Rozdział 4

80 7 2
                                    

Jak długi może być korytarz? Dobre pytanie, tylko jakoś odpowiedzi brak.

Flora uciskała coraz bardziej skronie, jednak ból nie ustępował, a stawał się coraz większy i bardziej dotkliwy niż dotychczas. Nie odezwała się ani słowem, odkąd ruszyli z przed drzwi, które niesamowicie ulotniły się sprzed jej oczu. Jej wybawca, równym krokiem szedł po białych płytkach, którymi wyłożona była podłoga. Nie wiedziała ani dokąd zmierzają, ani gdzie w tej chwili się znajdują. Usiłowała skupić się na swoich krokach, by zapomnieć o bólu, jednak na nic się do zdawało. Nagle wokół nich światła rozbłysły, aż oślepiły ją na chwilę, by następnie pogrążyć wszystko wokół w ciemności. Usłyszała niedaleko siebie, jak jej towarzysz wymruczał coś pod nosem i znów było jasno. Zamrugała zaskoczona. Zwróciła swój wzrok na Guorina, jednak ten ruszył dalej do przodu. Nie mogła zrozumieć, co się właśnie wokół niej działo. A jej wybawiciel nie kwapił się z wyjaśnieniem. Czuła się zupełnie tak, jakby śniła. Skrycie pragnęła, by faktycznie okazało się, że jest po prostu w objęciach Morfeusza i za chwilę się obudzi we własnym łóżku.

— Co to było? — Flora nie wytrzymała i w końcu zadała nurtujące ją pytanie. Ku jej zaskoczeniu, Guorin przystanął i odwrócił się w jej stronę. Miał poważną minę, jednak w jego jadeitowych oczach czaiły się iskierki rozbawienia.

— A jak myślisz? — odpowiedział pytaniem, zakładając ręce na tors.

— Cóż, jakieś spięcie elektryczne? — Wzruszyła ramionami, przygryzając wargę ze zdenerwowania.

— Owszem, ale zanim rozwiniesz tę myśl i powiesz mi, że gdzieś niedaleko pewnie panuje burza, to musisz wiedzieć jedno — Jego spokojny głos, wprowadził Florę w jeszcze większą nerwowość. Z niepokojem czekała na to, co miał jej do powiedzenia. Przeczuwała jednak, że będzie to coś w stylu jego czary mary, nie było drzwi, a teraz są. — To twoje moce, zaczynają się przebijać przez czar ochronny. Jesteś bardzo potężna, choć próbowaliśmy z twoją matką je stłumić.

— Chwileczkę, poza tymi bredniami o jakiś czarach — zaczęła, przyglądając się mężczyźnie uważniej. — Znałeś moją matkę? Wiedziałam, że skądś cię, kurczę, znam!

Podniósł tylko jedną brew. To była jedyna reakcja na jej wybuch. Nie zaszczyciwszy jej nawet słowem, odwrócił się na pięcie i ruszył w dalszą drogę. Chcąc nie chcąc, z westchnieniem pełnym zniechęcenia, Flora poszła za swoim towarzyszem. W końcu, nie wiedziała po jakim czasie, dotarli do kolejnych drzwi. Te jednak wyróżniały się na tle biały ścian złotą futryną. Guorin odwrócił się w jej stronę. Jego spojrzenie było uważne.

— Mamy mało czasu, jednakże zanim przejdziemy przez te drzwi musisz wiedzieć jedno. Floro, nie jesteś zwykłą śmiertelniczką. Od teraz twój świat się całkowicie zmieni. Nie dlatego, że ja mam taki kaprys, albo twoja babka. Chodzi o coś więcej. Będą cię szukać obie strony — wyjaśniał zawile.

— Nic nie rozumiem. O czym mówisz? Kto będzie mnie szukał? Jakie strony? — dopytywała się, coraz bardziej rozdrażniona.

— Nigdy nie byłem w tym dobry — odparł z westchnieniem. — Po prostu słuchaj uważnie i nie mów za dużo. Dobrze?

— Chcę wyjaśnień! — Tupnęła nogą niczym nastolatka.

— I otrzymasz je, ale nie teraz.

Za jej plecami dobiegły ich liczne kroki zbliżające się szybko. Spojrzała w oczy Guorina i dostrzegła determinację. Chwycił ją za przegub. Otworzył gwałtownie drzwi i pociągnął ją za sobą. Znów wciągnął ich jakiś wir. Flora czuła się tak, jakby nagle znalazła się na wzburzonym morzu. Była łódką targaną przez wiatr. W chwili, gdy poczuła wzbierające mdłości w gardle stanęła na twardym podłożu. Zachwiała się i byłaby upadła gdyby nie przytrzymał ją towarzysz tej dziwnej podróży. Rozejrzała się, gdy już mogła sama ustać. Drzwi nie było. Wokół nich rozpościerał się gęsty las. Nie wiedziała dlaczego, ale czuła jakby rozpoznawała to miejsce, te drzewa, ten zapach.

Polowanie na czarownice - Tom 1 - Po drugiej stronie lustra [Zawieszone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz