#6- Black?

1K 60 10
                                    

Na jednym spotkaniu z tajemniczym, czarnym psem się nie skończyło. Każdego wieczora przychodziłam pod to samo drzewo. Zawsze byłam sama a pies podchodził do mnie jak gdyby nigdy nic. W obecności stworzenia czułam się bardzo dobrze. Nawet można powiedzieć, że czułam się jakby koło mnie siedział człowiek. Zawsze rozmawiałam z nim jak z przyjacielem. Jednak wtedy nie wiedziałam kim on jest naprawdę... Tamtego dnia moje życie się zmieniło. Czy na dobre? Nie jestem w stanie tego powiedzieć.

W tej chwili wychodzę z mojego pokoju. Po cichutku aby nikt mnie nie usłyszał. Jestem już w PW nagle patrzę a na kanapie siedzi Fred. Chłopak mnie zauważył.

-Co tu robisz?- zapytał pierwszy.

-O to samo mogę zapytać ciebie- stwierdziłam.

-Ale tego nie zrobiłaś- powiedział.

-Idę na spacer po błoniach- powiedziałam. Fred uśmiechnął się łobuzersko.

-Z wielką chęcią pójdę z tobą.- powiedział uśmiechnięty.

-Nie-e- pokręciłam przecząco głową. -Wolę spacery w samotności- powiedziałam. Chciałam już sobie pójść ale ktoś mi przeszkodził. Tym ktosiem jak się domyślacie był... George. Chłopak posadził mnie na kanapę tuż obok Freda.

-Skąd Ty się...?- chciałam zapytać ale mi przerwał. Debil jeden.

-To my zadajemy pytania- powiedział poważnie. Ja na to wszystko przewróciłam oczami. -Gdzie się wybierasz?- zapytał.

-Idę wysadzić pół szkoły w powietrze.- powiedziałam sarkastycznie.

-Bez nas!?- zapytali oburzeni.

-Tak. A teraz idę na błonie. Pa!- wstałam szybko z kanapy i wybiegłam przez obraz. Wiem, że chłopaki za mną biegli ale ja mam lepszą formę. Skręciłam w prawo. Jeszcze tylko kawałek. Jak chłopaki byli daleko za zakrętem ja zamieniłam się w czarnego wilka. Już po chwili siedziałam pod drzewem jak człowiek. Słyszałam, że ktoś to idzie. Za nim jednak się odwróciłam to ta osoba przyłożyła mi do ust rękę. Kątem koka widziałam sprawcę. To był Syriusz Black. Zaczęłam się wyrywać ale on był silniejszy. Mężczyzna zaprowadził mnie do Wrzrszczącej Chaty przez tunel pod Bijącą Wierzbą. Weszliśmy do jakiegoś pokoju. Byłam przestraszona. W jednym pokoju z seryjnym mordercą. Wyobraźcie sobie to. Moje ręce drżały tak jak nigdy w życiu. Mogłam nie uciekać bliźniakom.

-Gdzie jest Harry Potter?- zapytał dosyć miłym tonem.

-Myślisz, że ci powiem? Prędzej sama rzucę na siebie Avadę- słowa same wypływały mi z ust.

-Nie chcę nikogo zabić. Ja pragnę wam wszystko wyjaśnić.- zrobił krok w moją stronę a ja wyciągnełam różdżkę. -Eksperiarmus!- magiczny patyk wyleciał mi z ręki. Na moje szczęście umiem się bić. Tak wiem dziewczyna która umie się bić. Tak się składa, że przy Cedricu jak nie umiesz mu przyłożyć to spierdalaj pięć kilometrów dalej. -Lissa ja nie chcę Cię skrzywdzić. Harry jest moim siostrzeńcem. Przyszłem mu wszystko wytłumaczyć.

-To po co ci ja?- zapytałam.

-Ty też zasługujesz na wyjaśnienia. Ty Lissa jesteś moją córką...

I jest kolejny rozdział. Nie mam pomysłu na notatkę więc... Do następnego!

Kocham cię Freddi <3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz