Louisa Pov.- Nie wierzę, że mój dziadek coś takiego odwalił... I to jeszcze z Alissą, a ja myślałam, że to porządna kobieta. Ciekawe jak zareaguje babcia... Boże ja powinnam jej o tym powiedzieć. - gadałam jak najęta, podczas kiedy Justin leżał na moich kolanach, bawiąc się moimi włosami.
- Kochanie właśnie lecimy na wakacje, czy mogłabyś zostawić sprawy z Nowego Jorku w Nowym Jorku?- westchnął Justin, podnosząc się z moich kolan i sięgając po pilota od ogromnej plazmy.
- Ale czy to nie jest oburzające? No spójrz tylko, przecież to...- nie dane mi było dokończyć, ponieważ Justin wpił się w moje usta swoimi. Po chwili zaskoczenia oddałam pocałunek, kładąc dłoń na jego policzku.- Nie myśl już o tym tyle i powiedz mi jaki film chcesz oglądać.- mruknął, wciąż będąc tak blisko mojej twarzy, że jego usta ocierały się o moje. Przez moje ciało przeszły ciarki, na wskutek jego dotyku i zachrypniętego głosu.
- Ostatnio wyszła drugą część Greya wiesz?- zapytałam, przejeżdżając palcem po jego piersi, wiedząc, że musiałam się trochę podlizać, aby zgodził się ze mną to obejrzeć.
- Co ja z tobą mam.- westchnął, włączając wybrany przeze mnie film na telewizorze.^*^
Po kilku godzinach wylądowaliśmy na prywatnej wyspie Justina. Na lotnisku przywitało nas kilku paparazzi, na których staraliśmy się nie zwracać uwagi.
Na parkingu czekał już na nas samochód oraz szofer, który zawiózł nas pod nasz hotel. Po drodze podziwiałam piękne widoki i ludzi, którzy wydawali się być bez stresowi, przyjacielscy, mający na wszystko czas. Zupełne przeciwieństwo Nowego Jorku.
- Jesteśmy na miejscu sir. - starszy mężczyzna zwrócił się do Justina, po czym wyszedł z samochodu. Szatyn uśmiechnął się do mnie, całując mnie w skroń i wysiadając z pojazdu oraz podając mi dłoń. Uśmiechnęłam się do towarzysza i cmoknęłam jego policzek.
- Tu jest pięknie. -mruknęłam, przeczesując jego włosy palcami. - Dziękuję, że mnie tutaj zabrałeś.- złączyłam nasze usta w czułym pocałunku.W recepcji odebraliśmy klucze do naszego apartamentu i wyjechaliśmy windą na samą górę budynku. Nasz apartament był naprawdę ładny. Moje serce jednak skradło wielkie małżeńskie łoże z baldachimem i taras z widokiem na ocean.
- Podoba Ci się nasza wyspa? - zamruczał Justin, przytulając się do mnie od tyłu.
- Podoba to mało powiedziane. Czekaj... Nasza wyspa? - uśmiechnęłam się, odwracając i patrząc na niego rozbawiona.
- Tak.- zachichotał. - Kupiłem tą wyspę, a co moje to i twoje.- wywróciłam oczami na jego słowa i pocałowałam go.- Jeszcze raz Ci dziękuję.- szepnęłam.
- Przestań mi w końcu dziękować Louisa.- warknął, patrząc prosto w moje oczy. Mogłabym utonąć w jego spojrzeniu.- Zabrałem Cię tutaj bo Cię kocham.- dodał, całując moją szyję. Oddałam się temu błogiemu uczuciu, przymykając oczy i dając mu więcej dostępu. Powoli już udawało mi się zapomnieć dotyk Nathaniela i pozbyć się koszmarów. Gdyby nie Justin to nigdy bym tak szybko z tego nie wyszła...Szatyn odsunął się ode mnie, całując malinkę, którą wykonał i odpalając papierosa. Pocałowałam go w policzek i wróciłam do pokoju, biorąc łyka wody i odpisując Miley i Patrickowi na smsy. Justin po chwili również wrócił do środka i zadał mi soczystego klapsa, gdy przechodził obok. Wywróciłam oczami i udałam się za szatynem na kanapę. Leciał jakiś kryminalny serial, którego temat nie za bardzo mnie zainteresował.
- Zabieram Cię dziś wieczorem na naszą pierwszą oficjalną randkę. - uśmiech wpełznął na moje usta, na słowa Justina. Zabiera mnie na randkę, na wymarzonych wakacjach. Chyba lepiej już być nie może.
- Czemu tutaj normalnie żyją ludzie skoro to twoja wyspa?- zapytałam, wtulając się w jego ramię.
- Ponieważ jak ją kupiłem to była już zamieszkana, a przecież nie wyrzuce tych ludzi z ich domów. Poza tym ta wyspa nie miała by tego samego uroku gdyby nie Ci ludzie. - wyjaśnił, uśmiechając się uroczo i całując czubek mojej głowy.Równo o godzinie ósmej wieczorem ubrana w pudrowo różową, obcisłą sukienkę, z rozcięciem na brzuchu czekałam przed hotelem na limuzynę, którą miałam przyjechać na miejsce naszej randki. Justin wyszedł gdy ja brałam prysznic, zostawiając mi karteczkę, abym wsiadła do limuzyny, a później kierowała się za świecami.
W końcu podjechał po mnie ten sam mężczyzna co odwoził nas z lotniska do hotelu. Przywitałam się z nim uśmiechem i wsiadłam do pojazdu.
Kiedy dojechaliśmy szłam szlakiem wykonanym ze świeczek. Uśmiechnęłam się szeroko widząc na końcu Justina z wielkim bukietem róż i pieknie ozdobiony stół z naszą kolacją. Znajdowaliśmy się na pięknej, dzikiej plaży.
- Dobry wieczór lady. - Justin uśmiechnął się szeroko, składając na moich ustach pocałunek i podając mi kwiaty.
- Dobry wieczór.- zachichotałam, odkładając kwiaty do wazonu siadajac do stołu. Justin odsunął mi krzesło i zaraz również usiadł po drugiej stronie.Kolacja była rewelacyjna. Owoce morza, wyśmienite wino, domowej roboty ciasta, które okazały się być ulubionymi Justina. Muszę nauczyć się je piec...
- Louisa...- Justin odsunął krzesło i wstał od stołu, podchodząc do mnie i klękając.
O cholera...
- Louiso Lindo Barbaro Meyer wiem, że nasza przeszłość nie do końca była najlepsza i nie jesteśmy ze sobą zbyt długo, ale... Cholera kocham Cię całym sercem i lata lecą, a ja chciałbym mieć pewność, że jesteś moja i tylko moja. Nie mogę Cię stracić. To ty jesteś tą jedyną, skradłaś moje serce, razem z ciałem. Jestem twój, cały twój. Louiso... Pozwól mi nazywać Cię Panią Bieber.- łzy niekontrolowanie zaczęły spływać po moich policzkach. Te słowa upewniły mnie w mojej miłości do Justina jeszcze bardziej, ale czy to nie jest za szybko? Przecież dopiero co się pieprzyliśmy bez zobowiązań...
- Powiedz coś....
- Zgadzam się Justin. Chcę zostać twoją żoną.- mruknęłam, drżąc gdy zakładał pierścionek na mój palec serdeczny. Zaraz po tym rzuciłam się w jego ramiona i pocałowałam.
____________________________
Ponad 20 tyś wyświetleń! Wow dziękuję 💕A tak poza tym jak wrażenia po rozdziale?😏
CZYTASZ
Pan i Pani Prezes
FanfictionObydwoje nie widzą świata poza swoimi firmami. Ona to wielka Pani Prezes znanego na całym świecie wydawnictwa "Forever", a on jest Prezesem banku "Bieber Banks". Zarówno on jak i ona zrobią wszystko, aby ich firmy znalazły się na pierwszym miejscu...