Rozdział V

8 0 0
                                    


Nina

-Nina! Musisz tam ze mną pójść! Wygraliśmy naprawdę ciężki mecz i musimy to oblać – mówił Oskar w noc, którą wolałabym na zawsze wymazać ze swojej pamięci.

Westchnęłam głośno, kapitulując. Namawiał mnie od pół godziny i ani razu nie podniósł na mnie głosu, jakby wiedział że w końcu mu się uda. Cóż, miał rację.

-W porządku, bądź u mnie za dwadzieścia minut – powiedziałam, na co zareagował zwycięskim okrzykiem.

Dokładnie piętnaście minut później byłam na dole. Stałam przy lustrze i malowałam usta błyszczykiem, kiedy podeszła do mnie mama.

-Wybierasz się na randkę z Oskarem?

Byliśmy ze sobą już prawie rok, a rodzice mojego chłopaka to dobrzy przyjaciele moich rodziców. Nie byłam, więc zdziwiona, gdy mama od razu go zaakceptowała, wiedząc że jest z wierzącej i katolickiej rodziny. U taty z kolei trochę to trwało, ponieważ był to pierwszy chłopak jakiego przyprowadziłam do ich domu. Z czasem jednak i on się do niego przekonał. Oskar zawsze odstawiał mnie do domu przed czasem, nie pił alkoholu ani nie brał papierosów do ust. Nie mieli się, więc o co martwić.

Ja też tak myślałam, ale nie wiedziałam, jak bardzo się wtedy myliłam.

-Tak jakby. Jego znajomi organizują imprezę z okazji zakwalifikowania ich drużyny do finału. Teraz, kiedy pokonali ósemkę mają naprawdę duże szanse na mistrzostwa krajowe – oznajmiłam, ścierając z ust nadmierną ilość błyszczyku.

Moja mama pokiwała głową z podziwem, poczym krzyknęła do taty:

-Słyszałeś, kochanie? Ten młody człowiek jest naprawdę zdolnym chłopakiem!

-To dobrze – mruknął tata, nie podzielając entuzjazmu mamy. – O której masz zamiar wrócić?

-Nie mam pojęcia, pewnie koło dwunastej – odpowiedziałam, wiedząc że będzie zadowolony.

-W porządku. Baw się dobrze – odpowiedział, na co podeszłam dać mu buziaka w policzek i przekonać, że na pewno będę.

Chwilę potem na naszym podjeździe rozległ się dźwięk klaksonu. Chwyciłam, więc torebkę i bez większego ociągania wybiegłam z domu.

Oskar stał oparty o drzwi swojego samochodu, uśmiechając się do mnie. Mierzył mnie jednocześnie wzrokiem i chyba podobało mu się to, co widzi, gdyż uśmiech na jego twarzy rósł z każdym moim krokiem. Mnie również podobał się widok, jaki miałam przed sobą. Miał na sobie białą koszulę z podwiniętymi rękawami, która idealnie opinała jego wyrzeźbione ciało, oraz piaskowe, eleganckie spodnie. Patrząc wtedy na niego, byłam dumna z tego, że jest mój.

-Wyglądasz olśniewająco – szepnął w moje ucho, wcześniej całując w policzek. Doskonale wiedział, że moja mama stoi w oknie, dlatego trzymał swoje maniery jak na najwyższym poziomie.

-Ty też wyglądasz niczemu sobie – powiedziałam, na co z jego gardła wydobył się śmiech. Otworzył mi drzwi od strony pasażera, by za chwilę ruszyć w pełną gwiazd noc.

W drodze na imprezę rozmawialiśmy głownie o jego sukcesie. Cieszył się jak dziecko, ponieważ miał szansę na spore stypendium sportowe oraz dostanie się do klubu, który szkoli najlepszych piłkarzy w kraju. Byłam tak zaoferowana rozmową z nim, że nawet nie zauważyłam, jak parkuje pod swoim domem.

Zmarszczyłam brwi i zwróciłam się do niego pretensjonalnym tonem:

-Dlaczego nie powiedziałeś mi, że to Ty organizujesz imprezę?

Namaluj mi nieboOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz