i skierowała się do kuchni na śniadanie. Długie i leniwe poranki to u niej codzienność. Ma przecież czas, na co ma się spieszyć?
Nagle wypluła z ust ciepłą kawę uświadamiając sobie, że ma przecież iść do mafii. Nie jest już bezrobotna przecież. Poderwała się i wzięła z talerzyka kanapkę i wyszła z domu w zawrotnym tempie.
Po drodze wpadła na kilku ludzi, ale nie przejęła się tym zbytnio. Teraz zależał jej, aby dotrzeć na czas na mafii. Gdy zawali pierwszy dzień, może wylecieć. Weszła do budynku i po chwili dosłownie wleciała do gabinetu Ougaia.
- Jestem! Mam nadzieję, że się nie spóźniłam? - spytała dysząc ciężko.
- A skąd to tylko dwie godziny spóźnienia. - odpowiedział z sarkazmem w głosie szef organizacji.
- Czyli nie jest tak źle. - wzruszyła ramionami i wyprostowała się.
- Taname, musisz zmienić swoje zachowanie względem mafii. Nie możesz robić co ci się podoba. - wyjaśnił krótko zabijając ją wzrokiem. Dziewczyna wyczuła problemy. Poważne problemy.
- Przecież to tylko dwie godziny, mogłam w ogóle nie przyjść gdybym sobie nie przypomniała. - wyjąkała zdesperowana.
- A twoje wczorajsze zachowanie? - spytał podnosząc jedną brew podejrzanie.
- Ja tylko legalnie zarabiałam! - broniła się. Co w tym złego, że grała w pokera i zarabiała?
- Doceniam twoją spostrzegawczość i śmiałość, ale musisz znać pewne granice. - odpowiedział spokojnie zakładając ręce za plecami. Patrzyła na niego z niezrozumieniem. Uśmiechnął się chytrze i podszedł do niej.
- Przecież uratowałam mafię. - podała kolejny argument. Rintarou odgarnął jej czarne kosmyki z ucha i zbliżył się do niej niebezpiecznie.
- Ktoś musi nauczyć cię posłuszeństwa. - wyszeptał do jej ucha i odsunął się w bok odsłaniając inną postać wcześniej skrytą za nim. - Tym kimś będzie Akutagawa Ryunosuke. - dokończył już głośniej wskazując dłonią na chłopaka o białych końcówkach włosów. Zapadła chwila ciszy.
- ... Nie mam zamiaru pracować we dwójkę, Rintarou-san. - odpowiedziała wreszcie śmiertelnie poważnie i chciała się odwrócić i wyjść z pomieszczenia, ale usłyszała donośny głos za plecami.
- Rashomon. - w jej kierunku pognał czarny potwór. Zrobiła krok w bok i uniknęła śmiertelnego ciosu. Odwróciła się do potwora i skoczyła na niego omijając kolejny cios. Przeskoczyła nad nim i wylądowała tuż przed Akutagawą z nożem motylkowym przy jego krtani.
- Jak powiedziałam nie będę pracować w parze. - bąknęła niebezpiecznie i w zawrotnym tempie wyszła z pokoju. Ciemnooki był zaskoczony jej zwinnością i szybkością. Pokonała jego Rashomona i w każdej chwili mogła poderżnąć mu gardło. Kim ona do cholery jest?!
- Tanami-chan jest niezwykła. - powiedział rozbawiony boss mafii. Mimo, że dziewczyna robi dużo zamieszania i nie chcę mu się podporządkować dalej chciał ją mieć w swoich szeregach. Ciekawe kiedy znowu zobaczy ją w akcji.
- Zamierzam iść na misję! Nie powstrzymasz mnie Rintarou-san! - krzyknęła jeszcze w drzwiach i uciekła. Jej szef wybuchnął cichym śmiechem. Ryunosuke jednak nie czuł rozbawienia. Wiedział co to znaczy. Jedyna misja jaka teraz była należała do niego. Skoro dziewczyna powiedziała, że idzie na misję, idzie na nią razem z nim. Chyba, że zmieni zdanie co wyszłoby na zdrowie jemu i jej.
- Zdaj mi szczegółowy raport z misji. - powiedział Mori do swojego podwładnego, który skinął głową i wyszedł z gabinetu. Najpierw jednak musiał znaleźć Taname. Nie wiedział jednak...
- Rintarou zdecydowanie przesadził... głupek, mówiłam, że nie lubię działać w zespole... - mruczała idąc chodnikiem i skręcając w ostatnią uliczkę do domu. W ręku miała paczkę chrupków, którymi próbowała opanować swoją złość. Ryunosuke nie ma szans, aby ją tutaj znaleźć.
~~ time skip~~
- Ango przyjdź do mnie... - bąknęła błagalnie kuląc się w kącie pokoju.
- Co się stało?! Czemu płaczesz?! - w słuchawce telefonu rozbrzmiał zmartwiony głos urzędnika. Siorbnęła nosem cicho.
- Tak bardzo nie chciałam pracować w zespole... Dorwali mnie... - próbowała wyjść z opresji i jeszcze chwilę utrzymać dystans między nią a rozwścieczonym Rashomonem. Niestety nie usłyszała już odpowiedzi przyjaciela, tylko odgłos przerwanej rozmowy telefonicznej. Przerażona wykrzyczała parę wulgaryzmów i skoczyła w bok unikając czarnej bestii. Błąd. Zanim się zorientowała wpadła prosto na właściciela potwora i skończyli na podłodze.
- Co ty wyprawiasz?! - warknął Akutagawa zły do granic możliwości. Chciała z niego zejść, ale zablokował jej rękę dzięki czemu przewrócił ją i teraz to on był nad nią.
- Nie pójdę na tą misję ani na każdą następną z tobą, ani z nikim innym. - bąknęła chcąc brzmieć pewnie, co niestety się nie udało.
- To nie jest jakiś nakaz, tylko rozkaz szefa. Naucz się wykonywać zlecenia, bo jak na razie jesteś niczym innym jak zerem. - wysyczał i w jednej chwili koło niego pojawił się Rashomon i zaatakował przyszpiloną do podłogi dziewczynę. Zrobiła unik. Na szczęście, inaczej jej głowa byłaby oderwana od reszty ciała.
- W takim razie nie atakuj swoich, bo zniżysz się jeszcze niżej niż ja. - powiedziała i wyszarpała się wstając i opierając się poszła na ową misję z czarnowłosym. Nie odezwali się do siebie ani słowem. Nienawidzili się już od pierwszego spotkania.
Ona była tak irytująca i nieposłuszna... To na prawdę denerwowało go. Czemu to na niego wypadło jej szkolenie?! Jest najgorsza. Myśli, że jest lepsza i da radę wykonać wszystko sama. Według niego była kolejną samochwałą i tyle.
On był taki oschły i brutalny... A przede wszystkim miał ją uczyć. Czy oni na głowy upadli? Uczyć dobrych manier ją?! Niewykonalne. I tak będzie robić to, co będzie chciała robić. On był jak bezpański kundel. Słuchał się byle osobnika, żeby mieć z tego jakieś korzyści. Zabijać, mordować i dawać cierpienie innym. Żenada.
Widzieli w sobie nawzajem tylko wady. Żadnej pozytywnej cechy. Żadnego podobieństwa, a przecież tak samo dużo cierpieli w młodości, mieszkali na ulicy. Tak samo nie zaznali miłości.... W ogóle... Co to jest? Co to jest miłość?
CZYTASZ
My enemy Akutagawa
FanficDo miłości od nienawiści tylko jeden krok... CZĘŚĆ PIERWSZA DO "WHO ARE YOU".