Rozdział #30

447 26 0
                                    

-Jacob, co ty robisz?- powstrzymałam go ręką i się odchyliłam do tyłu.

-Myślałem, że tego chcesz. Mówiłaś, że nie wiesz czy kogoś masz.

-To nie było jednoznaczne z pocałuj mnie. Każdy z nas ma czasem w związku problemy, a jeżeli jest słabiej to nie biegnie się od razu do swojego byłego w celu pocieszenia, no ja przynajmniej tak nie robię. Jacob to co było to minęło, wiesz? Dla mnie chociażby, ja na prawdę go kocham. 

-Powiedziałaś mu to?

-Nie, nie miałam okazji.

-Co się stało?

-Na prawdę cię to interesuje czy znów będziesz próbował mnie pocałować? 

-Przepraszam za tamto, nie mam doświadczenia w związkach, po tobie nie byłem w żadnym, ale cieszę się, że znalazłaś kogoś, więc możesz mi wszystko śmiało powiedzieć. Może i mi to pozwoli ruszyć dalej.- Uniosłam brew nie wiedząc co uważać.

-No dobra. Powiedzmy, że Ethan miał opinię fuckboya. Kiedy go poznałam w pierwszym tygodniu szkoły, ale z każdą rozmową, czy pocałunkiem, nieplanowanym, np. gdy wpadliśmy do basenu, wiedziałam, że to maska. Wtedy ze mną porozmawiał, on zna mnie już tyle lat, od 2013 roku za mną ganiał, a ja wciąż byłam niedostępna. Po tym jak mi to powiedział wszystko zaczęło się zmieniać. Wymienialiśmy ze sobą uśmiechy, spojrzenia, rozmawialiśmy więcej, złamałam się. Byliśmy od tego czasu razem, normalnie chodził ze mną wszędzie za rękę, wygłupiał się ze mną, byliśmy znani i lubiani w szkole, byłam jedyną dziewczyną, która była z nim dłużej niż tydzień.- Jacob otworzył oczy ze zdziwienia.- Sama nie wiem co w sobie ma, że każda się tak dawała na to. To po prostu urok Ethana.  Byliśmy ze sobą ponad pół roku gdy na jednej imprezie złapałam go na powiedzmy bliskim tańczeniu z dziewczyną, okazuje się, że to jego była, no wiesz przyjaciółeczka. Gadałam w tłumie z jedną dziewczyną i ta była Ethana wszystkim mówi, że to oni są razem. 

-To popieprzone. 

-Na dodatek gdy rano przyszłam do niego to wyszła z jego sypialni, normalnie ubrana ale widać, że spała. Tłumaczył, że spał ze swoim bratem a ona w jego pokoju. 

-Zapytałaś Graysona o to? Czy to prawda?

-Wiesz. Nawet o tym nie myślałam... 

-Val. Pokaż mi proszę wasze zdjęcia, albo zdjęcia jakie ty mu robiłaś, wtedy ci coś powiem. 

Pokazałam mu swój telefon i kilka naszych zdjęć. 

Mój kochany chłopiec

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Mój kochany chłopiec. 

-Val, on cię kocha, co?

-Nie wiem, chyba, tak mówił. Nie wiem co sądzić o tym wszystkim. 

-Widziałem wystarczająco, żeby śmiało stwierdzić, że on cię kocha, na każdym waszym zdjęciu patrzy na ciebie, na zdjęciach, które ty mu robisz patrzy na ciebie. Pewnie gdy odchodziłaś był zdruzgotany.

-I przerażony tym, że wyjeżdżam. 

-Właśnie. Daj mu szansę wszystko wyjaśnić. Zapytaj też jego brata jak było. Bo widzę, że ty też go kochasz. 

-A co jeśli to były tylko piękne kłamstwa i się sparzę? 

-Wtedy możesz wrócić tutaj, do Chicago, z resztą dziewczyno! Jesteś piękna, utalentowana, mądra, żadna laska ci nie podskoczy, nie przejmuj się jego było dziewczyną, która jest taką zdzirą, że próbowała ci go odebrać. Nie daj jej tej satysfakcji, nie możesz wiecznie się poddawać. Urodziłaś się w rodzinie zwycięzców. Pokaż jej, że nie da się zniszczyć waszej miłości. Kup ten cholerny bilet i powiedz mu to jeszcze dzisiaj. Noc jeszcze młoda. Śmiało, ale już! 

-Jacob, nie mogę tak od razu tam wrócić.

-A na co chcesz czekać, na zaproszenie? 

Jacob wszedł w telefonie w jakąś aplikację i wysłał mi mms z kodem.

-Twój bilet już zamówiony. Masz samolot za godzinkę, bramki zamykają za czterdzieści minut. Powinnaś zdążyć.

-Jacob!  Nie zrobiłeś tego.

-Zrobiłem. Pożegnaj się ze wszystkimi i zmykaj. Jeszcze tu przecież wrócisz, to nie drugi koniec świata. Szybko!

Przytuliłam go mocno w podziękowaniu za to co właśnie zrobił. Pobiegłam do Ann, Ryana, Sylvi się pożegnać. Wyjaśniłam im wszystko na szybko. Pokręcili tylko głową z niedowierzaniem, ale ostatecznie stwierdzili, że jeśli to mnie uszczęśliwi to mam lecieć. Zamówiłam taksówkę spod klubu prosto na lotnisko. Nie miałam nawet czasu odebrać swoich rzeczy z domu Ann, niech tam zostaną, to tylko ubrania.  Na lotnisku byłam zaledwie dziesięć minut przed zamknięciem bramek. Bez bagażu, w imprezowym stroju, jedynie z torebką, kluczami, dokumentami i telefonem w ręce. Czyste szaleństwo. Poleciałam, do niego.  Na miejscu byłam po piątej rano. Nie obchodziła mnie ta pora. Musiałam tam być i już. 

Change Me. 1&2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz