16

201 10 1
                                    

Luke
Wreszcie nadszedł ten czas, kiedy Kuba wraz ze swoim gangiem zniknął. Zszedłem do piwnicy, zauważyłem że Justyna siedzi w koncie i nawet na mnie nie reaguje, odezwałem się

-Justyna to ja, słyszysz mnie- podszedłem bliżej niej i zauważyłem ranę na jej szyi, kiedy chciałem zbliżyć rękę, poruszyła się

-Gdzie ja jestem?- powiedziała zaspana

-Dalej w tym okropnym miejscu, ale zaraz cię uwolnię- powiedziałem i zacząłem rozcinać węzły, dużo czasu mi to zajęło ponieważ sznury były bardzo grube. Kiedy je przeciąłem zobaczyłem sine i brudne od krwi. Dziewczyna z ulgą przeniosła swoje ręce do przodu, a kiedy je zobaczyła skrzywiła się. Kontynuowałem dalsze uwalnianie Justyny z sznurów. Kiedy była już całkiem wolna zapytałem

-Dasz radę wstać?

-Chyba tak- powiedziała bez przekonania, lecz kiedy tylko podniosła się na równe nogi, zaraz upadła- Wiesz ci chyba nie dam rady- wziąłem ją na ręce. Kiedy kierowaliśmy się do drzwi, ktoś stanął w przejściu i odezwał się

-Jakim prawem dotykasz moją własność?- rozpoznałem głos, był to Kuba z pistoletem w dłoni, posadziłem dziewczynę za sobą na ziemi i odpowiedziałem

-Ona nie jest twoją własnością

-Ani twoją, więc jakim prawem uwolniłeś ją i chciałeś wyjść?

-Nie widzisz jak ty ją traktujesz? To jest wrak, a nie człowiek

-Niech cię to nie obchodzi. Ona jest moja, jak nie wytrzyma to trudno. Jak nie ta to następna- popatrzył obojętnie na dziewczynę, która patrzyła na pistolet z przerażeniem- Co boisz się?- zapytał i skierował na nią swój pistolet

-Nie waż jej się ruszyć- zastąpiłem mu drogę

-No masz rację najpierw najlepiej pozbyć się świadków- skierował pistolet na mnie, a ja stałem nie ruszając się, wiedziałem że kiedy ucieknę on zastrzeli Justynę. Nagle usłyszałem huk nie poczułem żadnego bólu, otworzyłem oczy i zobaczyłem leżąca na ziemi Justynę

-O nie

*********
Justyna
Kiedy zobaczyłam, że Kuba celuje do Luka, podniosłam się ostatkami sił i zasłoniłam go swoim ciałem. Jedyne co potem czułam to ogromny ból w brzuchu. Luke się nade mną pochylił i  wziął mnie na ręce

-Zostaw ją- powiedział Kuba ostrzegawczo znowu mierząc w nas pistoletem

-Ona się wykrwawi!- krzyknął Luke i popatrzył na mnie troskliwym wzrokiem

-No dobrze więc wykrwawisz się razem z nią- powiedział i wymierzył w Luka pistoletem

-Nie- powiedziałam cicho, a wtedy Kuba upadł na ziemię, za nim zobaczyliśmy Ale

-Jak chcecie żyć to uciekające. Pogotowie i policja już jadą.- mówiąc to skierowała pistolet na leżącego. Luke ze mną na rękach wyszedł z tego okropnego więzienia. Czułam jak świat staje się jeszcze bardziej czarny

-Tylko nie zamykaj oczu proszę cię- powiedział Luke

-Luke ja już... Nie mogę...  Dziękuję... Za to... Że mnie... Uwolniłeś- powiedziałam cicho

-Nie! Nie próbuj zamykać oczu, dasz radę. Wytrzymałś tyle czasu nie zamykaj oczu- ostatnie jego słowa słyszałam jak przez mgłę. Byłam tak zmęczona, że oczy same mi się zamknęły

************
Luke
Nie tylko nie to

-Justyna otwórz oczy proszę cię- dziewczyna nie reagowała, a ja zacząłem panikować. Biegłem jak najszybciej do karetki, która miała być poza tym przeklentym lasem. Justyna nie dawała znaku życia i stała się blada jak ściana. Coraz bardziej panikowałem, ona nie może umrzeć. Nagle w oddali zobaczyłem światła szybko zebrałem w sobie ostatnie siły i pobiegłem do nich

-Ratujcie ją proszę- zacząłem krzyczeć, zaraz koło mnie pojawił się ratownik. Wziął ode mnie Justynę. Całe moje ręce i bluzka były od krwi, jej krwi

-Co jej się stało?- zapytał, no kurde gościu nie widzisz?

-Została postrzelona w brzuch- powiedziałem szybko, a kiedy zabierał Justynę do karetki zapytałem- Mogę jechać z wami?

-A jesteś kimś z rodziny- szybko jakieś kłamstwo

-Jestem jej chłopakiem- powiedziałem, a on mi uwierzył i mnie wpuścił. Przez całą drogę do szpitala trzymałem dziewczynę za rękę i do niej mówiłem. Była taka bezwładna.

Kiedy dojechaliśmy odepchnęli mnie od niej i zawieźli na blok operacyjny. Operacja trwała dwie godziny, te dwie godziny trwały wieczność. Nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić, kiedy zobaczyłem lekarza wychodzącego z sali od razu do niego podbiegłem

-Co z nią?- zadałem pytanie, które chodzi mi przez głowę odkąd tu jechaliśmy

-Udało nam się ją uratować.- słysząc te słowa kamień spadł mi z serca, jednak on kontynuował- Niestety straciła dużo krwi, ta doba będzie decydująca. Jeżeli przeżyje, ale jej organizm nie da rady sam się zregenerować, będziemy musieli wprowadzić ją w śpiączkę- moje serce w tym momencie się zatrzymało, nie liczyło się dla mnie nic, ani otoczenie, ani to że dalej jestem cały od krwi.

Wyszłem ze szpitala, usiadłem na najbliższych schodach i zadzwoniłem do Asha

-Jak tam ci idzie stary?- zapytał wesoły

-Znalazłem ją, teraz walczy o życie w szpitalu- powiedziałem bez emocji

-Co? Jak to się stało?

-Twój kolega więził ją, a przez to że chciałem ją uratować, zabiłby mnie gdyby nie Justyna.

-Luke, ja nie wiedziałem...

-Przecież wiem. Nie obwiniam cię za nic.- kiedy zobaczyłem na choryzoncie znajomą sylwetkę, powiedziałem- Sorry, ale muszę kończyć- podniosłem się ze schodów i podeszłem do Ali

-Co z nią?- zapytała zdenerwowana dziewczyna

-Może umrzeć, straciła dużo krwi- powiedziałem patrząc w dal

-O nie to moja wina- zaczęła płakać- Przecież mogłam ją przed nim ostrzec... Wiedziałam co planuje- rozpłakała się na dobre. Pomogłem jej wstać i zaprowadziłem do środka. Podałem jej wodę, kiedy trochę się uspokoiła powiedziałem

-To nie twoja wina. Justyna doceni to, że pomogłaś nam- powiedziałem, jak mam nadzieję przekonująco

-Kuba trafił do więzienia- powiedziała, a ja ucieszyłem się, że chociaż to- Nie było z nim zbytniego kłopotu, próbował namówić mnie żebym go wypuściła, ale nie dałam się namówić. Już nie działają na mnie jego gierki. Mam tylko nadzieję, że Justyna mi wybaczy

-Nie martw się. Będzie dobrze, teraz najważniejsze żeby wyzdrowiała- powiedziałem i spojrzałem na białe drzwi, za którymi, była Justyna. Wstałem i otworzyłem je szybko, ujrzałem na łóżku, bladą dziewczynę, która była podpięta do mnóstwa urządzeń, które pikały. Na brzuchu i na nadgarstkach miała bandaże, zakrywające jej rany. Podeszłem do łóżka i usiadłem na najbliższym krześle. Czemu ja tu dalej jestem? Przecież to nie jest moja rodzina, albo przyjaciółka. Nie rozumiem siebie. Schowałem twarz w ręce, siedziałem tak chwilę, a kiedy znowu spojrzałem na Justynę, już wiedziałem dlaczego tu dalej jestem, dlaczego jej nie  zostawiłem. Po prostu zakochałem się w niej. Ona musi wyzdrowieć.

____________________
⭐ i 💬 mile widziane 😁😁

Poznajmy Się|L.H|Zakończona|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz