Nina
(2 lata później)
Nigdy nie kłamałam.
Zawsze starałam się kierować prawdą. Uważałam, że bycie szczerą wyróżnia mnie spośród obłudnego społeczeństwa. I bardzo mi to odpowiadało. Moje życie nie było otoczone fajerwerkami, ale bardzo je ceniłam. Nie byłam, więc nawet zmuszona do kłamstwa.
Cóż... wszystko, co dobre musi się kiedyś skończyć i to właśnie wtedy zostałam zawodowym kłamcą. Byłam w tym mistrzem, mimo iż naprawdę tego nie chciałam. Nie miałam zbytnio wyboru.
Zmusili mnie do tego ludzie...
-Przepraszam, wolne?
Spoglądam na dziewczynkę stojącą naprzeciw mnie. Wskazuje małym paluszkiem na siedzenie obok.
Potrząsam głową, budząc się z amoku myśli.
-Oczywiście - odpowiadam.
Nie ma Ona więcej jak sześć lat. Na twarz opadają jej blond loczki, które dodają jej ogromnego uroku przy głębokich, niebieskich oczach. Rozpościera się wygodnie i się do mnie uśmiecha. Odwzajemniam go. Jest bardzo śliczna. Z małego plecaczka wyjmuje książkę. Poniszczona okładka sklejona jest taśmą klejącą, a jej stronnice są równie mocno zniszczone. Rozczytuję tytuł: Brzydkie kaczątko.
Marszczę brwi.
Jak ta mała istotka jest w stanie przeczytać tak ciężką lekturę? I podstawowe pytanie: dlaczego do cholery podróżuje sama?!
Odchrząkuję.
-Ekhm, mogę spytać gdzie zmierzasz?
Zadaję pytanie delikatnie. Ona przesuwa swój wzrok z książki na moją twarz. Jej wielkie, modre oczy mrugają intensywnie.
-Mój brat buduje zamki. Jeszcze nigdy mi żadnego nie pokazał. A ja tak bardzo chcę zobaczyć te zamki!
Wydmuchuję powoli powietrze.
Kompletnie nie mam pojęcia o czym ta dziewczynka do mnie mówi, jednak wdrążam się z nią w głębszą rozmowę.
-A czy twój brat wie, że chcesz go odwiedzić?
Mała marszczy czółko.
-Oczywiście, że nie.
Panikuję.
-Co?! Dlaczego...?
Wywraca oczami i zakłada rączki na piersi.
-Bo wtedy nie pozwoliłby mi przyjechać. Musiałabym zostać w tym okropnym domu z mamą i tatą. A tak może przynajmniej zobaczę zamki.
Ściągam usta w prostą kreskę.
Uciekła z domu. Przedszkolanka wsiadła sama do pociągu i uciekła z domu, żeby jechać do swojego brata. Od razu zaczyna mi coś nie pasować. Lustruję ją dyskretnie wzrokiem i stwierdzam, że nie ma zniszczonych ubranek. Jej twarz również nie jest wychudzona, jak to bywa u biednych dzieci. Wygląda na zadbaną. Dlaczego, więc powiedziała z takim smutkiem i goryczą o swoich rodzicach?
-Mogę spojrzeć na twój bilet? - Zadaję to pytanie, licząc że wysiada na najbliższej stacji.
Wzrusza ramionami i wyciąga z kieszeni kawałek papieru. Podaje mi go, a ja staram się ukryć moje przerażenie.
-Jedziesz bardzo daleko. Osiem godzin to naprawdę długa podróż- mówię, wciąż spoglądając na stację wypisaną na bilecie, jako końcowa. Ale dziewczynka zdaje się tym nie przejmować. - Masz jakieś jedzenie na drogę?
CZYTASZ
Namaluj mi niebo
Teen Fiction"-Nie zapomnisz? Kładę rękę na klatce piersiowej, gdzie znajduje się serce. -Obiecuję, że nie zrobię tego nigdy."