[1] 24. Wiesz gdzie to mam?

2K 145 7
                                    


Louisa Pov.

Razem z Justinem i naszą agentką weszliśmy do kolejnego z rzędu pałacu, w którym mogłoby się odbyć nasze przyjęcie zaręczynowe. Odwiedziliśmy już cztery pałace i ten miał być już ostatnim. Jeśli chodzi o wcześniejsze spodobał mi się tylko jeden, ale głównie ogród, gdzie również moglibyśmy wyprawić nasze przyjęcie.

- Zapraszam.- właściciel pałacu wprowadził nas do wielkiej sali, która wyglądała niczym z Pięknej i Bestii. Sala była ładna, jednak zbyt mroczna jak na takie radosne przyjęcie. Mężczyzna opowiadał nam o zaletach pałacu i ile ważnych osób było w tym miejscu, ale niestety nie udało mu się mnie przekonać.

Wyszliśmy na parking, czekając, aż nasza agentka do nas dołączy.
- I co Państwo myślą?- zapytała, trzymając swoją białą teczkę pod ramieniem i odblokowywując swój samochód.
- Tutaj na pewno nie odbędzie się nasze przyjęcie.- powiedziałam stanowczo. - Myśleliśmy nad przyjęciem w ogrodzie w pałacu, który odwiedziliśmy jako pierwszy, ale musimy to jeszcze przemyśleć. Damy Pani znać do końca tygodnia.- uśmiechnęłam się, żegnając z kobietą i razem z moim narzeczonym wsiadając do czarnego Range Rovera.

- Może zrobimy przyjęcie w stylu Halloween? Przebieranki i te sprawy? - Justin rzucił pomysł, na co zaczęłam się śmiać.
- Głupi jesteś. Już sobie wyobrażam twoją sekretarkę jako seksowną kocice, która próbuje Cię uratować z moich szponów.- wybuchliśmy śmiechem, zatrzymując się na światłach.
- Myślisz, że udałoby się jej mnie uwieść? - zapytał Justin, patrząc na mnie kątem oka.
- Spróbowałaby tylko.- burknęłam na co szatyn zachichotał.

- Jadę do banku podwieźć Cię do domu?- zapytał, na co uśmiechnęłam się zadziornie.
- Będę dzisiaj twoim aniołkiem stróżem podczas pracy.- uśmiechnęłam się szeroko, całując jego policzek.
- Do aniołka to ci trochę brakuje.- burknął, za co dostał kuksańca w bok.

Kiedy Justin zaparkował samochód, złączył nasze dłonie i ruszyliśmy w stronę banku. Uśmiechnęłam się zwycięsko do nielubianej przeze mnie sekretarki szatyna i weszliśmy do windy.
- Co tak mało mówisz? - zapytał, gdy położyłam głowę na jego ramieniu.
- Tak jakoś.- wzruszyłam ramionami, patrząc na nasze złączone dłonie i błyszczący w świetle windy pierścionek na moim palcu.
- Jesteś chora?- zapytał, kładąc dłoń na moje czoło i sprawdzając temperature.
- Nie jestem chora. - warknęłam, odpychając jego dłoń. - Po prostu zbliża mi się okres.- dodałam, wychodząc z windy i maszerując prosto do gabinetu mojego narzeczonego.

Westchnęłam głośno, ściągając szpilki i wystawiając nogi na stolik. Położyłam głowę na oparciu i przymknęłam oczy.
- Chyba muszę przejść się na masaż. - mruknęłam, kiedy poczułam mokre pocałunki na szyi. - Miley mówiła, że w spa do którego chodzimy jest nowy masażysta, podobno jest rewelacyjny.- uśmiechnęłam, się czując jak Justin przygryza moją skórę na szyi.
- Sugerujesz, że jest lepszy ode mnie? - szatyn spojrzał na mnie, pokazując mi, abym się położyła. Uśmiechnęłam się zwycięsko i zsunęłam swoją sukienkę do pasa, kładąc się na brzuchu.
- Chyba już Ci coś mówiłem o nie noszeniu stanika przy ludziach.- warknął tuż przy moim uchu. Przez całe moje ciało przeszedł dreszcz na wskutek jego niskiego głosu.
- Do niektórych ubrań nie pasuje stanik Jay.- szepnęłam, dysząc głośno.
- Wiesz gdzie to mam kochanie?- zakpił, na co wywróciłam oczami.
- Pokaż mi lepiej jak umiesz masować.- burknęłam, całkowicie opadając na kanapę i oddając się błogiemu uczuciu jakie dawał mi mój narzeczony.

***

Pożegnałam się z szoferem Justina i w towarzystwie mojego ochroniarza weszłam do restauracji. Niestety Justin jest niesamowicie upartym człowiekiem i nie udało mi się uprośić go, aby pozwolił mi iść samej na spotkanie z Miley oraz Patrickiem. Twierdził, że musi ktoś przy mnie być.

Uśmiechnęłam się szeroko na widok mojej ukochanej blondynki i bruneta przy jednym ze stolików, tak jak rezerwowałam w miejscu gdzie będziemy mieć nieco więcej prywatności.

- Louisa!- Mils przytuliła mnie mocno, co nasz przyjaciel powtórzył ze zdwojoną siłą.
- Kochani jak dobrze was widzieć. - uśmiechnęłam się, siadajac do stołu.
- Zamówiliśmy Ci twoje ulubione dane i deser.- Patrick podsunął mi pod nos jedzenie, na co moje oczy zabłysnęły. Mówiłam już, że kocham tą dwójkę?

- Dobra to opowiadaj nam szybko gdzie odbędzie się przyjęcie.- Miley, wzięła łyka drinka, patrząc na mnie z wyczekiwaniem. Zaśmiałam się i zaczęłam opowiadać.
- Bardzo spodobał mi się jeden pałac, a dokładnie ogród. Justinowi też przypadł do gustu i jestem prawie pewna, że to tam wyprawimy przyjęcie zaręczynowe. Co do gości... Zapraszamy wszystkich najważniejszych ludzi, no i wytypowane osoby z wydawnictwa, oraz banku. Z naszych obliczeń będzie okropnie dużo ludzi...

- Co ja sobie ubiorę? - Miley chwyciła się za głowę, na co zachichotaliśmy.
- Nie dramatyzuj tak. Lou nawet nie powiedziała, że nas zaprosi. - westchnął Patrick, na co szturchnęłam go w ramię.
- Jak mogłeś w ogóle pomyśleć, że mogłabym was nie zaprosić! - oburzyłam się, na co brunet uniósł dłonie do góry, tłumacząc, że żartował.
- Co do sukienki. Nic się nie martw. Pojedziemy do Olafa, na pewno Ci coś uszyje. - uspokoiłam ją, biorąc dużego łyka drinka.
- A ty co będziesz miała?- zapytał brunet, na co się zaśmiałam.
- Zobaczysz w lipcu.- mrugnęłam do niego, przywołując kelnera, aby podał nam jeszcze po jednym drinku.

__________________

Unfulfilled Dreams <------- zapraszam

Pan i Pani PrezesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz