Rozdział 4

23 2 4
                                    

Wstałam i poszłam, by oddać prawie pełną tacę do okienka. Nienawidzę poniedziałków, nie dość, że sam ten dzień wprawia mnie w najgorszy możliwy stan i umieram wewnętrznie, bo trzeba iść do szkoły, to jeszcze na stołówce zawsze serwują nam coś, co przypomina konsystencją papkę. Jakby chcieli bardziej ubrzydzić nam ten dzień. Wciagnęłam powietrze głęboko, by z powrotem włączyć myślenie. Umysł powoli zaczął mi się wyłączać przez natłok wszystkich informacji z całego dnia. Ostatnie lekcje minęły jak zwykle nudno i monotonnie.
Podczas biologii Alex cały czas się we mnie wpatrywał niezmiennym wzrokiem swoich szarych oczu, co zauważyłam kątem oka. Niepokoiło mnie jego zainteresowanie, ale zarazem nie narzekałam, bo schlebiały mi zazdrosne miny koleżanek.
O 16.00 wyszłam zmęczona ze szkoły, a przy samych drzwiach zgarnęło mnie silne ramię i uścisnęło, aż zabrakło mi tchu. Lou szczęśliwy szedł do samochodu z moją głową w zgięciu ramienia. Kiedy poczułam już jak z moich barków tworzy się miazga wreszcie mnie puścił.
- "No i co mała, jedziemy do domu" - powiedział zadowolony z niewadomego mi powodu.
- "Chwała, że wreszcie" - odpowiedziałam.
Miałam sporo do zrobienia w domu, bo rodzice znowu wyjechali na jakąś delegację. W trasie do domu wreszcie dowiedziałam się powodu dobrego humoru przyjaciela. Od paru miesięcy starał się dostać do szkolnej kadry rugby. Z początkiem roku zaczął chodzić na treningi, ale musiał się na nich dopiero wykazać, żeby mógł grać na zawodach. Pojechaliśmy na lody do Ben's & Jerry, by to uczcić. Wbiłam jeszcze na chwilę do Walmartu, by kupić makaron do spaghetti i Louis odwiózł mnie do domu. Po wejściu rzuciłam plecak na kanapę i włączyłam pierwszy lepszy kanał muzyczny w telewizji. Zrobiłam szybko obiad z przygotowanego wcześniej sosu. Wzięłam wszystkie rzeczy do swojego pokoju na piętrze i położyłam się zmęczona na łóżku z zamiarem zrobienia lekcji za chwilę, ale miękka i chłodna pościel szybko sprawiła, że zasnęłam jak kamień. Parę godzin później obudził mnie telefon. Rodzice dzwonili zapytać się, czy jeszcze żyję. Sprawdziłam wiadomości i odpisałam Jane i Kate, które pytały o jakieś tam zadania do szkoły. Sprawdziłam godzinę - 19, no to jeszcze spoko. Po skończeniu odrabiania lekcji wyglądnęłam przez okno, spoglądając na kusząco chłodny basen na zewnątrz. Z braku jakichkolwiek zajęć przebrałam się w jednoczęściowy strój kąpielowy i wskoczyłam do basenu. Wysiłek fizyczny zawsze pomagał mi się uspokoić, a rześka woda opływająca moje ciało pobudzała krew. Pozwoliłam by wypchała mnie na powierzchnię i leżałam tak przez chwilę, aż coś mi przerwało, a raczej ktoś. W pewnym momencie przez ogrodzenie przeskoczył ciemnowłosy chłopak w czarnej skórzanej kurtce i wpadł prosto do basenu. Siła jego ciała wzburzyła wodę podtapiając mnie lekko. Zaskoczona szybko wyszłam, a chłopak zaraz za mną.
- "Kim, jesteś, co się tu dzieje? - spytałam zdezorientowana całą tą sytuacją.
- "Aaa sorka, tak wpadłem" - wyszczerzył się w uśmiechu. - "Jestem Jase"
- "Jestem Alice, co tu robisz?"
- "Musiałam odebrać coś co do mnie należy i teraz gonią mnie gliny, czy my nie chodzimy razem na angielski?"
- "Tak, chodzimy, co, jak to cię gonią gliny!?"
- "Nie zrobiłem nic nielegalnego, spokojnie, to jest moja własność"
No nie do końca mnie to uspokoiło.
- "Dobra no to wejdź do środka wysuszysz się" - wskazałam na drzwi.
- "Dzięki"
Po wejściu udałam się prosto do łazienki, by wziąć ręczniki. Jedym owinęłam się, a drugi dałam Jase'owi. Poszłam zrobić herbatę i pokazałam chłopakowi drzwi do łazienki. Gdy wróciłam z dwoma kubkami zastałam go bez koszulki, w samych bokserkach rozłożonego na kanapie z pilotem w ręce i przerzucającego kanały.
- "Nie krępuj się" - powiedziałam z sarkazmem i podałam mu herbatę. - "Idę się ubrać, zaraz wracam".
Poszłam do pokoju i włożyłam na siebie szare dresy adidasa i białą bokserkę. Zeszłam na dół do Jase'a i podałam mu jeszczę paczkę ciastek.
- "Mam wielką prośbę, mogłabyś mnie przenocować? Błagam!"
- "No nie wiem, nie znam cię w ogóle"
- "Nic ci nie zrobię, mogą mnie jeszcze szukać przez noc, chodzimy razem do szkoły, przecież jakbym coś ci zrobił to byś mnie znalazła"
- "Okej, przygotuję ci pokój"
Zrezygnowana wskazałam mu wolny pokój i powiedziałam, jak będzie wyglądał jutrzejszy dzień z rana, po czym poszłam do siebie, umyłam się i położyłam spać. Lekko nieswojo czułam się sama z nieznajomym w domu, ale jakoś udało mi się zasnąć. Następnego dnia, gdy zeszłam na dół chłopaka nie było. Na szczęście nic nie ukradł, chociaż wyglądał na takiego, a na kuchennym blacie leżały naleśniki z truskawkami i karteczka z napisem "Dziękuję". Pomyśleć, że to ten chłopak z angielskiego, z tym groźnym spojrzeniem.

(For)Ever?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz