V

211 27 44
                                    


Jiyong usłyszał raz, że gdyby był Simem, miałby cechę pracoholika.

Ha, ciekawe, co by ta osoba powiedziała, gdyby się dowiedziała, że chłopak znów kazał managerowi odwołać wszystko, co miał w grafiku. Zgodził się jedynie na udzielenie krótkiego wywiadu, a potem wziął Belle na wycieczkę po Seulu.

Pokazywał jej wszystkie najważniejsze miejsca. Zwiedzali tradycyjne zabytki, centra kultury i rozrywki. Belle była wprost zachwycona. Jiyong cieszył się, że jej się podoba. We własnym mieście czuł się jak prawdziwy turysta. Mieszkał w Seulu, a nie pamiętał, kiedy odwiedzał pałac dynastii Joseon.

Zaliczyli wszystkie atrakcje wodne i akwarium w parku przygód Lotte World, zwiedzili zabytkową wioskę Bukchon Hanok Village i zjedli obiad w restauracji na szczycie Seoul Tower.

Oczywiście nie obyło się bez drobnych zakupów na targowisku Namdaemun Market i małych szaleństw. Jiyong chciał, by Belle spróbowała jak najwięcej koreańskich potraw. Musieli być jednak ostrożni, by nikt nie rozpoznał GD. Byłoby naprawdę nieciekawie, jakby zwrócili na siebie uwagę mediów, ale chłopak nie był idolem od wczoraj. Miał wieloletnie doświadczenie w ukrywaniu się. Czapka, kaptur, maseczka i okulary były jego atrybutami w codziennym życiu. Musiał przecież jakoś funkcjonować, nie mógł tylko siedzieć w domu.

Siedzieli na ławce w Parku Yeouido i jedli lody. Odpoczywali po długim zwiedzaniu, oglądając przepiękne drzewa wiśni. Rozkwitające kwiaty były nieodłącznym elementem kwietnia.

– Skąd wiedziałaś o wypadku Daesunga? – spytał nagle Jiyong. – On to bardzo przeżywał. To był trudny okres. Dla niego i dla nas wszystkich – dodał, wpatrzony w jakiś odległy punkt.

Dziewczyna przez chwilę milczała i brunetowi wpadła do głowy pewna myśl.

– Chyba nie widzisz duchów, co? – spytał przestraszony, odsuwając się.

Belle uśmiechnęła się pod nosem.

– Jestem Aniołem. Wiem wiele rzeczy.

– Dlaczego się przy tym upierasz? Anioły nie istnieją – rzekł Jiyong dobitnie.

– Oppa, mówię prawdę. Nie rozumiem, dlaczego nikt mi nie wierzy – wyznała sfrustrowana.

– Posłuchaj, żyjemy w świecie, w którym ludzie nie myślą o takich rzeczach. To nie film. Tu nie ma czasu na fantastyczne istoty i surrealistyczne wyobrażenia.

– I to właśnie błąd ludzi. Przestali wierzyć...

Belle wyraźnie się zasmuciła.

– Skoro jesteś Aniołem, to gdzie masz skrzydła?!

– Utraciłam je. Już ci mówiłam – przypomniała dziewczyna, wzdychając.

– I teraz jesteś Upadłym Aniołem? – upewniał się Jiyong.

– Tak – przytaknęła, kiwając głową.

– Wyrzucili cię z Nieba? – spytał chłopak, a Belle spuściła głowę.

– Muszę tam wrócić... – szepnęła, wyraźnie tym przejęta.

– Jak?

– Najpierw muszę odzyskać skrzydła.

Jiyong coraz bardziej angażował się w tę rozmowę, choć wciąż nie wierzył.

– A w jaki sposób?

Belle przygryzła dolną wargę, zamachała nogami i spojrzała w niebo.

– Ktoś musi mnie pokochać... – wyznała w końcu.

Chłopak parsknął.

– To może być trudne, jesteś bardzo dziwna – rzucił otwarcie, ale Belle to zignorowała.

– Miłość drugiego człowieka pozwoli mi wrócić. To moja misja na Ziemi – dodała.

Jiyong analizował to sobie w głowie.

Chyba zaczynał wątpić we wszystko, co do tej pory znał.

Belle nie mogła mówić prawdy, co nie znaczyło, że celowo kłamała. Mogła wierzyć w swoje słowa. Jej oderwanie od rzeczywistości musiało mieć jakieś podłoże psychologiczne.

Zauważył, że dziewczyna sprawnie posługiwała się wieloma językami, pisała i czytała. Szybko zdobywała nowe umiejętności. Spędzili razem pięć dni, a z każdym kolejnym, Belle się w jakiś sposób zmieniała. Jakby dojrzewała.

Wciąż pozostała w niej dziecięca radość, ufność i naiwność. Nowe rzeczy i zjawiska trzeba było jej tłumaczyć, ale szybko je przyswajała.

Kim tak naprawdę była? Co takiego stało się w jej życiu? Czy ktoś ją skrzywdził?

Jiyong codziennie zadawał sobie te pytania. Szczerze mówiąc, chciałby Belle uwierzyć. Chciałby, żeby jej słowa były prawdą. Wolałby żyć w świecie z Aniołami, wolałby, żeby ona była jednym z nich, niż żeby... Niż żeby okazało się, że dziewczyna stworzyła swój własny świat jako ucieczkę przed traumami.

Chciał jej pomóc. Ale jak? Czy powinien utwierdzać ją w przeświadczeniu, że jest Aniołem? Czy powinien grać w jej grę, pozwalać jej w to wierzyć? Czy tak było bezpieczniej? Czy tak było lepiej, niż na siłę negować jej słowa?

– Jeźdźmy, chcę ci pokazać jeszcze kilka miejsc za miastem – oznajmił w końcu, wstając z ławki.

Pojechali daleko za Seul, by przy zachodzie słońca móc oglądać piękne widoki – góry i lasy na tle kolorowego nieba.

Ich twarze smagał kwietniowy wiaterek. Wiosna była piękna, bo drzewa i kwiaty budziły się do życia, a Belle się tym szczerze zachwycała. Potrafiła dostrzec piękno w każdych, nawet najmniejszych rzeczach. To pomagało GD. On już o tym zapomniał. Żył z dnia na dzień. Coraz szybciej i szybciej. Praca, kariera, podróże, koncerty, wieczny hałas, pośpiech, artykuły, męcząca sława i popularność. To było trudne. Ale tak właśnie wyglądało jego życie i to od wielu lat.

Przy Belle mógł się w pewien sposób zrelaksować i odpocząć, bo ona nie patrzyła na niego przez pryzmat sukcesu i pieniędzy. Widziała w nim Jiyonga, a nie G-Dragona.

Fallen Angel |BIGBANG|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz