Jesień 1939r., strzelnica warszawska

4.6K 260 40
                                    

Miłość musi być jak najpiękniejsza róża. Delikatna, wonna, o najrozmaitszych odcieniach. Przecież miłości też jest wiele - ta matczyna i ta braterska, ta do ojczyzny oraz do Boga, ta przyjacielska i ta... romantyczna.

Nikt z was pewnie o niej nie słyszał. Bo nie mieliście jeszcze szansy usłyszeć historii Jadwigi, a raczej Jadzi Wróblewskiej. Dziewczyny, która tylko "przemykała" po stronicach "Kamieni na Szaniec", a mimo to bardzo wpłynęła na losy bohaterów tej książki.

Pisano o niej bardzo oględnie - dziewczyna. Nigdy nie wspominano, że mieszkała na Saskiej Kępie w bloku numer pięć pod dwunastką, że chodziła do liceum im. Królowej Jadwigi, że wolała, by zwracano się do niej per Jadzia, ani o tym, że znała Rudego, Alka i... Zośkę. No właśnie. Jak się potem okaże, najbardziej zażyłą relację miała właśnie z tym ostatnim chłopakiem. Kto by pomyślał, iż pomimo różnic charakterów, tak zamknięta na ludzi dusza, jaką był Tadeusz Zawadzki otworzy się akurat na nią!

A zdarzyło się to pewnego jesiennego dnia. Osiemnastoletnia wówczas Jadzia strzelała na warszawskiej strzelnicy z tzw. "piąteczki"*. Mimo znacznych postępów w tak krótkim czasie, wciąż nie była zadowolona ze swoich wyników - pociski jak na złość nie trafiały w środek tarczy, oddalonej od dziewczyny na około dziesięć metrów. Po raz kolejny nawiązała "konieczne poprawki", wycelowała, strzeliła i... ponownie kulka przebiła płótno obok środka. Zdenerwowana zmarszczyła czoło, a jej policzki zapłonęły żywym ogniem.

- Do wszystkich diabłów - mruknęła zdenerwowana. - Co ja robię nie tak?

Wzięła pistolecik w obie ręce i przyjrzała mu się uważnie. Sprawdziła lufę, magazynek, po rozluźnieniu nadgarstków ponownie wycelowała. Wszystko robiła zgodnie z instrukcjami ojca. Wtem uśmiech ( a może właśnie chichot? ) losu sprawił, że tuż za nią ktoś się pojawił.

- Panienka pozwoli - usłyszała. - Ale powinna panienka rozluźnić nieco łokieć i nieco mniej zaciskać palce na rączce. Wtedy powinno się udać.

Obróciła się w kierunku głosu. Za jej plecami stał delikatnie uśmiechnięty blondyn o wyjątkowo ładnych, niebieskich oczach. Wyglądał na jej rówieśnika. Mruknęła w zastanowieniu, jednak po chwili ustawiła się w pozycji przygotowawczej, wycelowała, pamiętając o radach nieznajomego rozluźniła uścisk palców oraz łokieć, a już po sekundzie pocisk przebił tarczę niemalże w samym środku. Na twarzy blondynki pojawił się zwycięski uśmiech.

- W takim wypadku chyba możemy pominąć niektóre konwenanse - odsłoniła szereg równych zębów. - Dziękuję panu, panie...

- Zawadzki Tadeusz - chłopak odwzajemnił uśmiech, choć może nieco mniej śmiało.

- Jadwiga Wróblewska, bardzo mi miło.

Mniej więcej tak wyglądało ich pierwsze spotkanie. Tak zwyczajne, a mające zmienić... prawie wszystko.

A oto i pierwszy rozdział. Mam nadzieję, że wam się podobało. Jeśli zauważylibyście jakieś błędy, literówki od razu mówcie. Dziękuję za przeczytanie i mam nadzieję, że niedługo znów się spotkamy.

Romanticranger

"piąteczka" - mały pistolet damski

"Zośka"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz