Michaelu Gordonie Cliffordzie!

21 8 2
                                    

Nie potrafię stwierdzić, który z nas jest bardziej przerażony. Staram się głęboko oddychać. Wystarczy, że Luke nie popełni żadnej gafy, a możemy wyjść z tego cało.

- Hej, dasz radę - czuję, jakbym mówił to bardziej do siebie niż do niego.

- Okay, okay, okay... - szepce chłopak, wgapiony w sygnalizator.

Gdy światło zmienia się na zielone, Luke'a zżerają nerwy i auto gaśnie. Próbuję go jakoś uspokoić, ale ręce trzęsą się mu co najmniej jakby trzymał w nich włączony mikser.

No cóż, zawsze musi być ta pierwsza wpadka.

Radiowóz rusza do przodu, a blondyn bawiący się kolczykiem w wardze uruchamia samochód ponownie. Zostaliśmy sami na drodze.

- Pojechali! - krzyczę uradowany. - To teraz na spokojnie spuść sprzęgło.

Tak też się dzieje, ale po przejechaniu kilkuset metrów znów spotykamy kolegów. Na nasz widok włączają syreny i zjeżdżają na pobocze.

- Co mam zrobić? - pyta Luke.

Każę mu zrobić to, co oni.

Było po prostu zabrać od niego te kluczyki i poprowadzić samemu.

Teraz, jak na nieszczęście, umiejętności Luke'a są na najwyższym poziomie. Powoli skręca, wytraca prędkość i staje tuż przed policją.

Szybka zamiana miejsc w niczym nie pomoże, tamci mężczyźni sami widzieli, kto prowadzi sedana.

W lusterku dostrzegam, jak jeden z facetów wychodzi z pojazdu i zmierza ku nam.

- Luke, odsuń szybę.

Do środka spogląda facet w średnim wieku, z okularami na nosie. Marszczy go na widok blondyna za kierownicą.

- Hemmings? Co ty tu robisz?

Pan władza go zna? Speszony szybko zerkam na kolegę zastanawiając się, czy to dobrze, czy źle. Trudno wyczytać cokolwiek z wyrazu jego twarzy. Definitywnie kojarzy gościa.

- Pan Haynes?

Przez chwilę patrzą na siebie, oboje zdziwieni.

- Dlaczego ty prowadzisz?

Przyszła kolej na wciśnięcie bajeczki.

- Przepraszam pana - zaczynam, pełnym skruchy tonem. - Wywróciłem się na parkingu przy supermarkecie i okropnie boli mnie kolano, a że musimy jakoś wrócić do naszych rodziców, poprosiłem Luke'a, by spróbował dojechać nad jezioro. Telefon się nam rozładował i nie mieliśmy jak zadzwonić po kogoś dorosłego.

Luke automatycznie wyciąga z kieszeni rozładowanego iPhone'a i pokazuje go oficerowi.

Pan Haynes, czy jak mu tam jest, uważnie obserwuje chłopaka, gdy ten naciska przycisk, by udowodnić, że komórka padła.

W głębi duszy cieszę się, że te telefony tak szybko tracą całą baterię. Chwała Apple, czy coś.

- Ale ty masz prawo jazdy, tak?

Potwierdzam i wyciągam z portfela dokumenty.

Proszę, niech to przejdzie. Nie stać mnie na spłatę mandatu.

Policjant ma do zgryzienia twardy orzech. Moje serce zaczyna bić jak szalone. Nigdy więcej nie dam prowadzić Hemmingsowi, obiecuję.

- Dasz radę dojechać nad jezioro? - Haynes pyta Luke'a, na co chłopak kiwa głową. - Ciesz się, że cię lubię. A teraz spadać mi stąd, zanim zmienię zdanie.

BąbelekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz