Wstałem. Po tej ciężkiej nocy, spałem spokojnie. Ubrałem się i założyłem okulary. Spojrzałem w lustro by popodziwiać moja nieskazitelną cerę. Perfekcyjna, jak zwykle.
- Heh, kto głupi wymyślił ten mit o wampirach nie odbijających się w lustrze?- zaśmiałem się cicho, poprawiając włosy.
Wyszedłem z pokoju. Licht w kuchni robił sobie śniadanie, nucąc po cichu utwór który ćwiczy. Na paluszkach skradałem się do niego.
- Chcesz oberwać z rana, cholerny jeżu!?- odwrócił się do mnie.
Ah! Zapomniałam że Licht ma świetny słuch, który wyrobił sobie razem z graniem na pianinie. Jak również Licht-tan jest dobry w językach obcych! Ale to tylko ciekawostka.*
- Co robisz dobrego Aniołku? - zapytałem go, zastanawiając się czy w gotowaniu też wymiata.
- Sałatkę owocową, mógł byś mi pomóc, to się podzielimy.- odpowiedział spokojnie, jak by nie on.- To jak, pomagasz czy nie?
- Biorę się do roboty Licht!
Tak, to będzie jeden z niewielu razy gdy będziemy współpracować.
- Dobra, znajdź jabłko, dwa banany, kiwi, jedną pomarańcze ale taką większą. Umyj je i obierz.
On stanął obok mnie i obserwował. Umyłem skórkę owoców, a potem powoli obierałem jabłko. Kurka, to cięższe niż na to wygląda. A szczególnie gdy robisz to nożykiem a nie obieraczką. Heh... nie umiem. Licht parzył na mnie z pogardą, czułem że chce mi przywalić. Ale...
- Żałosne... Dawaj to! - wyrwał mi jabłko i nożyk z dłoni. I nagle.- Cholera...
Pokaleczył sobie prawą dłoń. Złapał za mocno ostrze nożyka, wiec się pociął. Z rany powoli sączyła z niej krew...jej ciemnoczerwony kolor mnie kusi...to ta krew... krew, której już dawno nie miałam w ustach...
- Co się gapisz durniu!?- podał mi szybko dłoń- Pij! Tylko nie wbijaj się! Tylko ile leci...
- Licht-tan?- spojrzałem na jego błękitne oczy. Uklęknęłam przednim. Oderwał wzrok i obrócił głowę na lewą stronę. Złapałem go delikatnie za dłoń, przysuwając ją do moich warg. Musnąłem jego krwi. Nieziemska jak zawsze. Paluszkami głaskał mnie policzku. Robił to z uczuciem choć, jego dłoń drżała. Robię to aż tak dobrze? Językiem ostrożnie delektowałam się każda kropelką. Robiłem to ostrożnie by go nie krzywdzić. I tak dziś się nacierpiał. Cały czas miałem ochotę na więcej. Lecz...
- Starczy!- odepchnął moją głowę drugą ręką. Spojrzał stanowczo i pewnie siebie. Jego twarz była czerwona. Wyglądał uroczo. Patrzył na moje usta w jego krwi. Złapał mnie za podbródek - Nie zapominaj że i tak cię zabije demonie... ponieważ jestem aniołem...
Puścił mnie, założył swój plecak i kierował się do wyjścia.
- Licht-tan! A co z sałatką? A rana, pasowało by ją choć opatrzyć.- zapytałem
- Straciłem apetyt. Rana szybko się zagoi, nie jest aż tak głęboka. Chodź wychodzimy na zewnątrz. I nikomu o tym nie mów.
Szybko zamieniłem się w jeżyka i wskoczyłem na jego ramie. Wyszliśmy z domu. Faktycznie ostatnio sporo oberwaliśmy, wiec ta rana to nic. Ale zastanawiam się dlaczego? Dlaczego pozwolił znów mi jej spróbować? Tej anielskiej krwi...nie jest taka sama jak za pierwszym razem... Jest w niej coś czego już od wieków nie czułem...
* Osoby grające na instrumentach podobno łatwej się uczą języków. (Dobrze że moja siostra gra na pianinie x3)
***
Ludzie, dzięki za te wszystkie pochwały w 1 rozdziale! Uściski dla was wszystkich, co czytają! Po prostu was uwielbiam! Dajecie mi moc by to pisać! <3
Zilustrowałam moją ulubioną scenę w tej części, Hyde pijacy krew Lichta. I tak bardzo mi się spodobała scena gdy Hyde pokazuje języczek że... aż poszła krew z nosa. Naprawdę! x'D (To już na pewno moje OTP X3)
Tytuł rozdziału 3 będzie moim małym sekrecikiem... do następnego tygodnia jeżyki! :^
PS: Niedługo walentynki! Wiec myślę nad jakimś "specialem". I nie wiem czy może zrobię komiks czy może QnA w którym Lawless i Licht odpowiadają na pytania... dodarcie mi co bycie woleli x'D
CZYTASZ
Jak anioł z demonem [Licht x Lawless]
FanfictionRozwiniecie przyszłości w Servampie, mojej ulubionej pary Chciwości. Czy coś się wydarzy miedzy Lichem a Hyde? Przeczytajcie a przekonacie się sami! (Nowe rozdziały będę prawdopodobnie wrzucać co sobotę :3)