Rozdział 3

35 2 1
                                        

Amelia zaciągnęła Alexa za ramię ze sobą, ale ja otrząsnęłam się ze złości wystarczająco szybko i zdążyłam ich dogonić.

-"To do zobaczenia na biologii, bo pewnie też mamy razem" - powiedziałam posyłając mu najlepszy uśmiech jaki miałam w zanadrzu. Dziewczyna trzymająca go za ramię posłała mi wzrokiem błyskawice, ale nic sobie z tego nie robię. Niestety oprowadzanie nie wyszło, ale nie zaszkodzi doprowadzić tą sukę do białej gorączki. Idę na pierwsze piętro do sali językowej. Przy drzwiach czeka na mnie Lou i wchodzimy razem do sali siadając z tyłu. Louis jest moim przyjacielem odkąd zamieszkałam w swoim obecnym domu, czyli od jakichś 12 lat. Mieszkamy od siebie zaledwie przecznicę dalej i spędzam z nim więcej czasu niż z którąkolwiek z dziewczyn.

Poznaliśmy się, kiedy jego pies wbiegł we mnie i zwalił z małego cztero-kołowego rowerku. Podbiegł wtedy do mnie i zabrał do siebie, a jego mama opatrzyła mi zdarte kolano. Od tamtej pory widujemy się prawie codziennie, spacerując po pobliskiej plaży i jeżdżąc na rowerze. Razem nauczyliśmy się surfować, podróżowaliśmy w różne miejsca i spędzaliśmy razem najcięższe chwile tych dwunastu ostatnich lat, wypłakując się nawzajem na swoich ramionach. Jesteśmy dla siebie jak brat i siostra, a wiemy o sobie więcej niż nasi rodzice, kiedykolwiek się dowiedzieli.

Teraz siedzimy razem w przedostatniej ławce w sali od angielskiego i kartkujemy jedno z dzieł Dickensa, z którego mamy wypisać jakieś mało ważne cytaty. Lekcja ciągnie się okropnie długo, oglądaliśmy jeszcze jakiś filmik, z którego też trzeba coś wypisać. Obracam w palcach długopis, spoglądając na przyjaciela dokładnie robiącego notatkę z lekcji. Lou od zawsze lubił angielski, chodzi na szkolne koło teatralne. Wystatwiają sztuki zawsze na koniec roku i obstawiają artystycznie każde ważniejsze wydarzenia w szkole. Zawsze mówi, że chodzą tam dziwni ludzie, ale wszyscy przypadli mu do gustu i z łatwością tworzą zgraną ekipę. Co dziwne, nigdy nie wyhaczyłam w szkole wszystkich ludzi grających w sztukach. Widocznie dobrze się kamuflują.

Zerknęłam na zegar wiszący przy drzwiach do sali. Jeszcze tylko 5 minut. Przesunęłam wzrokiem po sali spoglądając na twarze i plecy reszty osób w klasie. Wyrażali głębokie znudzenie, dwie blondynki przede mną bawiły się jakimiś kosmetykami, a siedzący po twojej prawej stronie chłopak z wytatułowaną całą reką, aż od nadgarstka po ramie, prowadził szeptem zaciekłą rozmowę z czarnowłosą dziewczyną z kolczykiem w wardze. Dokładnie w tym momencie jak mój wzrok spoczął na nich chłopak odwrócił się i spojrzał na mnie ze złością, szybko się odwróciłam niewiadomo czemu przestraszona tego spojrzenia. Po chwili zadzwonił dzwonek i wszyscy wyszli.

- "No to do lunchu" - zawołał za mną Louis, a ja pomachałam mu, będac już dwie sale dalej. Teraz miałam historię, potem matematykę. Spotkałam po drodze Katie i Jane, i poszłyśmy na zajęcia. Lekcje minęły wolno i nieciekawie, matematykę lubię ale dzisiejszy temat szczególnie nie przypadł mi do gustu.

Wreszcie nadeszła długa przerwa i wszyscy udali się na stołówkę. Cała nasza paczka siadła przy stałym stoliku.

- " Co tam robicie teraz na teatralnym?" - zapytała Jane Louisa. Zawsze chciała brać w tym udział, ale niegdy nie miała odwagi się zgłosić. Mnie to nie interesuje, nie widzę w tym sensu, totalnie inna bajka.

- " Idziemy w sobotę trochę posurfować?" - zapytałam, chociaż i tak praktycznie co tydzień łazimy na plażę. Wszyscy przytaknęli zachęceni. W Los Angeles nikt nie lubi siedzieć w domu.

- " Hejka, mogę się do was przysiąść?" - zapytał podchodząc do naszego stolika brunet z tacą z jedzieniem w rękach.

- " Pewnie" - odpowiada mu Jeremy przysuwając krzesło ze stolika obok.

- " Alex, chodź do nas, ty siedzisz tutaj!" - zawołała słodkim głosem Amelia, tak, że we mnie się zagotowało.

- " Amelio jednak wolę tutaj, może innym razem" - powiedział chłopak krzywiąc się, gdy dziwczyna podbiegła do niego na swoich 15cm koturnach i chwyciła za łokieć.

- " No dobrze, ale trzymam cię za słowo" - powiedziała trochę ze złością, ale nadal robiąc maślane oczka.

Alex odwrócił się do nas i zrobił minę, jakby wymiotował, na co nasz stolik wybuchł śmiechem. Reszta ekipy przedstawiła się mu i przyjęła w swoje grono. Nowy szybko zyskał sobie serdeczność moich przyjaciół i po chwili już zaplanowane było, że również idzie z nami surfować. Intryguje mnie ten chłopak.

(For)Ever?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz