Chłopcy, którzy tak bardzo "uwielbiali" Oikawe uciekli w popłochu. Tooru pierwszy raz w życiu był świadkiem takiej sytuacji. Sytuacji w której to on miał przewagę. Pomimo, że panika nastolatków była sprawką Iwaizumi'ego, migdałowowłosego i tak nie opuszczała satysfakcja.
Hajime i jego towarzysz mijali kolejne drzewa. Gdzie niegdzie dostrzec można było połamane gałęzie, ubytki trawy. Byli blisko.
Czarnowłosy przyśpieszył, ścisnął mocno dłoń wyższego, w skutek czego ten wydał z siebie jedynie cichy jęk.
- Iwa-chan, co się dzie- wymamrotał, próbując dorównać kroku szczupłemu brunetowi, który przerwał mu w pół zdania.
- To tu - wskazał palcem na mały punkcik przed sobą, nie zmieniając tempa ani na sekundę.
Faktycznie. Po dotarciu zapanowała cisza, upiększania cichym deszczem rozbijającym się o liście, gałęzie. Iwa zmarszczył barwi, puszczając dłoń przyjaciela. Wziął głęboki oddech, zdając sobie sprawę z powagi sytuacji.
Ze statku nie zostało prawie nic. Maszyna była naprawdę duża! Na pewno musi się dać coś znaleźć i odratować!
Śruba, skrzydło, odłamki nieznanego ludzkości tworzywa, pozornie przypominającego stal. Część panelu odpowiedzialnego za komunikację, nawigacje, kontrolę stanu silników. Tyle zostało. Reszta statku prawdopodobnie uległa destrukcji podczas wchodzenia w sfery ziemskie, choć i tak ciężko mi w to uwierzyć. Może szukali w złym miejscu? Ale właśnie tu chłopiec się rozbił...
Iwaizumi nieznacznie przetarł oczy, zagryzając dolną wargę. Nie wydawał z siebie żadnych odgłosów. Wydawało się, że ciągle trwał w bezdechu.
A teraz? Płacze. Płacze, choć sam o tym nie wie.
Oikawa spojrzał na Hajime kątem oka. Właśnie wtedy dostrzegł w jakim stanie jest jego ciało.
- Iwa-chan! - Wrzasnął, w akcie paniki łapiąc go za dłonie zasłaniające czerwoną ze złości twarz, ciągle muskaną kroplami deszczu.
Nie wiedział jak go pocieszyć. W końcu Iwaizumi Hajime to jego pierwszy przyjaciel... Skąd mógł wziąć tak nagle doświadczenie w pocieszeniu?
Niższy spojrzał zeszklonymi oczkami na zdesperowanego Tooru cicho wzdychając. Ten zaczął przecierać kciukami mokre policzki chłopca.
- Iwa-chan, proszę, nie płacz. Pomogę ci dostać się na swoją planetę! - Mocno przytulił zielonookiego.
Deszcz padał naprawdę mocno. Zimny wiatr uderzał w nastolatków. Dodatkowo zaczynało błyskać i grzmić. Zbierało się na burzę.
Nieprzemyślanie zebrali pozostałości po statku kosmicznym i bez zbędnych ceregieli czym prędzej ruszyli w stronę domu, w którym obecnie egzystował 1728R .
- Oby tylko mama była zajęta... - Westchnął bardziej sam do siebie, skracając w jedną z uliczek małego miasteczka położonego w jednej z Japońskich prefektur.
- Oikawa Tooru... Jak uważasz... - Zaczął niepewnie Iwaizumi. Niepewność, zawahanie nie było do niego za nic w świecie podobne.
Brązowowłosy zerknął na niego, czekając aż dokończyć swoją wypowiedź.
- Myślisz, że ktoś może za mną tęsknić? Czytałem o tym uczuciu... I skoro jestem stworzony na wzór człowieka też powinienem czuć tęsknotę. Wydaje mi się, że tęsknię za domem... I że tęsknił bym za tobą, Oikawa Tooru... - chłopak zerknął w dół, na swoje mokre, zielone trampki. Przeniósł wzrok na Hajime by po chwili znów beznamiętnie zapatrzeć się przed siebie. Zacisnął usta w cienką linie.***
Na szczęście mama jedenastolatka stwierdziła, że to odpowiednia pora na prysznic.
Chłopcy wślizgnęli się cicho bocznym wejściem do mieszkania. Iwaizumi pobiegł na górę, do pokoju Oikawy ze wszystkimi rzeczami jakie zdołali zebrać.
Gospodarz nalał do czajnika wody. Zrobił dwie herbaty z cytryną i miodem po czym zaniósł je do swojego pokoju, w drodze zabierając z suszarki stojącej przy schodach dwa miękkie, suche ręczniki.
Przed drzwiami wziął głęboki wdech. Zagryzł nerwowo dolną wargę i wypuścił z płuc powietrzę. Szarpnął za klamkę i wszedł do pomieszczenia z szerokim uśmiechem na twarzy. Postawił kubki na biurku, jeden z ręczników podał 1728R.
- Iwa-chan, zaraz pomogę ci się wytrzeć! - Ten przekręcił głowę w bok, nie do końca rozumiejąc zamiary migdałowowłosego.
Będzie tęsknił. Przecież jeżeli kocha się kogoś najbardziej w całym wszechświecie, nie ważne czy po przyjacielsku, bratersku, tęskni się za nim równie mocno.
YOU ARE READING
Be my Alien
FanfictionGdy biegł przez las liście, drobne gałązki, kolczaste krzewy stanowiły ogromną przeszkodę. Nagle rozległ się huk głośniejszy niż uderzenie pioruna. Poharatany, zdyszany dobiegł na miejsce. I co najdziwniejsze - gdyby nie kilka połamanych drzew, dość...