V.

670 59 21
                                    

Specjalna dedykacja dla @Shizuru-kun 

____________

Yuuri westchnął. Rozmowa z Phichitem zostawiła go z mieszanymi uczuciami. Mógł w jej trakcie uporządkować sobie pewne rzeczy i upewnił się, że posiada wspierającego przyjaciela. Z drugiej strony Taj czasami przekraczał granice jego komfortu. Mimo wszystko cieszył się, że zadzwonił.

Następną godzinę spędził na przeglądaniu otrzymanego pdfu i podanych linków. Co jak co, ale Phichit ze swoimi specjalistami naprawdę się postarali. Szybko dowiedział się więcej o trapiących go kwestiach oraz rzeczach, o których wcześniej nawet nie pomyślał. Wciągnął się dość mocno w temat, nerwowo miętoląc kwiatowe origami leżące na biurku, kiedy usłyszał zbliżające się z korytarza kroki. Przyzwyczajony do nierozumiejącego pojęcia prywatności współlokatora jakim był Phichit, Yuuri bez zawahania wyłączył wszystkie podejrzane okienka, zostawiając tylko na wpół wypełniony formularz dla związku łyżwiarskiego.

Wiktor, taszcząc ze sobą dwie torby, zapukał i wszedł, nie oczekując nawet odpowiedzi.

- Yuuuuuri~ - zaśpiewał, rzucając pakunki na łóżko, a siebie na mężczyznę.

Japończyk odetchnął ciężko, gdy przysiadło na nim kilkadziesiąt kilo żywej wagi, obejmujące go i obsypujące na oślep pocałunkami.

- Wiktor, uspokój się, nie jesteś pudlem! –zawołał, nie mogąc się jednak powstrzymać od śmiechu.

- Stęskniłem się – zamruczał Rosjanin, między całusami w, i tak już pooznaczaną szyję.

- Nie widzieliśmy się może ze trzy godziny... Kupiłeś wszystko, co chciałeś? - Krzesło zaskrzypiało ostrzegawczo.

- Tak! Wasza mieścina ma jednak parę sensownych sklepów, choć i tak musimy kiedyś wybrać się na porządne zakupy do Fukuoki. - Wiktor odsunął się trochę, łapiąc kontakt wzrokowy z partnerem. - Pokazać ci, co zdobyłem?

- No, pokaż, pokaż... - rzucił Yuuri tonem, jakim zachęca się małe dzieci do pochwalenia się zwierzątkami z plasteliny zrobionymi w przedszkolu.

Wiktor wstał, odraczając na chwilę groźbę zawalenia się bogu ducha winnego krzesła, i chwycił porzucone wcześniej torby.

- Chciałem kupić pamiątki dla paru znajomych w Moskwie. Nie pamiętam nigdy kto co lubi, więc poprosiłem Minako o doradzenie mi jakichś pewniaków. W ten sposób ostatecznie nabyłem te słodycze. Chyba nawet już je tutaj jadłem, takie znajome się wydają... - Wyciągnął kilka paczek Pocky różnego rodzaju. - One są dobre i japońskie, prawda?

- Ja w sumie mało jem słodkiego, ale tak, jako pamiątki są idealne – przytaknął Yuuri. - Rodzina wysyłała mi czasami paczki do Detroit i rozdawałem Pocky znajomym. Wielu zasmakowało i potem nagabywało mnie o więcej. Phichit szczególnie polubił pomarańczowe.

- O, to wspaniale – ucieszył się Wiktor, przysiadając na łóżku i grzebiąc w siatkach. - Kupiłem trochę na zapas, jeszcze nie zdecydowałem, komu je dam. W końcu nigdy nie wiadomo, kiedy natknie się na kogoś, przed kim trzeba udawać, że się o nim pamięta. Mam też inne dziwności, jakieś cukierki o smaku tej waszej niedobrej fasoli i KitKaty. Mili dam te z zieloną herbatą, niedawno pisała do mnie z przypomnieniem, że mam o niej nie zapomnieć i przywieźć coś dobrego, a że mi smakują, to jej też powinny. O, a to mam dla Jakowa.

Rosjanin wyciągnął najbardziej kiczowatą śnieżną kulę z miniaturą zamka Hasetsu, jaką musieli mieć w sklepie z pamiątkami. Yuuri rozważał skomentowanie tego, ale ostatecznie tylko pokiwał głową z rezygnacją. Przyjrzał się za to rozłożonym na łóżku słodyczom. Z jakiegoś dziwnego powodu zrobiło mu się smutno.

Dwóch panów w łóżku (nie licząc psa)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz