Wbiegłem do lochów, "trybem wojennym" odnajdując Gilberta i stopując obok niego. Wziałem kilka głębszych oddechów.
Prusak podał mi moją szkolną torbę.
- Danke - podziękowalem, bezwiednie przechodząc na niemiecki.
- Lukasiei!! Matka cię nie nauczyła, że spóźnianie się to brak szacunku dla dorosłego??
Podnoszę wzrok. Od kiedy pozwalają uczyć człowiekowi, który odpycha samym wyglądem?
Nigdy nie rozumiem nauczycieli, którzy jawnie nienawidzą dzieci. Są nauczycielami. Chcieli nimi zostać. A nauczyciel uczy dzieci. Jak ma je czegokolwiek nauczyć, skoro ich nie cierpi?
Przede mną stał właśnie taki typ nauczyciela.
Tłuste czarne włosy do ramion, ziemista cera, krzywy nos, czarne bezduszne oczy, czarne szaty podkreślające bladość skóry i tłustość włosów.
Moje zmysły projektanta mody głośno protestowały, krzycząc w agonii. To był rozbój w biały dzień. Ten człowiek to czyste zło!!!
Uspokój się, Feliks. Nie wywołuj 2p.... Spójrz na niego z wojskowej strony.
Hmmm.... Oczy ciskające mentalne błyskawice, tak, był na mnie wściekły. Ledwo widoczne pod szatami, napięte mięśnie. Brał mnie za zagrożenie.
Lekki skurcz oczu w kierunku siedzącego obok mnie Gilberta i zajmującego dwa miejsca dalej blondynka.
... Gilbert z reguły jest wilkiem alfa. Dawno temu nauczył się, jak wydzielać aurę pana i władcy. Dzięki temu inni nie kombinowali w jego obecności.
Tylko na mnie to nie działa.Ja z kolei nie wyglądam na zagrożenie. Większość zapomniała kim byłem w XV-XVII wieku. Lekceważyli mnie. Wykorzystałem to jako tarczę.
- Entschuldigung , Lehrer. Ich heiße Feliks Łukasiewicz. Fe-liks Łu-ka-sie-wicz. - odparłem, wciąż po niemiecku. Ten mnie zeskanował od stóp do głów.
- Można wiedzieć, dlaczego ukradłeś jakiejś dziewczynie mundur, Lukasiewi?
Naburmuszyłem się. Nikt mi nie będzie mówił, że kradnę. I nie będzie się czepiał mojego stylu ubierania.
- To jest mój mundur. - skrzyżowałem ręce na piersi.
Kątem oka zobaczyłem, jak zdecydowanej większości braci uczniowskiej upadają kopary. Ciekawe, czy wzięli mnie za dziewczynę, jak kiedyś Francja, czy szokuje ich tylko fakt założenia dziewczęcego mundurka?
- Minus pięć punktów dla Gryffindory za pyskowanie do nauczyciela, Lukasiewi. I kolejne dziesięć za niestosowny mundur.
Wzrok "wampira" ciskał błyskawice. Chcesz wojny z Polakiem? To ją dostaniesz. Lepiej zaklep sobie łóżko w dobrym szpitalu, bo masz dosłownie przerąbane.
- W szkolnym regulaminie nie ma reguły określającej formę i krój szkolnych mundurków, profesorze.
1:0 dla Feliksa.
Opłacało się wycyganić szkolny regulamin od Arthura. Jak już wsześniej wspominałem, dla osoby która żyła dwieście lat pod czyjąś okupacją, konspiracja, naginanie reguł i kombinatorka to chleb powszedni.
Ziemista twarz nauczyciela nabrała ciekawej, purpurowej barwy. Tymczasem moja twarz odmówiła posłuszeństwa i rozciągnęła się w uśmiech godny samego Jeff'a the Killer.
I właśnie z tym uśmiechem, do spółki z Gilbertem gdaczącym jak wariat, zacząłem przygotowywać dzisiejszy eliksir. Nucąc utwór "Angel with a shotgun", dziwnie pasujący mi do życiorysu, automatycznie najpierw zdjąłem żeliwny kociołek z ognia (przecież cyna jest trująca!!!) a dopiero potem dorzuciłem kolce jeżozwierza. Zerknąłem na instrukcję napisaną na tablicy. Że co do Stefana Batorego?!! Czy ten skończony debil chce nas wysadzić?!!! Źle napisał instrukcję! Takie numery to przecież dopiero w liceum!! Te dzieci nie miały najmniejszego doświadczenia w eliksirach. Większość z nich nawet nie przeczytała książek, myśląc, że są zaledwie pomocą naukową. Myśleli, że, jak to w normalnej szkole, nauczyciele wskażą im dobrą drogę i będą korygować ich błędy. Żaden normalny jedenastolatek, nie licząc tego antyspołecznego, wymądrzającego się mola książkowego- Granger, nie potrafi powiedzieć, jaka jest różnica w dodaniu kolców przed, czy po zciągnięciu kociołka z ognia.
Ała!
Gilbert wbił mi łokieć w żebra. Znak, że czerwienieją mi oczy i zaczynam wchodzić w tryb 2p mimo kiecki na ciele. Dzieje się tak tylko, jak odczuwam naprawdę silne, negatywne emocje.
Wziąłem głęboki wdech, uspokajając ciało. Stuknąłem Prusy w nadgarstek, czyli po naszemu powiedziałem "dziękuję".
No i nagle słyszę syk. Niejaki Neville Longbottom postąpił zgodnie ze sabotującą instrukcją na tablicy i przepalił swój kociołek. Ludzie, cyna topnieje w 232°C! A płomień pod kociołkiem ma średnio 900°C! Tak szacuję.
- Luksiei!!
Człowieku... kiedy się ode mnie odpiêprzysz??...
- Dlaczego nie ostrzegłeś Longbottoma, żeby dodać kolce jeżozwierza dopiero po zdjęciu kociołka z ognia??!! Chciałeś sobie przypisać zasługi?? Szlaban o dwudziestej!
Że no wiesz??? Jagiełło, ratuj mnieeee!!!! Gdzie jest Sobieski gdy go potrzebujęęę???!!
Gdy ratunek w postaci hufca husarii nie przybył, zostało mi tylko zaciśnięcie zębów, co swoją drogą robię dość często przez ostatnie trzy wieki, i zakończeniu doskonałego wywaru. Eliksiry nie różnią się zbytnio od gotowania. Kiedyś pracowałem anonimowo w jednej z prestiżowych francuskich restauracji. Na kuchni.
Tylko, że tam miałem dobrze oświetlone pomieszczenie, najlepszy sprzęt, pomocnych współpracowników i spoko szefa.Odłożyłem fiolkę z podpisaną próbką eliksiru na biurko profesora, za chwilę ją złapać nogą, gdy "wampir" "niechcący" zrzucił ją łokciem.
Gdy wreszcie zadzwonił dzwon, z ulgą spakowałem rzeczy i wyniosłem się z tego miejsca. Za bardzo przypominały piwnicę Iwana podczas powstania styczniowego.
Ledwo stamtąd wyszliśmy, a Krzyżak chwycił mnie za łokieć i na siłę zaciągnął do Wielkiej Sali.
- Co???
- Komm, Polen. Musisz coś zjeść.
Patrzę jak zaczarowany w jego oczy. Wydają się piękne, mimo koloru kojarzącego mi się wyłącznie z krwią. Prusy mieszka u mnie od czasu "oficjalnego końca" drugiej wojny światowej. To zrozumiałe, w końcu połowa jego dawnych terytoriów należy teraz do mnie. Pamiętam, jak podczas rozbicia dzielnicowego go przygarnąłem. Zagubiony, odrzucony przez innych zakon, nikomu nie potrzebny po zakończeniu wypraw krzyżowych. Dałem mu ziemię, wychowałem go. A ten zrobił mnie w konia.
Dawno mu wybaczyłem.
Kiwnąłem głową, posyłając mu opiekuńczy uśmiech. Gilbert go odzajemnił.
Atmosferę w postaci różowej, świetlistej mgiełki, serduszek, jednorożców tańczących makarenę na tęczy i chórku aniołów wyśpiewujących "Miłość rośnie wokół nas" przerwała Granger, potrącając nas górą książek wysokości Tatr.
Spojrzeliśmy po sobie, tym razem wysyłając drapieżne uśmiechy.
Mieliśmy misję.
Nowa część oddana do czytania. Podoba się? Wyłapałeś/Wyłapałaś jakieś błędy? Napisz komentarz!
Trochę potrwa, zanim dodam następną część, gdyż teraz będę pisać na bieżąco. Skończył mi się zapas rozdziałów... T-T
Jak macie pomysły na moment, kiedy Dumbledore/Snape odkrywa dawną tożsamość Felka jako Harry'ego to piszcie. Czytam wszystkie komentarze.
CZYTASZ
Skrzydła Feniksa
FanficWszechmagia ratuje chłopca z szafki pod schodami i daje mu nowe życie. Tylko że przeszłość, a może przyszłość, zaczyna go doganiać. Prolog wyjaśnia wszystko