Vierzehn

273 45 18
                                    

- Co to była za afera w korytarzu? - zaczęła blondynka, gdy zamykałem pokój.

- Chłopaki zrobili sobie żarty. - westchnąłem. - Idziemy? - złapałem ją za dłoń i ruszyliśmy do windy.

Kiedy drzwi chciały się zamknąć niespodziewanie przytrzymała je męska ręka, na której widniały znane mi tatuaże. Chłopak przepuścił dziewczynę z którą rozmawiał po meczu na trybunach i rozradowany, nie zauważając mnie wszedł do windy. Jednak, gdy nasze spojrzenia się spotkały momentalnie jego uśmiech zniknął. Poczułem się zazdrosny, gdy blondyn objął ramieniem dziewczynę z którą przyszedł.

- Scarlett? - zwróciła się do blondynki moja dziewczyna.

- O, hej Ann. - uśmiechnęła się przyjacielsko i przytuliła ją.

- Wy się znacie? - zapytaliśmy w tym samym momencie. Nie spuszczałem wzroku z dziewczyn, ale kątem oka spostrzegłem jak Reus się uśmiecha. Sam uniosłem kąciki ust. Ostatnio zbyt często mówiliśmy w tym samym czasie.

- Tak, opowiadałam Ci, że znaleźli bardzo ładną nową dziewczynę. Jak mnie słuchasz? - poirytowana pchnęła mnie w pierś.

- Musiałem się akurat zamyslić. - próbowałem się wykręcić, ale przyjaciel postanowił utrudnić mi to.

- Szybciej przebiegne maraton niż Mario wysłucha z uwagą wszystkiego o twoich pokazać. - wymamrotał śmiejąc się.

- Dostałeś kiedyś w pysk? - spiorunowałem go wzrokiem na co on spojrzał na mnie spod byka.

- Mario co to ma znaczyć? - zmróżyła oczy wpatrując się we mnie.

- Wiesz, że jesteśmy pokłóceni i po prostu się na mnie wyżywa zmyślając coś. - położyłem dłoń na ramieniu blondynki wpatrując się jej się w oczy, lecz dziewczyna nie wyglądała na przekonaną.

Marco fuknął, chciał coś jeszcze dodać, ale odpuścił krzyżując ręce na piersi.

- A wy... jesteście razem? - Ann przerwała chwilową ciszę, a ja myślałem, że zakrztusze się własną śliną.

- Niee. - dziewczyna nie wiedziała jak odpowiedzieć na to pytanie, bo się ewidentnie zawahała.

- Nie jesteśmy razem. - podkreślił chłopak patrząc na mnie, ale po chwili znowu na Ann. - Poznaliśmy się po meczu Dortmundu, gdy samotnie wracałem do domu. - znowu spojrzał na mnie jakbym był winny. - Padał deszcz i zauważyłem niewinną blondynkę, która szła przez ten deszcz, więc będąc na tyle miły zaproponowałem, że ją podwioze, oczywiście nie chciała ale w końcu uległa. - oznajmił.

- A to było bardzo miłe z jego strony, więc postanowiłam, że się odwdzięcze kawą na drugi dzień a dzisiaj Marco zaprosił mnie na mecz a teraz na jakąś kolacje z drużyną tak? - zwróciła się do niego na co pokiwał głową.

- No Marco co jak co, ale jest dżentelmenem. - oznajmiła Ann.

- Urzekła mnie twoja historia przyjacielu. - chciałem się odgryść za wcześniej.

- Wal się Mario. - odpowiedział piorunując mnie wzrokiem.

- Możecie się do jasnej cholery przestać zżerać, straszycie tutaj jeszcze Scarlett. - podniosła ton. - W ogóle dlaczego my stoimy i nie jedziemy! - wcisnęła guzik pierwszego piętra, na którym była sala a na niej miała odbyć się kolacja.

Wymieniłem z Marco porozumiewawcze spojrzenie, bo gdy Ann się denerwuje, najlepiej ustąpić.

Od razu, gdy winda się otworzyła Marco złapał Scarlett za nadgarstek i poprowadził do jednego ze stolików przy których siedział Mats, Erik, Marcel i Manu z Joshuem.

Natomiast ja usiadłem z Andre, Thomasem i Özilem. Schürrle od razu zaczął rozmawiać z Ann co mi nie przeszkadzało a wręcz przeciwnie. Naprawdę nie chciałem tu być.

Z racji, iż dzieliła nas niewielka odległość z Reusem słyszałem jak rozmawia z chłopakami o Scarlett, razem się śmieli i opowiadali historie co mnie irytowało.

Po dobrych 1,5h wstałem od stołu i wyszedłem na zewnątrz, było chłodno, ale wolałem marząć niż dalej siedzieć tam i słuchać tego gamonia. Niebo przybrało już ciemny kolor. Usiadłem na ławce i wbiłem wzrok w gwiazdy. Marzyłem teraz tylko o ciepłym kocu i snu. Niespodziewanie poczułem dłoń na ramieniu. 

        

                     ~~~~~~•~~~~~~

Ja jestem przewrażliwionym człowiekiem, ale nie powie mi nikt ,że te paski nic nie znaczyły. JA WIEM, NIE TYLKO ONI TO NOSILI, ALE WŁAŚNIE ONI TO MIELI NAJCZĘŚCIEJ SOO, A MARIO MIAŁ JESZCZE TAKI BIAŁY JAK BYŁ W BAYERNIE, PA

 JA WIEM, NIE TYLKO ONI TO NOSILI, ALE WŁAŚNIE ONI TO MIELI NAJCZĘŚCIEJ SOO, A MARIO MIAŁ JESZCZE TAKI BIAŁY JAK BYŁ W BAYERNIE, PA

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

jak ktoś zgadnie co oficjalnie mam w wersji roboczej to... nie wiem co, ale dam mu osobiście pizze, taak każdy kocha pizze:)))

wieczorem mam zamiar poprawić rozdziały, więc wybaczyć proszę jak będzie spam czy coś, buzi:)))

Friends more than all - GÖTZEUS [zawieszone] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz