Rozdział 11

72 8 2
                                    

Musiał jakoś przekonać Florę, by opuściła swoją przyjaciółkę.

Na jej ustach czaił się delikatny uśmiech, a butem wybijała jakiś bliżej nieokreślony rytm. Pokręcił głową z rozbawieniem. Szybko jednak dotknął dłonią czoła, czując jak jego głowa zaczęła pulsować. Ból błyskawicznie rozchodził się w każdą stronę. Oczy zaczęły go palić żywym ogniem.

Poczuł czyjś dotyk, jednak nie potrafił się ruszyć. Ból sparaliżował całe jego ciało.

— Ayden — zmartwiony głos Flory z trudem do niego docierał.

— Odsuń się! — kolejny, tym razem rozkazujący głos wybuchł w jego głowie niczym potężna bomba. Jej dłoń była jak zimny okład. Ból bardzo powoli ustępował miejsca tępemu dudnieniu. Zamrugał powiekami. Obraz zaczynał się wyostrzać, aż dojrzał przed sobą Maggie z poważnym wyrazem na twarzy.

— Dzięki — wyszeptał zmęczony.

— Ktoś próbował wejść do twojego umysłu.

— Domyśliłem się, po waleniu młotkiem w osłonę — jęknął, masując sobie skronie.

— A może domyśliłeś też, kto chce w tak drastyczny sposób się z tobą skontaktować? — sarknęła Maggie, wstając z kolan.

— Nie. Było to wyjątkowo nieumiejętne. — Ayden sięgnął po swój telefon i wcisnął imię Ezehiela. Nie miał tyle siły, by w inny sposób skontaktować się z nim. Po kilku dzwonkach, nastąpiło w końcu połączenie.

— Wiesz, że nie lubię elektroniki — warknął rozeźlony na powitanie.

— W dupie mam w tej chwili, co lubisz, a co nie, Ezehiel — przerwał mu twardo.              

— Co się stało? - W jednej chwili zmienił ton, w którym teraz pobrzmiewało zmartwienie.

— Musimy się spotkać w bezpiecznym miejscu. Na razie, powiem ci tylko, że będę potrzebował rozmowy z bratem. Jesteś w stanie to załatwić?

— Tak. Dam ci znać, odnośnie terminu i miejsca. Jak Flora?

— Dobrze, na tyle, na ile może być w tej sytuacji.

— Musisz jej nauczyć kontroli. Ja nie mam teraz możliwości, by to zrobić.

— Nie uważasz, że to kiepski pomysł. Ostatnio mnie podpaliła — zauważył.

— Nie mamy innego wyjścia. Nie może być całkowicie bezbronna. Naucz jej podstaw ochrony i obrony — nakazał, nim się rozłączył.

Ayden westchnął ciężko. Jego życie było teraz jeszcze bardziej skomplikowane niż dotychczas myślał, że jest. Podniósł się ze swojego miejsca na kanapie i podszedł do torby, którą zabrał ze sobą. Sprawdził, czy nadal w środku znajduje się księżycowy kamień, który zabrał dawno temu z domu. Zacisnął na niewielkim pudełku palce. Pora ruszać. Ponownie schował go i założył plecak na ramię.

— Musimy iść — powiedział w stronę Flory i Maggie.

— Alex nie jest jeszcze w stanie.

— Nie ma wyjścia. Mogli go śledzić. Kimkolwiek są osobnicy, którzy go tak urządzili, nie sądzę, żeby dali tak po prostu za wygraną. A dopóki nie porozmawiamy z Alexem, nie wiemy, co mu się stało — odparł Ayden tonem nieznoszącym sprzeciwu.

Maggie przypatrywała się mu z intensywnością przez dłuższą chwilę, nim kiwnęła głową podejmując decyzję. Ayden spojrzał na Florę, która w ciszy stała obejmując się w pasie. Wyglądała na zagubioną dziewczynkę. Bolało go serce, gdy widział jej pełne strachu oczy. Pamiętał, jak sam tak się czuł kilka lat temu. Teraz jednak, nie był już niewinnym dzieckiem i musiał zbyt szybko dorosnąć, ale wiedział, że czy tego chce, czy nie, pomoże jej odnaleźć się w tym świecie.

Polowanie na czarownice - Tom 1 - Po drugiej stronie lustra [Zawieszone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz