III

1.8K 196 49
                                    

Sebastian

- Ładna noc, co? - Podszedłem do niego i tak jak on oparłem się o barierkę.

Spojrzał na mnie najpierw nieco zdziwionym wzrokiem, po chwili, gdy omiótł mnie od stóp do głów dał sygnał, że jednak mnie kojarzy.

- Sebastian. Piercer. - Uśmiechnąłem się, dla pewności przedstawiając.

- Ciel. - Również się uśmiechnął. Widać było, że jest zadowolony z sytuacji. Stanie w pojedynkę i wsłuchiwanie się w odgłosy dobrze bawiącego się tłumu na pewno nie było za przyjemne. Jego sylwetka ślęcząca tutaj mignęła mi przed oczami już jakiś czas temu, więc na pewno był tu dłużej, niż kilka minut.

- Ciel. - Powtórzyłem powoli i wyraźnie. - Niebo. Ładnie. - Stwierdziłem, po dłuższej przerwie, zastanawiając się trochę nad jego imieniem. Kojarzyło mi się z delikatnością, więc pasowało do niego idealnie.

Będę musiał uważać przy posuwaniu go, bo jeszcze go połamię.

- Masz zagraniczne korzenie? - Zapytałem, odpychając widmo rżniętego, zaczerwienionego, jęczącego pode mną nastolatka, które już mogłoby niemal wprawić mnie w stan gotowości.

- Od strony matki. - Rozejrzał się dookoła, a następnie utkwił wzrok z drzwiach, z których właśnie wyszedłem. Patrzył chwilę w tamtą stronę, jadąc wzrokiem po zarysach ciał, niknących w oświetlonym tylko przez mętne, różnokolorowe światło pomieszczeniu. Znów na mnie spojrzał, unosząc głowę w górę. - Jesteś tu sam?

Muszę przyznać, że jest naprawdę drobniutki porównując go do ludzi w jego wieku. Nie jestem pewien, czy ma chociaż sto sześćdziesiąt pięć centymetrów. Mimo jego wzrostu mogę stwierdzić, że na pewno jest licealistą.

- Tak. Koleżanka, może kojarzysz tę różową ze studia, wymyśliła, żebym tu przyszedł i spotkał się z nią dopiero na miejscu. Ale, jak widać, chyba mnie wystawiła. - Spojrzałem na ledwie widoczne budynki przed nami, niknące pod płaszczem nocy. - Może to i lepiej. - Dodałem, po czym spojrzałem na niego kącikiem oka. Ta scena wyglądała, doprawdy niemal jak z taniego filmu. Cóż, klasyczne gadki na podryw jeszcze nigdy mnie nie zawiodły, choć używałem ich raczej sporadycznie. - A ty? Przyszedłeś z kimś?

- Z przyjacielem, ale zniknął mi z oczu jakoś po godzinie. - Zaśmiał się. - Teraz jest pewnie w pokoju z jakąś dziewczyną. - Wskazał ruchem głowy na wyjście za nami.

Przez gwar muzyki zaczęło przedzierać się coś innego. Bardziej denerwującego. Pijacki bełkot grupki nastolatków, którzy również postanowili wyjść na balkon. Usiedli pod ścianą i popijali co jakiś czas alkohol z plastikowych kubeczków. Próbowali coś śpiewać, co nie do końca im wychodziło. Nie wiem, ile wypili, w każdym razie widać, że dzieli ich krok od nieprzytomności.

Spojrzałem na Ciela. Patrzył na nich z takim zażenowaniem i wstrętem, że niemal zaczęło mi być go szkoda, że musi na to patrzeć. Jak się okazało, nie miał tak złej miny bez powodu. Jeden z nich właśnie zwymiotował, brudząc sobie przy tym ubrania. Jeżeli dobrze widzę, to nie tylko swoje, a i swoich towarzyszy, którzy nawet nie zwrócili na to uwagi.

- Zakładam, że też wolałbyś być teraz gdzie indziej. - Zwróciłem na siebie jego uwagę. - Może się stąd wyrwiemy?

Patrzył chwilę w moją twarz, jakby oceniając, na jak dużo może sobie pozwolić.

No dalej, czemu miałbyś się nie zgodzić, hm?

- W sumie, czemu nie? - Zapytał, prostując się.

Odłam niebaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz