Rozdział 2

437 29 14
                                    


-madzolaa Erik Lehnsherr

Wybiegłem z domu i starałem się jak najszybciej dość do piekarni. Obawiałem się, że na piechotę mogę nie zdążyć, więc zatrzymałem pierwszą lepszą dorożkę konną. Zapłaciłem temu podejrzanemu typowi z nosem na czole i kazałem mu się pośpieszyć. Facet wysłuchał moich próśb i naprowadził swoje zwierzęta na autostradę. Jechaliśmy z prędkością świata, aż nagle drogę zatarasował nam pług śnieżny. Być może było by to w miarę normalne w grudniu, ale był teraz lipiec i śniegu nigdzie widać nie było. Za pięć minut miałem być w pracy, więc podziękowałem temu mężczyźnie i wybiegłem na drogę.

Dokładnie o dziesiątej trzydzieści byłem na miejscu i wbiegłem szczęśliwy do środka. Przywitałem wszystkich i zapytałem się szefa czy już mogę zaczynać. Mężczyzna zaprowadził mnie do piwnicy i wyjaśnił jak kroi się chleb. Słuchałem go z wielkim skupieniem i miałem wrażenie, że aż za bardzo, bo strasznie chciało mi się kupę. Przeprosiłem na chwilę szefa i pognałem do toalety. Szybko załatwiłem swoją potrzebę fizjologiczną, a kiedy zamierzałem już wyjść zauważyłem ulotkę związaną z wakacjami. Przekartkowałem parę stron i znalazłem idealne państwo dla mnie i Charlsa - Francję. W ofercie było zwiedzanie Manneken Pis'a czyli Siusiającego chłopczyka. Wiedziałem, że mój przyjaciel będzie tym oczarowany, więc zabrałem ulotkę ze sobą.

- Już jestem, przepraszam że tak długo mi to zajęło - powiedziałem do szefa.

- Nic się nie stało, ale następnym razem podaj mi długość nieobecności w sekundach, bo już się niecierpliwiłem - odpowiedział mi.

- Jasne, nie ma żadnego problemu!

- Na czym skończyliśmy? Ach tak... Weź ten nóż do ręki i spróbuj go uwieźć.

- Mam podrywać nóż?!

- To chyba oczywiste, nie wiedziałeś tego? Myślisz, że nóż będzie chciał z tobą pracować bez żadnych bliższych relacji. O nie mój drogi!

- D-d-dobrze...

- Wolisz nóż płci żeńskiej czy męskiej?

- Tak... znaczy się... yyy... jest jakaś różnica? I jak to pan niby rozróżnia?

- Normalnie? Mężczyźni ją zdecydowanie grubsi, a kobiety ostrzejsze.

- Okej? Więc wybieram kobietę.

- Dobry wybór - szef podał mi wtedy nóż i próbował mnie zachęcić do podrywu. - No dalej, wstydzisz się?

- Nie, oczywiście że nie!

- To zaczynaj!

- Cześć mała!

- Mała to jest twoja pała - powiedział mężczyzna. - Wymyśl coś normalniejszego!

- Bolało jak spadłaś z nieba? - spróbowałem raz jeszcze.

- Nie stać cię na nic innego? - zapytał mnie znowu.

- Nie wiem, nigdy nie próbowałem uwieść noża.

- No to powodzenia, ja już idę, zaraz będzie kolejny odcinek Mody na sukces, muszę wiedzieć czy Brooke i Ridge będą razem.

- Jasne.

- W taki razie powodzenia Henryk... znaczy Erik.

- Nie nazywam się Henryk. Nazywam się Magneto!

- Co powiedziałeś?

- Nic takiego, taki głupi żarcik.

- No ja mam nadzieję, bo już zrobiłeś mi na niego smaka. Magneto ma idealne ciało i z chęcią chciałbym zobaczyć je bliżej i bardziej.

- Okej?

- Powodzenia z Mirandą.

- Jaką Mirandą?

- Boże... ty tak na poważnie? Mógłbyś się chociaż zapytać tego noża jak ma na imię. Myślisz, że będę za ciebie wszystko załatwiał?

- Nie!

- I to jest prawidłowa odpowiedź - trzasnął wtedy drzwiami i zostawił mnie samego.

Zacząłem wtedy oglądać Mirandę z każdej strony i przez przypadek wypadła mi z rąk, a wtedy na podłodze pojawiły się jej ślady krwi...


Cherik - pogromcy łazienkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz