Rozdział V

5.8K 49 4
                                    

Po tych słowach zrzucił mnie z siebie. Położył mnie na brzuchu i powoli zaczął zdejmować moją bieliznę. Gdy już skończył dał mi porządnego klapsa. Zawyłam jak jakiś wilczur. Złapał mnie za biodra i podniósł mój tyłek do góry. Czułam jak jego kutas powoli wślizguje się we mnie. Robił to bardzo delikatnie, później zaczął przyspieszać. Gra wstępna trwała niespełna dwie minuty. Po niej zaczął mnie już ostro rżnąć. Chciałam więcej, pragnęłam go, ale on zaczął się powoli wycofywać, by na samym końcu położyć się na łóżku. Byłam nieźle wkurwiona - chciałam więcej.

- Co to miało być?! Jakieś jaja? - zaczęłam się na niego drzeć.

- Po prostu już skończyłem.

- Jak to? To było tylko parę minut!

- No wiesz... trudno mi się do tego przyznać.

- Gadaj! - nie mogłam już wytrzymać tej niepewności.

- No bo byłem prawiczkiem. Ale dzięki tobie już nim nie jestem.

- Ale dlaczego akurat ze mną?!

- Dowiesz się w swoim czasie. - po tych słowach zrzucił się biegiem do ciuchów. Ubrał się i wybiegł z pokoju, zostawiając mnie zupełnie nagą.

Kompletnie nie wiedziałam co się wydarzyło. Zaczęłam się ubierać. Następnie wyszłam z pokoju. Nie miałam już ochoty na nic. Wróciłam do domu taksówką. Położyłam się spać z myślą, że jak kiedykolwiek jakimś cudem spotkam tego faceta, to zabiję go gołymi rękami.

Nazajutrz miałam takiego kaca, że nie mogłam wstać z łóżka. Myślałam, że moja głowa zaraz eksploduje. I jeszcze to spotkanie o dziesiątej. Gdy już miałam wychodzić z domu usłyszałam jakiś dziwny dźwięk, tak jakby stęk. Dochodził z pokoju Gieni. Poszłam zobaczyć co to dokładnie było. Otwierając drzwi, zobaczyłam Gienie z jakimś obcym facetem w łóżku. Oboje byli prawie nadzy, no i spali. Nie chciałam im przeszkadzać, więc jak najszybciej wyszłam z pokoju.

Gdy już opuściłam dom, zadzwoniłam po taksówkę. Pod biurem byłam za dziesięć dziesiąta. Na szczęście dzisiaj ubrałam się wystarczająco tak żeby nie było mi za gorąco. Miałam na sobie przewiewną czarną sukienkę. Poszłam do windy i wcisnęłam piętro na które miałam jechać. Wychodząc z windy zauważyłam, że całe biuro jest inne niż wczoraj. Było bardzo bogato zdobione, jak z epoki baroku. Znajdował się tam wielki kominek, ściany były w kolorze jasnego brązu. Obrazy przedstawiały w większości postacie i sceny waleczne. Żyrandol zajmował chyba z pół sufitu. Na środku "biura" znajdowała się kanapa na jakieś pięć osób. Do tego stolik na kawę i dwa fotele obok. Jeszcze nie zdążyłam się dokładnie rozejrzeć, a już słyszałam jak wymawia moje imię, wychodząc z pokoju, którego wczoraj nie było. Dziwne to wszystko. Odwróciłam się w jego stronę i spojrzałam mu głęboko w oczy. Jego twarz patrzyła na mnie tak jakby miała coś mi do powiedzenia. Był ubrany na luzie, jeansy, rozpięta koszula i jeszcze do tego na boso. Nie jedna dziewczyna dostałaby w tym czasie zawału z podniecenia. Ale na szczęście ja do takich nie należę.

- Dzień dobry, wszystko dobrze? Jest pani bardzo blada.

- Dzień dobry, wszystko jest okej.

- To dobrze, chciałbym powiedzieć że nie mamy za dużo czasu. Może z jakąś godzinę. Czy możemy już zacząć?

Dzisiaj był jakoś bardzo nerwowy i spięty. Dziwiło mnie jego zachowanie. Postanowiłam, że nie będę zwracać na to uwagi.

- Tak, oczywiście. Czy jest Pan w jakimkolwiek związku?

- Nie, ale możliwe, że się to niedługo zmieni - bardzo dziwnie to wypowiedział, spowalniając końcówkę zdania. Do tego ten wzrok patrzący z dokładnością na moje ciało.

- Dobrze, ma Pan jakieś hobby?

- Mam ich bardzo wiele, ale większość z nich nie powinna się nigdzie pojawić.

- Co by się stało gdyby wszystkie Pana firmy zbankrutowały i do tego sam Pan by został bankrutem?

- Nie przechodzi mi nawet to przez myśl, ponieważ moje firmy są po prostu potrzebne ludzkości, a jeżeli miałoby się tak stać, to najprawdopodobniej użył bym swoich odłożonych pieniędzy i próbował bym żyć bardzo oszczędnie.

- No dobrze. Mam w moim notatniku jeszcze trochę pytań. Uważam, że najlepiej będzie jak spotkamy się jutro ostatni raz ale na dłuższy czas.

Spojrzał na zegarek i po chwili odwrócił się do okna. Chyba nad czymś bardzo mocno rozmyślał.

- Okej, panno Kwiatkowska. W takim razie spotkajmy się jutro o 18 w hotelu "Rozgwiazda" przy restauracjach. Wtedy będę miał tyle czasu ile tylko pani potrzebuje.

I znowu to uczucie którego nie potrafię zidentyfikować. Takie przeszywające do szpiku kości z nutką namiętności. Chwilę zwlekałam z odpowiedzią. Zastanawiałam się czy to jest dobry pomysł. W ogóle go nie znałam i nie powinnam się zgadzać na takie propozycje, a jeżeli chodzi mu tylko na tym by mnie zgwałcić? Walić to, muszę się zgodzić. Szef powiedział że jak uda mi się z niego wszystko wyciągnąć, to dostanę dużą podwyżkę i premię w prezencie.

- Panno Kwiatkowska, czy wszytko w porządku? Jest pani jakaś nie obecna.

- Zgadzam się, w takim razie do jutra.

Gdy wchodziłam do windy, on za mną nie poszedł. Pewnie spieszył się na jakieś spotkanie. Szłam już w stronę taksówki, szukając po drodze telefonu. Gdy zauważyłam, że nie mam go w torebce, okazało się też, że nie mam swoich notatek. Od razu wiedziałam gdzie musiałam to zostawić.

Szybko wbiegłam do budynku i już jechałam windą na JEGO piętro. Gdy otworzyły się drzwi, powaliło mnie na kolana. Widok ten był nieziemski.

Sex MaszynaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz