10. Wiódł mnie tyle długich dni

1.1K 178 77
                                    

Między Cichymi, a Castią stała czarnowłosa, wysoka kobieta. Przybrała pozycję bojową, gotowa walczyć za pomocą kolczastych kastetów, które lśniły, odbijając wyłaniajace się zza chmur światło księżyca.

– Wybaczcie spóźnienie. Teleport był źle skalibrowany – powiedziała z lekkim uśmiechem.

Castia w odpowiedzi prychnęła i wywróciła oczami.

– Bardziej przereklamowanego tekstu już nie mogłaś rzucić?

– Jak ktoś przybywa, by cię ratować, to nie powinnaś marudzić – odparła przybyszka.

Zamaskowani mężczyźni przez chwilę byli zaskoczeni nagłym atakiem, lecz zaraz przystąpili do odwetu. A raczej chcieli to zrobić, gdyż powstrzymała ich Widząca samym ruchem ręki.

– Czwarta – powiedziała z wyraźnym obrzydzeniem.

– Jest was tylko czwórka, przy czym ty nie potrafisz walczyć, a tamten człowiek ma otwarte złamanie nogi. Jesteście pewni, że tego chcecie?

– Więc tym razem dajesz nam wybór?

– Tak. Wybierzcie mądrze.

Widząca przez chwilę stała w milczeniu, a w jej oczach płonęła nienawiść. Ostatecznie wydała zamaskowanym rozkaz odwrotu. O nic nie pytali, w końcu byli nazywani Cichymi Braćmi, po prostu się wycofali, przy okazji zostawiając swojego towarzysza z uszkodzoną kończyną, który siedział oparty o kamień, będąc na granicy przytomności.

Arthur nie wiedział, co się działo. Jego wzrok skakał na wszystkich po kolei, aż zauważył oczy czarnowłosej. Wyglądały jeszcze bardziej upiornie niż u Castii. Białka miała całkowicie czarne, a tęczówki raziły mocną czerwienią. Nie wyglądała przyjaźnie, tyle mógł z pewnością stwierdzić.

Przeciwnicy powoli się oddalali, wciąż zwróceni twarzami do przybyszki, jakby bali się odsłonić.

– Co jest?! Dasz im tak po prostu odejść? – krzyknęła Castia.

– Tak – odpowiedziała kobieta tonem, który nie akceptował żadnych prób polemiki. Po prostu stała i obserwowała, jak tamci znikali w mroku nocy.

Blondynka ponownie prychnęła. ,,Jak wyjątkowo wredny kot'' – pomyślał Arthur.

– Porozmawiamy w cieplejszym miejscu. Niedaleko jest teleport, zabierajmy się stąd.

– Zaraz, wyjaśnicie mi, co się tu wyprawia?! – osiemnastolatek powoli odzyskiwał kontrolę nad własnym ciałem. Adrenalina wciąż buzowała mu w żyłach, ale zdołał uspokoić oddech.

– Arthurze, oto najmniej groźny wampir na całym świecie. Poznaj Azareę – słynną Samotną Królową, niepoprawną idealistkę i pacyfistkę, założycielkę Czwartego klanu, który liczy sobie jednego członka. Właśnie, gdzie Eliaz?

– Jak mówiłam, teleport był źle skalibrowany. Mnie wywaliło jakieś dziesięć kilometrów stąd, ale nie mam pojęcia, gdzie on się podział. Dołączy do nas później.

– Zaraz, ja wciąż mam pytania! – Arthur nie zamierzał się poddawać. – I to całkiem sporo pytań!

– A pozwolisz, że odpowiemy na nie w domu, przy kominku? – Czarnowłosa uśmiechnęła się, lecz nieludzkie oczy całkowicie zniwelowały urok tego gestu, a jedynie nadały jej groteskowego wyglądu.

– Dobra, a co z nim? – Osiemnastolatek wskazał na półprzytomnego mężczyznę, którego noga była wygięta pod dziwnym kątem.

– Dobijamy – mruknęła Castia.

Szklany pogłosOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz