Rozdział 10

387 26 3
                                    

- Shy! - radośnie krzyknęli wszyscy, a chimera zaczęła machać niezadowolonym wężowym ogonem i lizać każdego po kolei. Fretka przestraszona schowała się w moich włosach.
- Skąd ona się tu wzięła tak nagle?- zapytał wesoły Percy głaszcząc Shy po łbie, a ja z kieszeni peleryny wyjęłam małe ametystowe lusterko.
- Stąd. - spojrzeli się na mnie dziwnie - To jest lusterko z bezkresem. Zmieści się tam wszystko. Nawet żywa istota. Patrzcie.

Dotknęłam powierzchni lustra. Ta przez chwilę stała się ciemniejsza a potem gdy znowu ją dotknęłam zafalowała jak woda. Wsunęłam do środka palce i złapałam w nie najbliższą rzecz. Zaraz potem miałam w dłoniach batona.
- Tak to działa, chce ktoś? - pomachałam nim. Tym podłym, małym, a tak bardzo kalorycznym batonem "Saturn".
- A termin ważności? - skrzywiła się Hazel, która wzięła go w dłonie i zaczęła jej szukać.
- Nie masz co się martwić. Lusterko działa tak, że...
Zdanie przerwał mi potworny pisk w głowie, za którą się złapałam.
- Ari co jest? - położył mi dłoń na ramieniu Nico.
- Ja... czuję coś dziwnego. Jakby ktoś otworzył portal, albo użył wielkiej mocy. Coś zaburza prawidłowe działanie równowagi wymiaru. - po chwili na środku salonu pojawiła się znikąd żółta kula energii niesamowicie śmierdząca siarką.
- Co to? - spytał się Jason wyciągając miecz.
- Nie jestem pewna, być może dziwna, latająca kulka niewiadomego pochodzenia- powiedziałam sarkastycznie - A na serio to odsuńcie się pod najdalszą ścianę. - kazałam im co od razu zrobili, a ja podeszłam do szalejącej w powietrzu kuli. Wyciągnęłam do niej rękę i spróbowałam dotknąć, ale ta dalej uciekała.
- No małe cholerstwo. - zatrzymała się- Ojojoj.
Zaczęła się trząść, a na podłogę zaczął z niej kapać jakiś dymiący, podejrzany płyn.
- Uważaj na to! - powiedział Nico chowając się za kwiatkiem.
Dotknęłam w końcu tego czegoś, a błysk na chwilę nas oślepił.

Coś zakaszlało. Przetarłam oczy i spojrzałam na podłogę gdzie leżał jakiś chłopak w podartej, czarnej koszulce i równie podziurawionych spodniach. W jego czerwono-różowe włosy były wplątane jakieś kawałki metalu.
Podniósł głowę w moją stronę i mogłam zobaczyć jego jaskrawo zielone tęczówki i czarne jak węgiel białka.
- Ariadna? - spytał wstając i otrzepujac spodnie.
- Być może. Zależy kto pyta. - reszta powoli podeszła za mnie - Kim jesteś i co tu robisz?
Uśmiechnął się pokazując swoje białe kły i wystawił do mnie rękę. Wyglądał na jakieś osiemnaście lat.
- Jestem Lucyfer. - zatkało mnie, reszta pewnie stała z równie dziwnym wyrazem twarzy - Wiem, wiem dosyć młodo wyglądam, ale jak mnie wykopali z nieba to miałem taką postać więc zostałem przy niej. - złapałam w końcu jego dłoń i się przywitałam - Jestem tutaj żeby pomóc wam wypełnić pierwsze zadanie dotyczące siedmiu grzechów głównych. Jak wiadomo Hades prowadził wraz z Hekate ruch łączący siły przeklętych w podziemiach wszystkich religii, a Hekate przed jej wyprawą poprosiła nas o pomoc tobie, bo wiadomo grzechy to nasza specjalność.
- Jak ty chcesz nam pomóc? - spytał Percy dalej trzymając broń.
- Ma się swoje piekielne sposoby. Po prostu będę jednego z was kusił do złych rzeczy, a ta osoba musi myśleć mądrze by dać sobie radę i przetrwać. A na końcu po otrzymanej lekcji życia dostaniecie coś o czymś Hekate mi nie powiedziała. Albo po prostu jakoś coś wymyślicie i będzie po robocie.
- Czyli... Jak długo masz zamiar zostać? - spytałam rozglądając się za Shy, która gdzieś uciekła.
- Dopóki nie zrozumiecie pierwszego grzechu. No może nawet dłużej jak mi się tu spodoba. - poszedł w głąb salonu i walnął się na kanapę jakby był u siebie- Fajnie tu macie. Przytulnie.
- Ale wiesz, że dopiero praktycznie wydostałam się z Tartaru tak? Jestem tu, w obozie, pierwsze kilka godzin max. - zachowywał się trochę jak irytujący dzieciak
- To chyba dobrze, że jestem szybko a nie jak świat wam zacznie się rozsypywać w dłoniach przez apokalipsę.
- J..Jaką apokalipsę? - zapytała zestresowana Hazel, Nico od razu objął ją ramieniem.
- A ja wiem? Jakaś zawsze się znajdzie. Bez apokalipsy świat byłby nudny, byłoby po prostu zbyt bezpiecznie. - na stolik obok kanapy wskoczyła fretka i zaczęła wąchać jakiś kubek - O Chryste! Jakie to urocze, małe stworzonko! - wziął ją w ręce i zaczął głaskać jakby nigdy zwierzęcia nie widział, a ta nie miała nic przeciwko w przeciwieństwie do Percy'ego.
- Ej, ale fretki to mi nie tarmoś!

Czarna LegendaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz