Rozdział XXXIII (ONA)

124 11 0
                                    

        Zaprowadził mnie na łódź. Podróż trwała straszliwie długo! Z niecierpliwością wypatrywałam z daleka królestwa Hadesu.

W końcu wyskoczyłam z łodzi i skierowałam się w stronę tych jakby wielkich bramek lotniczych. Wszędzie obok mnie szwendały się duchy zmarłych. Snuły się one bez słowa, tworząc niemy tłum, którego obecność wprawiała mnie w ogromny dyskomfort. To tak, jakbyś był sam w pokoju, lecz miałoby one okna weneckie. Niby jesteś sam, ale nie do końca.

Zapamiętaj, Hades to przygnębiające miejsce- pomyślałam.

Kiedy byłam już w miarę blisko bramek zauważyłam wielkiego trójgłowego psa. Cerber. Na chwilę przystanęłam, a lekki strach zaczął kłóć mnie w brzuch. Kiedy jednak zwierzę nawet nie spojrzało na mnie, odetchnęłam z ulgą. Przeszłam przez bramkę z napisem- „Zejście bezpośrednie". Starałam się nie patrzeć na tłum ludzi, a raczej duchów. Dotarłam na Pola Elizejskie. Pewnie każdy marzy, aby tam spędzić resztę życia. Cóż porównując do pozostałej części Hadesu... Nie ma porównania.

Wtedy ujrzałam dom władcy zmarłych. W sumie wyglądał jak Olimp, tylko że był jakby w negatywie. Siedziba Zeusa była biała, a dom Hadesa czarny. Tam na górze wyglądało zapraszająco, a "mieszkanko" pana zmarłych odpychająco.

Wróciłam myślami na ziemię, a raczej do Podziemia. Nie chciałam wchodzić do domu Hadesa, ale nie miałam jednak wyjścia. Musiałam z nim porozmawiać. Szczerze? Nie wiem nawet dlaczego, ale po prostu tak czułam. Chyba każdy by tak zrobił na moim miejscu, chyba że ja jestem takim odmieńcem.

Weszłam do wielkiego pomieszczenia wykonanego z czarnego marmuru i ozdobionego spiżem. Przede mną uchyliły się wielkie drzwi. Bez cienia strachu przeszłam przez nie. Ujrzałam wysokiego na około trzy metry mężczyznę z bladą jak papier skórą, czarnymi włosami, tego samego koloru oczami, ubranego w czarną togę. Emanowała od niego potęga i władza. Siedział na swoim tronie zrobionym z ludzkich kości. Obok stał pusty tron Persefony. Uklęknęłam przed Hadesem.

-Panie -powiedziałam, lecz nie odważyłam się spojrzeć w jego oczy. Ogólnie zdziwiłam się, że mogłam mówić, a nie wydawać z siebie jakieś dziwne dźwięki podobne do wiatru.

-Powstań -powiedział głębokim głosem.

Wstał z tronu, jednak zmniejszył się i był teraz rozmiarów normalnego człowieka. Podniosłam się, a Hades przyglądał mi się uważnie.

-Myślę, że musimy porozmawiać, nieprawdaż? -zimny, obojętny głos wypełnił mi uszy.

-Tak, panie -cały czas zachowywałam dystans.

-Przejdźmy się -zaproponował. Ruszyliśmy w stronę ogrodu. Miejsce było naprawdę niezwykłe. Ciemne, ale też nieprzeciętne oraz zapadające w pamięć. Poza tym było wielkie, wprost ogromne.

-Opowiedz mi wszystko od początku -zażądał. Nie silił się na uprzejmość.

-A od kiedy jest początek? -uśmiechnęłam się.

-Od czasu zaczęcia chodzenia do Obozu Błogosławionych -odparł.

I opowiedziałam mu wszystko, no może... Prawie wszystko. Tak, kłamstwo to moja największa wada. Powiedziałam mu jak trudno było mi w Polsce, jak uciekłam z Obozu Błogosławionych do Obozu Herosów, to jak wylądowałam na Argo II, jak zakochałam się w Nico (tak, to też), jak go wyleczyłam, jak tańczyliśmy poloneza.

-Jak weszłam do zamku Boreasza, cóż... Poczułam się dziwnie. To może ten ventus, albo coś innego... Weszłam do jego „sali tronowej z posągami" i odbyliśmy dość nieprzyjemną rozmowę, lecz w końcu wyciągnął ze mnie ventusa. Później jednak zaatakował. Próbowałam się bronić, ale strzelił lodem w moje serce jakieś dziesięć razy. Nie miałam szans, aby przeżyć. Pojawił się Nico i oddał mi swoją energię życiową. Nie mogłam się z tym pogodzić, dlatego oddałam swoją nieśmiertelność, za jego życie. Tym sposobem i ja bym żyła i on. Jednak Boreasz przebił mi serce mieczem, kiedy byłam już śmiertelniczką i mnie zabił... W końcu wylądowałam tutaj.

Zamknęłam oczy. Z trudem powstrzymałam łzy. Kiedy je otworzyłam Hades patrzył na mnie jak lew na swoją ofiarę. Jego wzrok zdawał się mówić: "Czy zacząć jeść od góry, czy od dołu?" Chwilę potem to spojrzenie zniknęło zastąpiło je współczucie. Westchnął.

-Nico był tu dzisiaj -rozbudziłam się, kiedy to Hades zaczął opowiadać.- Straszliwie rozpaczał. Nie chciał się zgodzić, aby poświęcić twoją nieśmiertelność za jego życie. Krzyczał, że nie pozwala. Jednak i tak nie miał nic do powiedzenia. Bardzo mnie zastanawia... Skąd wiedziałaś jak oddać nieśmiertelność na życie drugiego człowieka?

-Dyrektorka w Obozie w Polsce mi powiedziała, że kiedyś będę musiała tego użyć. To jest chyba jakiś typowo polski sposób. Formułka i trochę ichoru -kłamstwo przyszło mi z łatwością.

-O czymś takim jeszcze nie słyszałem... -zamyślił się.- Nico poleci do Polski, do Chęcin, aby znaleźć tam różę, która przywróci każdego ze zmarłych. Strasznie zapalił się na tę wizję. Mam taki pomysł... Może chciałabyś zostać Białą Damą w Chęcinach?

-Tak, bardzo proszę, panie -odparłam.

Zaczął mówić coś po starogrecku. Jedyne co zrozumiałam było to, co powiedział na koniec:

-Zmieniam tarczę z drewnianej na spiżową, daję dodatkową ochronę przed śmiercią i moje błogosławieństwo aż po wsze czasy.

W tym momencie wystrzeliłam gdzieś z prędkością światła. Po chwili stałam pośród ruin zamku Chęciny.



______

Jak wam się podoba opowieść z punktu widzenia naszej głównej bohaterki?

Mam nadzieję, że w miarę.

Piosenki, które są dodane do rozdziału są tymi, których głównie słuchałam podczas poprawiania, bądź pisania tekstu.



Do czwartku!

N.A.

Prawda za miłość (ZAWIESZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz