Rozdział 1

1K 52 6
                                    

- I wtedy widzieli ją po raz ostatni. - brunet dokończył opowiadać sześciolatkowi po raz kolejny tę samą historię - Dobra Ruben,teraz pora spać. - chciał wstać lecz mała, słaba rączka złapała jego nadgarstek.
- Mam pytanie. Ważne pytanie. - powiedział to poważnym tonem jak na malucha.
- Pytaj śmiało.
- Czy ona wróci? - zielone oczy dwudziestolatka zrobiły się odrobine większe.
- Nie. Nie może. - odpowiedział kręcąc głową.
- A jeśli wróci? Wtedy nas pokona jak te potwory z bajki? - głos mu lekko drżał.
- Ruben bez głupich historyjek. Potem się dziwisz, że spać nie możesz. - odczepił dłoń malca od siebie - Dobranoc. Śnij o jutrzejszym, przepysznym śniadaniu. - miał już wyjść z domku Hypnosa kiedy usłyszał ostatnie westchnięcie.
- Ona była przerażającym potworem, prawda? - spytał się młody, a starszy chłopak pomyślał przez chwilę.
- Trochę tak. - powiedział szybko.
- Dobranoc Percy. - brunet wyszedł z domku.

To już cztery lata...
- Obóz po remoncie generalnym zamienił się w wielkie, greckie polis. Jedną część zajmują domy starszych, a za rzeką mieszkają młodzi, do szesnastego roku życia. Wszyscy moi przyjaciele mają już dzieci, a mnie dalej obrzydzają te małe, śliniące się kulki. Annabeth zawsze chciała mieć dwójkę...
Pochowana poza murami obozu. - otworzył drzwi swojego domku i od razu rzucił się na fotel stojący w przedpokoju - Lapis! - zawołał, a do jego nogi przyczepiła się mała, biała fretka - No chodź. - poklepał swoje ramie, a ta jak na komendę wskoczyła na nie zwijając się do snu.
- Dlaczego to tak wygląda? - myślał dalej syn Posejdona - Od tamtej wojny wszystko uległo zmianie, nawet międzyludzkie stosunki. Piper ma dziecko i innych ludzi gdzieś, żyje we wschodnim imperium. Nico mieszka sam pod najdalszymi murami Hadesu. Chejron przeszedł na "emeryturę" czyli powrócił na zamek Gai, a Pan D dalej chleje wino w swojej pałacowej melinie. Nie brał udziału w Wielkiej Wojnie. Tylko ja tutaj dalej jak skamielina żyje. Wszyscy o mnie zapomnieli więc mogę się zabić, a nikt by nie zauważył. - brunet odłożył delikatnie fretkę na oparcie fotela i poszedł do sypialni. Zdjął skarpety jednym palcem i rzucił je za siebie. Wskoczył na łóżko a pod nim coś się przewróciło.
- Cholera. - powiedział pod nosem i zsunął się na szary dywan. Pogrzebał chwilę między innymi kartonami w poszukiwaniu zguby i trafił na małe, drewniane pudełeczko.
- Zapomniałem o tym całkiem. - powiedział do futrzaka, który przebiegł w poszukiwaniu hałasu.
Odczepił metalowy zameczek i zajrzał do środka.
- Zapomniałem. - powtórzył jeszcze raz. Złapal metalowy łańcuszek i dotknął małego trójzębu. Przyłożył go do twarzy jakby chciał mu coś wyszeptać.
- Może kiedyś wrócisz. Potrzebuję cię. - założył go na szyję.

Potrzebuję cię
Potrzebuję cię
Potrzebuję cię

- Nareszcie. - po mrocznej, pałacowej komnacie rozniósł się potworny śmiech, a samotną ciszę przebił trzask rozrywających się ścian oddzielających Tartar od Hadesu.
- Ktoś tam na nas czeka skarbie. - zza rogu wyłoniła się wielka, szarowłosa chimera - Wracamy. - podeszłyśmy bliżej, a wybuch wyrzucił w powietrze odłamy skalne. Powstało przejście idealne dla dwóch jedynych w Tartarze. Lecz czemu...
- Gdzie reszta demonów?! - krzyczały Erynie, które były w szaleńczym szoku - Coś ty zrobiła?! - latały w tę i spowrotem skrzecząc w całkowitym szoku.
- Oddałam wam przysługę. Nie ma ich i nie będzie. - zmieniłam szarą, porwaną szatę w dawną zbroję, a kajdany wiszące na moich nadgarstkach rozerwałam jednym pociągnięciem po czym to co z nich zostało zamieniło się w proch.
- Pani! - trójka rzuciła się na kolana przede mnie - Co teraz?
- Powiedzcie Hadesowi, że ściana mu pękła i potrzebuje boskiego murarza - zaśmiałam się i je ominęłam - Nie klęczcie przy mnie, trochę szacunku do siebie.

Odeszłam kilka kroków i wzięłam głęboki wdech.
- To jest to! - uśmiechnęłam się do nich - Przyjemny zapach śmierci i depresji. Jak ja za tym tęskniłam! - obkręciłam się dookoła - Tylko coś tutaj nie gra. Czegoś brakuje, a raczej coś dziwnego unosi się w oparach tego miejsca. - usiadłam na kamieniu zakładając nogę na nogę - Więc?
- Po wojnie... Dużo się zmieniło - zaczęła skrzydlata - Może będzie to trudno pani zrozumieć. Olimpijczycy wprowadzili zmiany co do swoich poddanych i potomstwa. Każda próba rewolucyjna kończy się wygnaniem z obozu lub w ostatecznej sytuacji śmiercią.
- Dokładnie, jeśli chodzi o potomstwo to posiadanie go zostało zakazane wśród bogów. Od twojej sytuacji każde jest pozbawiane mocy i zsyłane do śmiertelników.
- To już nie są spokojne rządy tylko dyktatura, a Hades jest ostatnim wolnym miejscem gdzie można się spełniać. - skończyły w skrócie opowiadać.
- Czy coś się stało z poza Olimpijskimi bogami? - spytałam bawiąc się piórem wziętym z ziemi.
- Odsunęli się od jawnej władzy bez poddania się nowym prawom. Wielka Rada pozostała sama sobie. Nikt inny nie został na Olimpie, a oni sami stworzyli potężne bariery przez które nic się nie może przebić nawet we własnej osobie Pan Uranos.
- Chodzą plotki, że poświęcili się dla tego i nie ma już tam ich ciał, a tylko dusze.
- Legendy miejskie w dzielnicach Hadesu mówią o pozostawionym skarbie i potężnych artefaktach zdolnych uczynić śmiertelnika bogiem. - zakaszlałam śmiejąc się.
- To żarty! - mówiłam rozbawiona - Skąd jakieś tam duszyczki mogą to wiedzieć? Chore pomysły! Martwy mózg, a tym bardziej jego brak potrafi wpłynąć na tok myślenia, ale rzeczywiście to trudna sprawa.
- A dlaczego by się tak bronili? - zapytała najniższa machając nerwowo skrzydłami - Czemu poświęcaliby się dla błachostki?
- Ale skoro ich nie ma, to dlaczego przestrzegają ich prawa? To chore.
- Odpowiedzią są Nakoni. Stworzeni do pilnowania porządku. Od kiedy zaczęli stacjonować w greckich obozach, zaczęły się samobójstwa na wielką skalę. Dlatego tutaj taka atmosfera. Powstały piekielne metropolie.
Tłok i przeduszenie.
- Nakoni... Czy są silni? Mają moce albo coś? - spytałam.
- Owszem są silni niczym giganci ale mocy brak.
- Moje drogie to oznacza tylko jedno. - uśmiechnęłam się do nich ciepło.
- Rozgromisz ich?
- Pokonasz Olimpian?
- Wytoczysz kolejną wojnę?
- A gdzie tam! To zostawiłam na koniec. - machnęłam dłonią - Najpierw chcę przywitać drogie Piekło i zaszczycić wszystkich swoją obecnością.
- Ogłosić panią wśród martwej gawiedzi?
- Nie, poprostu tam wejdę i pójdę wypić herbatkę w Hadesowych ogrodach.
- To sarkazm? - spytały wykrzywiając swoje pyski w dziwne grymasy.
- Czy ja kiedykolwiek byłam sarkastyczna? - machnęłam włosami.
- Właściwie to... - zaczęła jedna, ale zaraz dostała z łokcia od innej obok - właściwie to nawet trochę normalna jak na swoje szaleństwo.
- Uznam to jako nie. - wstałam z kamienia i podeszłam do chimery. Pogłaskałam ją po ciemnej grzywie i wskoczyłam na plecy jak za dawnych lat. W Tartarze nie było aż tak źle, nie licząc upadłych aniołów powbijanych na pale i Gigantów którzy mieli mi za złe wepchnięcie ich tam. Przyjemnie spędzałam wielkie uczty i bale, chociaż wszechobecna aura bólu trochę je niszczyła.

- Moje panie. - zaprosiłam je do lotu i razem wyruszyliśmy w kolejną przygodę pełną walk, konfliktów i przekretów czyli reasumując wraz ze mną powraca totalna destrukcja.



Czarna LegendaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz