XIII

969 132 4
                                    

02.09.2014

Zgubiłem się. I wiem, że wylewanie swoich emocji na nic nie warte kartki papieru niczego nie zmieni. Jednak robię to, bo nie mogę sobie poradzić. Nie jestem w stanie całkowicie wyłączyć swoich emocji i tego dudniącego w moim sercu uczucia, gdy tylko go widzę. Kiedy ukradkiem spoglądam na niego, gdy przechodzi po schodach albo gestykuluje, żywo z kimś rozmawiając, żar oblewa całe moje ciało, a ja nie mogę nic z tym zrobić. Przegrałem. Od dnia naszej kłótni codziennie powtarzam to słowo. Czuję, jak powoli wykańcza mnie od środka, jak odbiera oddech i dusi. Mimo to, nadal lubię wspominać. Z przyjemnością myślę o jego nieśmiałym uśmiechu, pięknych, świecących jak miliony gwiazd oczach, o których mógłbym mówić całymi dniami. Nienawidzę tego. Nienawidzę siebie i niebiańskiego chłopca, który już dawno zawrócił mi w głowie. Przez tą brudną, nieczystą miłość, którą go darzę, nie umiem zachowywać się normalnie. Nie potrafię być człowiekiem. Nadal pamiętam jego świecące od łez oczy, trzęsące się ręce i zastygający w powietrzu oddech. Ten widok towarzyszy mi, gdy tylko otworzę oczy, witając nowy dzień. Wypalam się. Jak świeca na opuszczonym grobie, która za chwilę zgaśnie i prawdopodobnie zostanie wyrzucona i zgnieciona. Jak słońce, które kończąc swoją wędrówkę po błękitnym niebie, daje szansę księżycowi choć na chwilę zabłysnąć. Boję się. Nie chcę go stracić, choć praktycznie nigdy go nie posiadałem. I wiem, że nie ma już odwrotu. Nigdy mi nie wybaczy. Ja sam nigdy sobie nie wybaczę. Zniszczyłem wszystko, co razem stworzyliśmy i zdaję sobie sprawę, że nigdy nie poukładam tego z powrotem.

Z hukiem zamknął gruby pamiętnik, nie chcąc widzieć go nigdy więcej w swoim życiu. Miał ochotę go spalić, zniszczyć, zrobić wszystko, aby zniknął. Tak samo chciał zrobić ze wszystkim, co go otaczało. Nadmiar nowych informacji przepełniał jego głowę, a on sam powoli tracił nadzieję. Wszyscy przekonywali go, aby małymi krokami przyzwyczajał się do zaistniałej sytuacji. Jednak on wypierał się wszystkiego. Każdej najmniejszej rzeczy, jakiej rzekomo dokonał. Czuł się, jakby Bóg dał mu szanse na lepsze życie, dając mu nową duszę, a on musiał znosić grzechy swojego poprzednika. Nie rozumiał, dlaczego to wszystko przytrafiło się właśnie jemu. Chociaż przeglądając swoje stare zapisy w znienawidzonym już zeszycie, dowiadywał się, że był złym człowiekiem i poniekąd sobie na to zasłużył. Momentami nie mógł pojąć własnej głupoty i był najzwyczajniej w świecie zły na samego siebie. To wszystko doprowadzało go do szału. Czuł się, jakby był niestabilny umysłowo, co po części było zgodne z prawdą. Jednak za wszelką cenę nie chciał w to uwierzyć. Jedyne, czego pragnął, to spokojne, ciche życie. Z bezsilności zamknął oczy, odchylając głowę do tyłu, wspominając moment, który zmienił jego funkcjonowanie o trzysta osiemdziesiąt stopni.

- J-jak to? - odezwał się szatyn, który z szokiem wpatrywał się w lekarza, nie będąc w stanie w nic uwierzyć. - Co ma pan na myśli, mówiąc ,,amnezja afektywna''?

- Mam na myśli to, że pacjent z powodu niechęci do zniesienia trudnej dla niego rzeczywistości lub przeszłości stracił całkowitą pamięć, łącznie z własną świadomością. - powiedział formalnym tonem starszy mężczyzna, z żalem wpatrując się w niewzruszonego niczym blondyna, leżącego na białym, szpitalnym łóżku.

- Czyli? - dopytywał Luhan, nie potrafiąc wypowiedzieć tego na głos.

- Czyli nie ma pojęcia kim jest, gdzie się obecnie znajduje, nie pamięta swoich znajomych, czy nawet własnej rodziny. - westchnął doktor, dla którego ta sytuacja również nie należała do najprostszych.

Drobny chłopak zaczął się niebezpiecznie chwiać, przez co znajdujące się w pokoju pielęgniarki natychmiast go złapały, w obawie, że mógłby upaść. Szatyn czuł, jak traci oddech, a jego oczy ponownie zapełnia bezbarwna ciecz, kompletnie zamazując mu obraz. Jego wzrok natrafił na spojrzenie blondyna, który patrzył przed siebie z pustym i wyssanym z emocji wyrazem twarzy. Gdy udało mu się skrzyżować z nim spojrzenia, poczuł jakby wszystko się skończyło. Jakby nic nie miało już znaczenia. Blondyn nie wiedział, kim jest, nie pamiętał kompletnie nic. W jego głowie wirowało, a w powietrzu czuł nieprzyjemnie unoszącą się atmosferę. Było mu duszno. Było mu duszo i źle, gdy patrzył na zawiedzionego szatyna, który z nadzieją spoglądał w jego oczy. Nie miał pojęcia kim jest ten drobny chłopiec, a przede wszystkim, nie wiedział nawet, jak się nazywa.

𝐔𝐧𝐰𝐚𝐧𝐭𝐞𝐝 𝐒𝐰𝐞𝐞𝐭𝐢𝐞 [𝐜𝐡𝐚𝐧𝐛𝐚𝐞𝐤] [𝐡𝐮𝐧𝐡𝐚𝐧]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz