1 września 1971 rok
Obudziłam się dzisiaj bardzo wcześnie. Wkurzona chciałam znowu iść spać, ale zaraz przypomniałam sobie powód pobudki.
Hogwart!!! Szybko wyskoczyłam z łóżka, tylko że zaplątałam się w kołdrę i wywaliłam. Szybko wstałam z podłogi i poszłam się ubrać do lazienki. Założyłam to:
Stwierdziłam, że czapki jednak nie założę. Zeszłam do kuchni. Na śniadanie zjadłam moje ulubione, czekoladowe płatki z mlekiem. Mniam... Była dopiero 7, a pociąg odjeżdżał o 11. Powinnam wyjść z domu koło godziny 10.30, bo nie chcę siedzieć z nikim w przedziale. Nie mogę mieć przyjaciół. Bo tym jak zostałam ugryziona przez Greybacka, rodzice odcięli mnie od rówieśników. Przyzwyczaiłam się do samotności, ale to nie zmienia faktu, że jej nienawidzę. Zdecydowałam, że poczytam książkę. Mugolską książkę. Babcia zabrania mi czytać takie książki. Twierdził, że mugole nie powinni chodzić do Hogwartu i nie darzy ich sympatią (lekko mówiąc). Chce bym trafiła di Slytherinu, ale ja tam nie pasuje. Poczytałam trochę i spojrzałam na zegarem. Już 10, jeśli chcę zdąrzyć zająć pusty przedział, muszę już iść. Pożegnałam się z babcią, oczywiście musiała mi przypomnieć do jakiego domu mam trafić. Posłuchałam jej i podeszłam do kominka. Wzięłam trochę proszku Fiuu i przeniosłam się na peron. Dobrze, że od razu przeniosła się na stację 9 i 3/4. Pociąg już tu stoi. Jest ogromny i pomalowany lśniącym czerwonym lakierem z czarnymi zdobieniami. Po znalezieniu na szczęście pustego przedziału, wyjęłam z plecaka książkę. Jest to moja ulubiona książka. Czytałam ją około 18 razy. Posiedziałam w spokoju jakieś 10 minut. Mój kot Miodek zaczął się niecierpliwić, więc wyjełam go z klatki i posadziłam sobie na kolanach. Po chwili ktoś wszedł do przedziału. Był to dość wysoki i chudy chłopak, na oko w moim wieku. Na twarzy miał małe blizny. Też mam podobne tylko, że ja swoje przykryłam makijażem. Miał mysie włosy, miodowe oczy i szczery uśmiech, ale nie był wesoły. Zapytał, czy może się przysiąść. Cicho przytaknęłam. Chłopak usiadł naprzeciwko mnie.
-Jak się nazywasz?- spytał.- Ja jestem Remus Lupin.
-Laura Starr- ledwo zdążyłam odpowiedzieć, bo do przedziału wpadło 3 chłopaków w naszym wieku. Jednego znałam, był to Syriusz. Drugi miał brązowe, prawie czarne włosy, czekoladowe oczy i okulary. Ostatni to był niski, grubawy blondyn o wodnisto, błękitnych oczach. Zozłożyli się na reszcie siedzień. No to koniec samotności. Niestety... Boję się, ktoś dowie się o likantropii.
-Oo, cześć, Laura- zauważył mnie Syriusz.- To James Potter, a to Peter Pettigrew. Dobra, czyli ten w okularach to James, a ten obok to Peter.
-Jestem Laura, a to Remus- wskazałam na kolegę, który patrzył spokojnie na chłopaków.
-Gramy w pytania?-zaproponował James.
-Ok- zgodnie potwierdzliśmy.
-Dobra, to zaczynam- stwierdził. Wypadło na na mnie.- Masz rodzeństwo?
-Nie- zakręciłam butelką.- Remus. Co sądzisz o wilkołakach?
Była to dobra okazja, by dowiedzieć się, czy jest wilkołakiem. Chciałam też zobaczyć, czy będę mogła im powiedzieć o moim problemie. Kiedyś...
-Eee...- nie wiedział, co powiedzieć.
-Ubierajcie szaty- powiedział prefekt, który wszedł do przedziału.-Zaraz będziemy w Hogwarcie. Wygoniłam chłopaków z przedziału i się przebrałam, później była zamiana. Po chwili byliśmy na stacji w Hogsmeade.
CZYTASZ
Czas Huncwotów
Fanfiction11- letnia Laura martwi się, że nie będzie mogła pójść do Hogwartu przez swoją "chorobę". Jednak wszystko zaczyna się układać. Uprzedzam, że to opowiadanie idzie do gruntownej przemiany.