[1] 22. Wodospad.

2.1K 166 11
                                    


Louisa Pov.

Wstałam około dwnastej w południe, czując okropny ból głowy i suchość w gardle. Jak przez mgłę pamiętałam jak wróciłam do domu i oh...

Nie dość, że pokłóciłam się z Justinem to jeszcze zostawiłam telefon w kurtce Jonasa...

Rewelacja...

Powoli wstałam z łóżka, chwiejnym krokiem ruszając do salonu, gdzie Justin siedział na kanapie i zdenerwowany czytał coś na laptopie.
- Hej.- mruknęłam, biorąc do rąk butelkę wody mineralnej i wypijając całą.
- Twój wczorajszy partner imprezowy przyniósł Ci telefon. - burknął, nie obdarzając mnie najmniejszym spojrzeniem. Zagryzłam wargę zestresowana i zaryzykowałam, podejściem bliżej szatyna.

- Justin...- szepnęłam, siadając obok i kładąc dłoń na jego udzie. Nawet nie zareagował. - Justin proszę daj mi się wytłumaczyć.- jęknęłam, czując niewielkie wyrzuty sumienia, że poszłam na tą imprezę.

Nie zrozumcie mnie źle, ale to, że byliśmy zaręczeni nie oznaczało, że nie mam prawa wyjścia bez niego. Musiałam mu pokazać, że nie dam sobą pomiatać i też umiem zawalczyć o swoje. No może wczoraj za bardzo powalczyłam, ale to nie zmienia faktu, że nie powinien się o to gniewać.

- Więc mów. - warknął, odkładając laptopa na stolik.
Wzięłam głęboki oddech, przygotowywując się do ciężkiej rozmowy.
- Jonasa poznałam zaraz po przyjściu. Jest kelnerem i ma dziewczynę... Po północy kiedy jego zmiana się skończyła trochę potańczyliśmy, a później oddał mi swoją kurtkę, ponieważ było mi zimno, jak wracałam. Nie chciałam jej zabierać, bo wiedziałam, że się wkurzysz. Wybacz mi Justin no... Nie lubię się z tobą kłócić.- spojrzałam na niego błagalnie, modląc się, aby nie chciał poznawać żadnych szczegółów, ponieważ nawet ja ich nie znam...
- Mam nadzieję, że się wyszalałaś bo to był ostatni raz kiedy puszczam cię gdzieś samą. -mruknął, a cień uśmiechu przeszedł przez moje usta. Nie był już tak bardzo zły. Wdrapałam się na jego kolana, przeczesując palcami jego miękkie włosy.
- Kocham Cię.- szepnęłam, zbliżając się do pocałunku.
- Próbujesz mnie udobruchać?- zakpił, kładąc dłonie na moje pośladki i przyciągając jeszcze bardziej do siebie.
- Może...- uśmiechnęłam się niewinnie, po czym Justin rozpoczął nasz niesamowity pocałunek.

***

- Jay gdzie my idziemy?- zapytałam, gdy Justin kazał mi założyć wygodne adidasy i strój.
- Zwiedzaliśmy już helikopterem, ale od czegoś mamy nogi czyż nie? - zapytał, unosząc jedną brew i całując mnie w nos. - Zmykaj do samochodu, jest przed wejściem, ja zaraz przyjdę.- klepnął mnie w pośladki, rzucając klucze w moją stronę, które zwijanie złapałam.

Po kilku minutach Justin wsiadł na miejsce kierowcy i ruszyliśmy w drogę. Jechaliśmy dobrą godzinę, aż w końcu Justin zaparkował na prawie pełnym parkingu.
- Wysiadka.- klepnął mnie w udo, opuszczając samochód. Westchnęłam głośno, powtarzając jego czynność.

- Będziemy zwiedzać jaskinie?- zapytałam, gdy stanęliśmy przed kasą.
- Jeszcze wulkany i klify. - puścił mi oczko na co wywróciłam oczami. Też sobie wybrał miejsca do zwiedzania...

Kiedy już kupiliśmy bilety, weszliśmy do pierwszej jaskini. Nie braliśmy przewodnika, ponieważ Justin znał te miejsca jak własną kieszeń. Dowiedziałam się, że uwielbia podróżować i łatwo zapamiętuje legendy związane z ciekawymi miejscami.

- Zamknij oczy kochanie i otwórz je dopiero jak Ci pozwolę.- szepnął do mojego ucha, prowadząc mnie, abym nie zaliczyła żadnego upadku.
- Już możesz.- ucałował mój policzek, puszczając mnie. Niepewnie otworzyłam oczy i ujrzałam widok, którego się nie spodziewałam.

Wodospad, którego woda sięgała prawie do naszych stóp, sople soli zwisające nad wodospadem i mieniące się różnymi kolorami, kolorowe skały wewnątrz i pod wodospadem, które sprawiały iluzję, że woda jest kolorwa. Widok był błogosławieństwem dla moich oczu.

- To jest piękne. Takie...- brakowało mi słów do opisania tego widoku.
- Magiczne?- Justin zachichotał, wtulając się we mnie od tyłu.
- Dziękuję ci kochanie. Tutaj jest przepięknie.- szepnęłam, odwracając się przodem do narzeczonego i wpijając się z wdzięcznością i miłością w jego usta.

Czym sobie zasłużyłam na takiego mężczyznę?

Reszta zwiedzonych przez nas miejsc również wywołała na mnie nie małe wrażenie. Ta wyspa była magiczna.
Wróciliśmy do hotelu około dziesiątej wieczorem, ja padałam z nóg, podczas kiedy Justin się ze mnie śmiał.
- Pójdziemy wziąść prysznic?- zapytałam, uwieszając się na szyi mojego narzeczonego.
- Powinienem być na Ciebie zły wiesz o tym?- zapytał, unosząc jeden kącik ust w górę.
- Kochanieee.... Kocham tylko Ciebie i nigdy, ale to prze nigdy bym Cię nie zdradziła. Tym bardziej wiesz po czym...- nawiązałam do Nathaniela, całując jego szyję i próbując udobruchać.
- Masz szczęście, że jestem w tobie kurewsko zakochany.- od razu zrobiło mi się ciepło na sercu. Uśmiechnęłam się szeroko i tym razem bez żadnych zbędnych słów pocałowałam mężczyznę, któremu tak wiele zawdzięczam.

_______________________
Wolicie dłuższe rozdziały a żadziej czy jest ok?☺

Pan i Pani PrezesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz