Rozdział I

1.4K 56 93
                                    

*Yasuo*

Rozpaczliwie próbowałem znaleźć sobie jakąś kryjowkę, jednak na próżno,,bo wszędzie potrafili mnie znaleźć.,I znów IM się to udało, tylko że nie uda IM się mnie złapać. Oderwalem się na chwilę od rozmyślań i rozejrzałem po okolicy. Tymczasem zaczęła psuć się pogoda i kropelki deszczu zalały krajobraz. Postanowiłem pójść jeszcze trochę dalej, w nadziei że coś znajdę. Myśląc "coś", czyli jakąś kryjowkę, ale do nich nie mam ostatnio szczęścia. Po jakimś czasie, kiedy deszcz zmoczył mnie do suchej nitki, zacząłem dostrzegać słabe światło lampki. Podszedłem, więc kilka kroków bliżej i moim oczom ukazała się całkiem spora chatka.

Ktoś sobie nieźle mieszka na tym pustkowiu.

Ruszyłem w stronę drzwi.

To moja jedyna nadzieja.

Zapukalem kilka razy i po chwili przeżyłem największy zawał w moim życiu.

– Yasuo!?

– Yi!?

I nagle zdałem sobie sprawę, że obok mnie stoi to chude szczudło, które psuje mi moje jakże wesołe życie.cZszokowało mnie to,cże jest nieuzbrojony i nie nosi tego swojego prześmiesznego wdzianka, do kompletu z mieczobutami, albo hm...butomieczami. Co za różnica. W sumie, to bez tego całego badziewia prezentował się całkiem znosnie, aż nie chciało mi się z niego śmiać. Z chwili rozmyślań wyjął mnie jego miecz i głos.

– Szukamy zaczepki!?– Ton był ostry.

Jak zawsze mały Yi próbuje zgrywac bohatera...

– Niestety nie.– Odparłem spokojnie.

– To po cholerę tu przylazłeś!? Chcesz się znowu ponabijać z moich butów, zdenerwować mnie, czy może wreszcie zdecydowałes sie na samobójczą wyprawę!?

Spojrzał na mnie zza wielkich okularów, tymi swoimi ciotowatymi,zielonymi oczami, spojrzeniem które mówiło prosto i na temat: WYPIERDALAJ Z MOJEJ POSESJI!

– Nie, nie zgadłeś. Życie mi jeszcze miłe. Wiem,że to zabrzmi dziwnie, ale mam do Ciebie prośbę, bo w sumie to zazwyczaj ty chcesz mnie zabić i się nie lubimy... sam jestem w szoku, że Cię tu widzę. Prawdę powiedziawszy, jesteś ostatnią osobą, której się tutaj spodziewałem...

Rysy jego twarzy odrobinę złagodnialy i opuścił broń.

– Gadaj,czego chcesz.

– Ech...–  I nagle dotarło do mnie jak żenujące jest to, że proszę tą ciote o przysługę.– Jest taka sprawa, że aktualnie potrzebuję kryjówki, a Twój dom jest tak blisko i...

I nagle zalał mnie jego chichot, irytujacy jak zawsze.

– I myślisz, że Ci pomogę?– Yi prychnął i poprawił okulary.

– Zawsze może Ci się to kiedyś opłacić...–.Zacząłem wesoło– Mogę Cię na przykład zabrać na dobrą gorzałę. A poza tym nie sądzisz, że pora już zakopać topor wojenny?

Yi spojrzał na mnie krzywo, tak jakby się zastanawiał, trzymając mnie w niepewności. Po dłuższej chwili westchnął i przewrócił oczami.

– Zgoda. Przetrzymam Cię na chwilę.

Po tych słowach poczułem lekką ulgę. Pewnie przekupiłem go tą gorzałką, chociaż wydaje mi się, że zabiorę go na soczek z kartonika, bo pewnie do picia się nie nadaje i będzie leżał pod stołem już po jednym.

Spojrzałem na tę ciotę ,dla której muszę być teraz miły.

– Ale nie myśl sobie, że będziesz tak siedział za nic...

Ja,idiota i blaty ||Yasuo✖Master Yi [ZAKOŃCZONE ✔]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz