Kolejny dzień do bani.

382 21 2
                                    

24.01.14

Zaczynam "z grubej rury"- mam przerąbane u matki. Przyznałam się, że te fajki, które znalazła u mnie w torebce są moje. Nie mogłam pozwolić na to, żeby moja przyjaciółka cierpiała. A to wszystko przez jedno jedyne kłamstewko. Koszmar, z którego się nie wywinę, sen z którego się już nigdy nie obudzę.

Zmieniam temat, bo już nie mam cierpliwości do samej siebie. Moje załamanie właśnie bierze górę nad całym moim życiem, wszystko staje mi przed oczami i wydaje się gorsze niż było. Ten feel jest nie do opisania. Zagalopowałam się, przecież miałam zmienić temat.

Ogółem dzień w szkole był całkiem fajny, nasze akcje na lekcjach są nie do przebicia. Nie mogę się powstrzymać od śmiechu, jak przypomnę sobie ekipę chłopaków skandujących na widok kumpla z klasy. Ma on na imię Krzysztof, ma długie włosy i dziewiczy wąsik, około 170 cm wzrostu. Panowie z mojej klasy krzyczeli tak głośno, że słychać ich było na korytarzu piętro wyżej. To, że narobili hałasu to jeszcze nic w porównaniu do treści tych okrzyków. A brzmiały one mniej więcej tak: "Jezus! Jezus!", albo "Chrystus!". Śmiech był, nie powiem że nie.

Mój sen z wczorajszego wpisu niestety się powtórzył. To mój indywidualny koniec.

Klaudia.

Pamiętnik gimnazjalistki- po co żyć?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz