Louisa Pov.- Nie rozumiem dlaczego tak nagle zmieniłeś zdanie i chcesz ze mną lecieć.- mruknęłam, składając sukienkę i wkładając ją do walizki.
- Kochanie czy to źle, że chce spędzić z tobą ten czas w słonecznej Lizbonie?- podszedł do mnie od tyłu, kładąc dłonie na moje biodra. Westchnęłam, kręcąc przecząco głową.
- Nie, ale to dziwne bo mówiłeś, że jesteś strasznie zapracowany.- oparłam się głową o jego ramie, obserwując go od dołu.
- Ale znalazłem kilka dni na spędzenie ich ze swoją narzeczoną.- uśmiechnął się, całując mnie w czoło. Przymknęłam oczy i westchnęłam zrezygnowana. Od kilku dni Justin zachowywał się bardzo dziwnie. Pytałam go co się dzieje, ale za każdym razem zmieniał temat, czy ciągnął mnie do łóżka. Typowy Justin...
- Pakuj się kochanie bo za dwie godziny musimy być na lotnisku.- klepnął mnie w tyłek, wychodząc z sypialni.O równej dwunastej wysiedliśmy z samochodu naszego szofera i ruszyliśmy w stronę lotniska. Mieliśmy lecieć naszym samolotem. Ja sprzedałam swój, nie było sensu go trzymać, kiedy Justin też miał.
- Zaczekaj tutaj skarbie.- Justin cmoknął mnie w usta i odszedł do recepcji. Sięgnęłam po telefon i włączyłam stronę mojego wydawnictwa. Miałam sprawdzić czy wszystko jest tam jak powinno, a ostatnio byłam bardzo zapracowana.
- Louisa Meyer?- czarnoskóry mężczyzna podszedł do mnie, z białą kopertą w dłoni.
- Tak to ja? Coś się stało?- spojrzałam na niego, ponieważ nie wyglądał na osobę, która chciałby ze mną zdjęcie, czy mnie chociażby kojarzyła.
- To dla Pani.- podał mi list, znikając w tłumie. Spojrzałam w stronę, w którą odchodził, a w tym samym czasie podszedł do mnie Justin.
- Chodźmy.- uśmiechnął się, rozglądając po budynku. Coś mi nie pasowało w jego zachowaniu.Praktycznie cały lot przespaliśmy, lub oglądaliśmy filmy. Justin trochę pracował, ale leżąc przy mnie. Czułam się przy nim taka bezpieczna i kochana. Robił wszystko, abym była szczęśliwa. Nie wiedziałam co się stało, ale nie narzekałam.
W Lizbonie byliśmy w południe, tamtego czasu. Pogoda była słoneczna. Wyszliśmy z lotniska, trzymając się za ręce. Zrobiliśmy sobie kilka zdjęć z ludźmi czekającymi na nas przy wyjściu i ruszyliśmy do podstawionego dla nad samochodu. Jechaliśmy przez ulice miasta, a ja zakochałam się w tym klimacie.
- Tu będziemy mieli podróż poślubną.- uśmiechnęłam się co Justina, kładąc głowę na jego ramieniu.
- Okej.- zaśmiał się, całując mnie w skroń. - Ładnie tutaj.- dodał, patrząc przez okno.
- Ślicznie, a nie ładnie.- prychnęłam, na co ponownie się zaśmiał.Samochód zatrzymał się przed hotelem, kierowca otworzył nam drzwi, pomagając mi wysiąść. Pracownicy hotelu, od razu przybiegli obierając nasze walizki i witając nas serdecznie. Menedżer zaprowadził nas do naszego apartamentu na samej górze. Mieliśmy dla siebie czas do godziny piątej po południu, ponieważ o tej godzinie miałam mieć sesje zdjęciową.
Justin uśmiechnął się do mnie znacząco, zbliżając się w moją stronę. Zachichotałam jak głupia, kiedy zaryczał jak lew i ugryzł mnie w szyje.
- Ochrzcijmy ten apartament.- warknął, biorąc mnie na ręce i ruszając w stronę sypialni.
- Jestem za.- uśmiechnęłam się, całując jego usta.
Jay pozbył się mojej sukienki, a ja jego koszuli. Sunął pocałunkami od mojej szyi, aż do piersi okrytych stanikiem. Dla mojego mężczyzny to nie był żaden problem, pozbył się go błyskawicznie, obdarowywując moje piersi pocałunkami.
Kiedy zjechał do mojej kobiecości, zassałam powietrze, zaciskając prześcieradło w pięściach.
- Jay...- jęknęłam, kiedy rozerwał moje czarne, koronkowe majtki. Spojrzał na mnie z tym swoim uśmieszkiem. Widziałam w jego oczach ogień pożądania, obydwoje tego potrzebowaliśmy i pragnęliśmy się tak samo mocno.
- Odwróć się.- nakazał, pozbywając się swoich spodni. Zrobiłam to, wypinając się w jego stronę. Poczułam kilka siarczystych klapsów na co jęknęłam głośno. Bolało, ale podniecenie to zakrywało. Wsunął się we mnie ostro, zaciskając dłonie na moich biodrach. Dał mi chwile na przyzwyczajenie się.
- Już możesz.- mruknęłam, a zaraz poczułam jak owijał sobie moje włosy wokół nadgarstka i pociągnął moją głowę w tył. Przymknęłam oczy, oddając się przyjemności jaką dawał mi mój narzeczony.
- Jestem już... już...- nie byłam w stanie powiedzieć całego zdania, ponieważ Justin przyspieszył ruchy, chwytając jedną moją pierś w dłoń.
- Ja też mała.- sapnął, pogłębiając swoje ruchy. Po chwili doszliśmy, ja chwilę przed nim. To było niesamowite uczucie, stęskniłam się za tym.Po udanym seksie, leżeliśmy chwile, wtuleni, obdarowywując się skromnymi pocałunkami i rozmawiając na luźne tematy. W końcu nadszedł czas, aby się zbierać na sesje. Wyszłam do łazienki, biorąc szybki prysznic i się szykując. Wróciłam do sypialni, ale nie było tam Justina, siedział na kanapie w salonie, w dłoni trzymając list, który dostałam na lotnisku. Był wkurzony, aż bałam się podchodzić, ale musiałam zaryzykować, poza tym wyczuł moją obecność, ponieważ odwrócił się i spojrzał prosto na mnie.
Usiadłam obok niego, patrząc przez chwilę na list.
- Mogę?- spytałam, zerkając na narzeczonego. Westchnął i pokiwał głową, podając mi papier.
Ostatni raz na kiego spojrzałam i zaczęłam czytać.Droga(a może nie) Lousio
Zapewne już wiesz kim jestem, co robiłam z twoim narzeczonym i kim byliśmy. Jedyne czego możesz nie wiedzieć to czego chce. Pragnę twojego cierpienia, twojej śmierci, pragnę odzyskać to co moje i to zdobędę. Nie jesteś dla mnie żadną przeszkodą. Justin nie mówił ci jak bywał u mnie codziennie na początku waszej znajomosci? A jeśli mówił to jesteś taka głupia, żeby dalej z nim być? Skarbie jeśli chcesz znać prawdę, to przyjdź do mnie, powiem ci prawdę i tylko prawdę. Myśle, że znalezienie mnie nie będzie dla ciebie problemem. Poza tym twój były na pewno chciałby cię znowu zobaczyć.
P.S. Nie mów nic Justinowi i nie idź na policję, pamiętaj Meyer ze mną nie wygrasz.
ClaraPrzełknęłam ślinę, lustrując uważnie list. Napisany był czerwonym atramentem co prawdopodobnie oznaczało tylko jedno. Zaczęłam się bać, ona posuwała się już za daleko. Moje życie było w niebezpieczeństwie przez jedną, chorą kobietę, która najwyraźniej połączyła siły z Nathanielem. Ten człowiek nawet zza krat był w stanie dostać to czego chce, a tym kimś byłam ja.
- Co teraz?- spytałam Justina, trzęsącymi się dłońmi odkładając list.
- Nie pozwolę, żeby coś ci się stało.- szepnął, odchodząc na balkon.Wyszedł kiedy ja potrzebowałam, aby mnie przytulił i pocieszył. Miałam nadzieje, że wszystko już będzie dobrze, ale to wszystko oznaczało dopiero początek problemów.
Było jeszcze jedno... Dlaczego Justin zachował się tak jak zachował?
CZYTASZ
Pan i Pani Prezes
FanfictionObydwoje nie widzą świata poza swoimi firmami. Ona to wielka Pani Prezes znanego na całym świecie wydawnictwa "Forever", a on jest Prezesem banku "Bieber Banks". Zarówno on jak i ona zrobią wszystko, aby ich firmy znalazły się na pierwszym miejscu...