Karma w swoim życiu przeżył naprawdę dużo. Śmierć rodziców, pożar. Chwilę bogactwa i chwilę skrajnej biedy. Sypiał z kobietami i mężczyznami. Spędził niezapomniane chwile ze swoją miłością. Z Nagisą. Mógłby wymieniać jeszcze wiele, wiele rzeczy i wspomnień, jednak nic nie równało się z tym co właśnie przeżywał, mimo że teoretycznie i praktycznie nie żył.
Patrząc na swoje ciało, które zaczynało powoli się rozkładać w zdobionej, wyszytej białym materiałem, dębowej trumnie, czuł się trochę dziwnie. Nie wiedział kto go przebrał w garniak i chyba wolał nie wiedzieć kto podjął się tego zadania – bądź co bądź, ta osoba przebierała trupa.
Karma Akabane nigdy nie przeżył własnego pogrzebu. Aż do teraz.
Podszedł do trumny i przyjrzał się sobie. Swojej bladej twarzy i sinym ustom. Mocno fioletowym końcówkom palców u dłoni. Czerwonym włosom, które, mimo że już dawno wyschły, wciąż wydawały mu się mokre od wody, w której się utopił.
— Ale mam grobową minę — zaśmiał się pod nosem.
Uniósł głowę i jego spojrzenie padło na Nagisę. Gdy zobaczył swojego chłopaka, uśmiech powoli spełzł mu z twarzy. Shiota miał wzrok utkwiony w ciele czerwonowłosego, jednak jego spojrzenie nie różniło się niczym od spojrzenia trupa, którego miał przed sobą. Nawet nie płakał. Karma wiedział jednak, że na łzy przyjdzie jeszcze czas. Aż tak bardzo się nie różnili.
Obok Nagisy stała Kayano. Karma znał ją ze słyszenia. Była to koleżanka niebieskowłosego, uczęszczali na jeden kierunek. Tylko dlaczego trzymała go za rękę? Nie sądził, żeby miała złe intencje, ale to był jego chłopak. Jakim więc prawem...? Nagle uświadomił sobie istotę rzeczy. Był, nie był... Karma już nie żył. Nagisa był wolny, a Akabane mógł tylko przyglądać się, jak jego chłopak układa sobie życie na nowo. Życie, które mieli spędzić razem.
Zazgrzytał zębami, patrząc na splecione dłonie niebieskowłosego i Kaede. Kto śmiał odebrać jemu i Nagisie wspólną przyszłość? Kto śmiał podnieść rękę na jego ukochanego? Dlaczego musiał patrzeć na to wszystko?
Westchnął cicho. Miał czas. Miał dużo czasu by się tego dowiedzieć.
Gdy po pogrzebie Nagisa wracał do domu, Karma szedł obok niego. Była piękna pogoda – bezchmurne niebo raziło wręcz idealnym błękitem, a słońce oświetlało okolice, ludzi i dwóch nastolatków, z czego jeden nie posiadał cienia. W końcu Karma już nie istniał. Nie w świecie, gdzie Nagisa przeżył.
Niebieskowłosy szedł przez ulice w zupełnym milczeniu. Ręce włożył do kieszeni marynarki, lekko się zgarbił, wzrok utkwił w asfalcie przed sobą.
— Ej, Nagisa, nie bądź taki ponury — westchnął Karma, zmęczony humorem ukochanego. Z jednej strony całkowicie go rozumiał, z drugiej nie mógł pojąć jak można tęsknić za kimś takim jak on. W przeciwieństwie do Nagisy, Karma nie był sympatyczny. Nie dało się go polubić od pierwszej rozmowy. Nie był tak spokojny i wyrozumiały. Był zanadto szczery i niekiedy wręcz brutalny. Ludzie często kwitowali jego zachowanie słowem ,,nienormalny". Ale Karma nigdy nie uważał się za normalnego. Był jaki był, a zdanie innych się nie liczyło. Tylko słowa niebieskowłosego brał pod uwagę. Mimo tego i tak najczęściej robił wszystko po swojemu. Może po prostu słuchanie innych nie leżało w jego naturze?
Weszli do mieszkania. Nagisa ściągnął buty w przedsionku i w skarpetkach wszedł do salonu. Założył kapcie, które niedbale rzucił, spiesząc się na spotkanie z Kayano. Spojrzał na ścianę, na ich wspólne zdjęcia. Na uśmiechniętą twarz czerwonowłosego, którą od tego dnia będzie mógł zobaczyć tylko na zdjęciach.
— Jak to się stało? — głos chłopaka załamał się w połowie zdania. Przejechał palcami po fotografii Karmy i w jego oczach wezbrały się tak niechciane łzy. — Dlaczego za mną wyszedłeś? Dlaczego ktoś mi cię odebrał?
— Nie wiem, Nagisa — zaśmiał się ponuro czerwonowłosy. — Wierz mi, jak tylko znajdę tego przez którego tak cierpimy, zabiję.
Nagisa osunął się na kolana i zwiesił głowę. Po chwili jego twarz ozdobił potok łez, który chłopak tak bardzo pragnął powstrzymać.
— Nie zostawiaj mnie...
— Nie zostawię.
— Proszę, wróć...
— Jestem tu.
— Błagam...
Karma westchnął i podszedł do niebieskowłosego. Klęknął przed nim i delikatnie go objął, jakby w geście pocieszenia. Był to odruch. Akabane wiedział, że chłopak go nie czuje. Nie wie, że on tu jest. Nie wie, że go nie zostawi.
Nie wie, że to wszystko dla niego.
Chociaż gdy Karma patrzył na zapłakanego Nagisę, zaczynał mieć wątpliwości czy dobrze postąpił.
***
Następne tygodnie minęły dość szybko i dosyć bezowocnie. Dla Karmy było to ciągłe krążenie od ich mieszkania do miejsca, gdzie znaleziono jego ciało. Sprawdzał okolicę, przeczesywał pobliski las i przeszukał chyba całe Tokio - nie znalazł jednak nic, co przybliżyłoby go do rozwiązania zagadki, jaką była tożsamość mordercy. Bo przecież to niemożliwe, żeby Nagisa popełnił samobójstwo. Jednak po prawie miesiącu szukania bez rezultatów, zaczął rozpatrywać taką możliwość. Mimo że była ona absurdalna. Przecież nie przebił sobie sam brzucha!
— Nic nie ma sensu — mruknął czerwonowłosy, kucając przy ławce niebieskowłosego. Tak się składało, że klasa Nagisy pisała właśnie test z angielskiego. Po pięciu minutach śledzenia wzrokiem ręki piszącego sprawdzian chłopaka, Karma westchnął cicho i wstał, postanawiając przejść się po klasie. Nie omieszkał też zrzucić ołówka Kayano z ławki, a następnie gumki do mazania, gdy dziewczyna schyliła się po pierwszy przedmiot. To nie tak, że jej nie lubił. Ona po prostu... Irytowała go.
Albo był zazdrosny, ale tej myśli raczej do siebie nie dopuszczał.
W pewnym momencie popatrzył na test fioletowowłosej dziewczyny. Była dosyć ładna. Włosy, sięgające do ramion niezwykle jej pasowały. Tak samo jak grzywka do brwi. Gdyby nie wolał Nagisy i nie był martwy, może nawet by się przystawiał...
— Yuzuki Fuwa — przeczytał uważnie i uśmiechnął się. — W trzecim pytaniu zapomniałaś o ing, w drugim podpunkcie. W czwartym zadaniu powinno być wouldn't nie didn't. W szóstym masz o cztery słowa za dużo, więc mogą ci go nie zaliczyć... Eh, trzecie zdanie jest nie potrzebne... — podrapał się po policzku z zakłopotaniem. — Ale przecież i tak nic z tym nie zrobię. Cóż, Fuwa-chan, twój test kiepsko ci wypadnie...
Nagle z szokiem zauważył, że dziewczyna zmienia wszystko, co jej wytknął. Nawet to nieszczęsne trzecie zdanie, o którym zapewne sama by nie pomyślała. Następnie uniosła wzrok i spojrzała prosto na niego.
— Jeszcze jakieś uwagi, panie mądraliński? — szepnęła ledwo słyszalnie.
— Widzisz mnie — bardziej stwierdził niż zapytał. Kiwnęła głową, jakby niewzruszona, po czym wróciła do testu, całkowicie olewając czerwonowłosego.
Lekcje minęły mu tego dnia szybciej, niż zazwyczaj. Karma chodził za Nagisą wszędzie, odprowadzany czujnym wzrokiem fioletowowłosej. Chciała to robić dyskretnie, jednak jej to nie wychodziło.
— Yuzuki się na nas gapi — mruknęła nagle Kayano, wyrywając Nagisę z zamyślenia.
— Co?
— Yuzuki Fuwa. Patrzy się na nas już przez kilka lekcji.
— Nie na was, tylko na mnie, ślepoto — zaśmiał się Karma złośliwie.
— Mówisz? — Niebieskowłosy wzruszył ramionami. — Niech się patrzy, jak ma na to ochotę.
Akabane spojrzał na szczupłą nastolatkę. Gdy ich spojrzenia się spotkały, Fuwa przetrzymała na chwilę kontakt wzrokowy, po czym ruszyła w stronę schodów prowadzących na dach.
Dwa razy powtarzać nie musiała.
CZYTASZ
✔ In The Name Of Love || Karmagisa
Fanfiction,,Duchy nie istnieją." W to święcie wierzy Karma, nawet po śmierci swojego chłopaka. Kiedy więc widzi przed sobą zakapturzoną, czarną postać, nie bierze jej za coś więcej niż pijacki majak. ,,Nie da się zmienić przeszłości." Kiedy jednak pojawia si...