Rozdział 1

666 40 4
                                    

-Szybko... szybko...-Mruczałam, sama do siebie zabierając wszystkie rzeczy do torby. Nie zdarzyłam jeszcze zjeść obiadu po szkole, a już trzeba do pracy. Pracuje, dorywczo wszędzie gdzie się da. Dzisiaj będę pracować w kawiarni. Może tam zatrzymają mnie dłużej. Oby. Ubierając, buty zaczęłam przeliczać wszystkie pieniądze, jakie mam na koncie. Utrzymanie mieszkania, jedzenie (chodź i tak oszczędzałam, na tym, jak się da), rodzice sypną jeszcze groszem (niewystarczająco), opłata za telefon, stypendium socjalne. Same plusy i minusy. Pod koniec miesiąca zawsze zostaje tylko z kilkoma groszami. I z czego mam oszczędzać na przyszłość? Załamana zamknęłam pośpiesznie drzwi. Założyłam słuchawki, by chodź, trochę poprawił mi się nastrój. Udało się. Pokonałam drogę szybkim krokiem. Wyrobiłam się w 10 minut. Idealnie. Jednak gdy człowiek pozytywnie się nastawi, to jakoś zawsze wyjdzie. Otworzyłam nieśmiało drzwi. Lekko poddenerwowana podeszłam do lady.
-Dzień dobry. W czym mogę służyć?- Spytał rozpromieniony chłopak w różowym fartuchu, co trochę bardziej mnie ośmieliło. 

-Dzień dobry. Ja w sprawie pracy...- Zaczęłam, ale przerwał mi gwałtownie, aż podskoczyłam.

-Je Woo Choi!- Krzyknął uradowany i klasnął w ręce. Zdziwił mnie jego entuzjazm.

-Będę twoim szefem. Chodź. Zobaczymy, co potrafisz.-Powiedział i otworzył mi drzwiczki. Ja posłusznie poszłam za nim. Weszliśmy do kuchni.

-Zrób mi café latte.-Zakomenderował mi mój prawdopodobnie przyszły szef. Zabrałam się do dzieła. Poszło mi to szybko.

-Ile cukru?-Spytałam, wpatrując się w filiżankę.

-Jak parzysz, kawę dla klienta nie słodzisz.- Poinformował mnie na przyszłość.

-Dobrze... ale teraz nie chce pan z cukrem?- Spytałam grzecznie.

-Dwie łyżeczki. I nie pan, tylko Jin. Nazywam się Kim Seok Jin i nie ma aż tak dużej różnicy wieku, więc... Jin.-Powiedział i zaśmiał się. Język mu się poplątał. Również się zaśmiałam. Dodałam pianki do kawy i postawiłam przed Jinem. Chłopak wziął filiżankę i zaczął się zaciągać.

-Ładnie pachnie...-Zaczął, ale przerwał aby napić się kawy. Po łyku jego oczy otworzyły się szeroko.

-Zatrudniam cię. Chodź, podpiszemy papiery.

Uśmiechnęłam się od ucha do ucha i podążyłam za blondynem do stolika.
Gdy pokazałam, mu moją CV otworzył ze zdziwienia buzię. Zapisałam tam wszystkie moje prace dorywcze.

-Szok... Skąd ty tyle tych prac nabrała?- Spytał zszokowany.

-Z miesiąca na miesiąc muszę dużo płacić za mieszkanie itd.

-A rodzice?

-Czuję, że nie chcą mnie znać. Szkoda trochę, bo przynajmniej żyją sobie na poziomie, wysyłają mi niby pieniądze... ale co to jest?- Spytałam retorycznie.

-Biorę cię na stałe.

-Jej. Dziękuję.-Powiedziałam, z uśmiechem ukłoniłam się. 

-Nie ma za co. Przyjdź jutro po szkole dobrze?

-Dobrze.- Powiedziałam i skierowałam się do wyjścia. Nie spodziewałam się, że tak wcześnie skończę. Zdarzę jeszcze poczytać i coś zjeść.

-Wyśpij się dobrze, bo jutro będzie duży ruch.-Ostrzegł mnie ciemnooki.

-Dobrze. Dziękuję jeszcze raz. Do widzenia.- Powiedziałam z nieśmiałym uśmiechem.

-Do widzenia.- Powiedział i pomachał mi ręką.

Smok |Jimin|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz