Rozdział 1

60 15 7
                                    

Trzymaliśmy się za ręce. Patrzył mi głęboko w oczy i powtarzał, że jestem piękna. Przeczesał palcami moje włosy. To było bardzo przyjemne uczucie. Czułam je już kiedyś gdy byłam mała. Zawsze siadałam na obracanym krześle przed lustrem, a wtedy moja mama rozczesywała mi delikatnie włosy i zaplatała warkocza. Była tak delikatna jak on w tym momencie. Nachylił ku mnie swoją twarz i...

DRR! DRR! DRRR!
Cholerny budzik! Że to też musiał być sen! Ten brunet mógłby istnieć naprawdę! Ehh... Trzeba się pozbierać. 1 września- "najpiękniejszy" dzień w życiu każdego ucznia. Mój będzie już całkowicie do niczego... Nowa szkoła, zero znajomych, nowi nauczyciele...
Jednym słowem TOTALNA MASAKRA!

Ogarnęłam się i ubrałam na galowo. Nienawidzę tego stroju... Nienawidzę spódnic, a tym bardziej rajstop! Czasu nie starczy mi nawet na zjedzenie śniadania, bo już trzeba wychodzić.

Wolnym krokiem szłam do szkoły. Do tej jakże pięknej uroczystości rozpoczęcia roku szkolnego dokładnie pół godziny. Ciekawe czy nie zgubie się w tym labiryncie wąskich korytarzy, miliona drzwi oraz taranujących cię ludzi z których nie znasz całkowicie nikogo. Rodzice mnie nie rozumieją. Nie wiedzą jak to jest przenosić się w ostatnim roku gimnazjum. Nie wiedzą jak to jest opuszczać grono przyjaciół i wyjeżdżać 300 km od miejsca w którym spędziło się całe dzieciństwo...
Zajmując się swoimi przemyśleniami na temat nowej szkoły i rodziców nawet nie zorientowałam się, gdy zobaczyłam przed sobą ten przytłaczający budynek. Był nie zwykle duży. No tak... Gimnazjum i liceum w jednym. Najlepsza szkoła w mieście. Mi raczej przypomina ruiny jakiegoś średniowiecznego zamku. No ale cóż, moja opinia. Pomijając ten fakt może nie jest aż tak zły. Poza tym... Nie ocenia się książki po okładce.
Weszłam do środka ( wewnątrz wygląda o niebo lepiej niż na zewnątrz) Tak jak się spodziewałam tłumy. Mnóstwo ludzi w biało- granatowych ( ewentualnie biało- czarnych) ubraniach. Dopiero co tutaj weszłam, a już tęsknię za moją starą szkołą. Tu nie będę miała się do kogo odezwać co najmniej przez tydzień.
Szukam kartki z jakąś listą. Zupełnie nie wiem co mam ze sobą zrobić.
W końcu znajduję jakiś papierek przybity do korkowej tablicy i szukam swojego nazwiska. Tak! Jest!
3 b. Sala 124. Drugie piętro. Idę po schodach i gdy jestem na piętrze rozglądam się za wskazanym numerem. Gdy go znajduję naciskami klamkę i wchodzę do pomieszczenia, w którym panuje harmider. Siadam w ostatniej ławce pod oknem. Za pięć minut wszystko powinno się rozpocząć. Wyglądam za szybę. Jest pusto. Wszyscy są już w szkole, ale i tak wpatruje się w pustą przestrzeń. Chcę uniknąć ciekawskich spojrzeń rówieśników. Nagle moją uwagę przyciąga chłopak biegnący w stronę budynku. Jeszcze trochę i będzie spóźniony. Ale zaraz... Coś jest nie tak. Mam wrażenie, że skądś znam jego twarz . Usilnie próbuję przypomnieć sobie kogo mi on przypomina, ale bez efektów...

I że Cię KochamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz