10 września 1971
Rano ocknęłam się w tej samej piwnicy co wczoraj. Miałam pełno ran. Najwięcej na rękach i twarzy. Kiepsko, bo ciężko ukrywa się takie rany. Nie mam, jak ich zakryć, bo nie mogę na świeże zadrapanie nałożyć makijażu. Zawsze się maluje, żeby nikt nie zauważył blizn. Nie lubię tego, ale wolę to robić, by nikt się nie domyślił. Po chwili myślenia usłyszałam, jak pielęgniarka coś mówi do kogoś. Nagle głosy ucichły. Czekałam 15 minut, zanim pani Pomfrey po mnie przyszła. Opatrzyła mi rany, co bardzo bolało. Miałam całe zabandażowane ręce. Pielęgniarka podała mi szatę, żebym zakryła opatrunki. Później powoli poszłyśmy w stronę zamku. W czasie drogi do wiedziałam się, że jak będę wiedziała kto jest drugim wilkołakiem, to znaczne sama wracać do dormitorium po pełni. Hmm, przyłożę się do szukania tego wilkołaka. Ciekawe z jakiego jest domu? I czy zaprzyjaźnimy się? Mam nadzieję, że tak. Nie chcę być sama ze swoim problemem. Trochę to egoistyczne... Wreszcie doszłyśmy do portretu Grubej Damy.
-Psikusy i dowcipy- podałam hasło. Zaraz po przejściu przez portret, rzucili się na mnie James i Syriusz, Remus siedział na fotelu z rękami przy twarzy, a Peter objadał się żelkami. Zauważyłam, że miodowooki ma bandaż na ręce, który próbował zakryć szatą, ale nie zauważył, że zsunęła mu się ona z dłoni.
-Gdzieś ty była?- krzyknął James. UPS, zaczęli się o mnie martwić. To źle, bo szybciej odkryją mój sekret.
-Eee...- próbowałam wymyślić wymówkę.- U mamy w szpitalu- rzuciłam szybko.
-A ty i Remus nie jesteście rodzeństwem?- zapytał Syriusz.- Oboje wyjechaliście w tym samym czasie i macie taki sam powód.
-Nie!- krzyknęliśmy razem.
-No ok- odpowiedział rozbawiony James.
-Remus- powiedziałam.- Chodź musimy pogadać.
-Dobrze- odparł chłopak.- Gdzie pogadamy?
-Idź za mną- szepnęłam idąc. Wyszliśmy na błonia. Oboje mieliśmy na sobie swetry, więc nie było nam zimno. Na dworze było pięknie. Rosa jeszcze nie wyschła i wyglądała ślicznie na trawie. Zatrzymaliśmy się pod drzewem.
-Lubisz księżyc?- chciałam trochę podstępem od niego wyciągnąć, to czy jest wilkołakiem.
-Tak- odpowiedział krótko.
-Wiesz jaka wczoraj była faza księżyca?
-Pełnia- odparł smutno.
-Lubisz pełnię?- zapytałam.
- Nienawidzę- odpowiedział.
-Dlaczego? - postanowiła zgrywać przygłupa.
- Mogę ci zaufać?- zapytał tylko Remus.
-Tak.
-Jestem potworem- powiedział załamany.
-Likantropia?
Remus tylko pokiwał głową.
-Tak myślałam.
-Jak? Skąd wiedziałaś?
-Bandaże, wczorejsza pełnia, twoja wymówka i to, że są dwa wilkołaki w Hogwarcie.
-Czyli... Ty jesteś tym drugim wilkołakiem?- zapytał niepewnie.
Pokiwałam głową na tak. Remus tylko podszedł i mnie przytulił.
-Nie mówmy chłopakom, ok?- zaproponował.
-No pewnie, że im nie powiemy.
-Wracamy?
Pokiwałam głową, zgadzając się. Ruszyliśmy szybko do zamku, bo za 5 minut zaczynały się lekcje. Na szczęście wzięliśmy ze sobą torby z książkami. Na obronie przed czarną magią przykleliliśmy profesor Adams do krzesła. Nie odkryła, kto to zrobił, ale i tak odjęła Krukonom i Gryfonom po 10 punktów. Po OPCM była jeszcze transmutacja, zielarstwo i w nocy astronomia. Przed kojejną pełnią powiem pielęgniarce, że wiem kto jest wilkołakiem.
CZYTASZ
Czas Huncwotów
Fanfiction11- letnia Laura martwi się, że nie będzie mogła pójść do Hogwartu przez swoją "chorobę". Jednak wszystko zaczyna się układać. Uprzedzam, że to opowiadanie idzie do gruntownej przemiany.