Sebastian
Jasper nie odezwał się do mnie nawet słowem od tego incydentu w samochodzie. Ani przez telefon, ani na żywo. Najwidoczniej był pewien wygranej zakładu tym razem i trochę się zdenerwował. Cóż, mogę śmiało założyć, że niedługo mu przejdzie. W końcu znam go na wylot. Chociaż gdyby tego nie zrobił, nie narzekałbym. I tak ze znajomości z nim nie wynika nic więcej, prócz mojego chudnącego portfela i poszarpanych nerwów. Prawdę mówiąc trzymam się z nim raczej z przyzwyczajenia, a nie z jakiejś rzeczywistej potrzeby jego osoby przy moim boku. Fakt, przyjaciel od szczeniaka, ale co z tego? Oboje jesteśmy dla siebie tylko ścianą, o którą można się czasami podeprzeć, czy po prostu kimś, z kim można zapić wszystkie bóle i smutki. Oczywiście mi w tej relacji zdarza się być czasami kimś na wzór rodzica, który funduje czasami wymuszone słodkości swojemu dzieciakowi. W tym przypadku są to dość... Grzeszne słodkości. Alkohol, narkotyki, seks za kasę. Chwała Jasperowi, że w ogóle ma chęć oddawać mi połowę tego, co na niego wydaję.
I pomyśleć, że obraził się na mnie o wycofanie z jakiegoś głupiego zakładu. Jak widać tym razem też nie wygra. Nie - tym razem ani ja nie wygram, ani on. Zwycięzcy nie będzie.
Spojrzałem na Ciela, który siedział obok mnie i uważnie śledził akcję na ekranie telewizora.
Choć może i tym razem to ja jestem zwycięzcą?
Przysunąłem go bliżej siebie obejmując ramieniem. Z niemałą uciechą poczułem, że się we mnie wtula. Obniżyłem się lekko na kanapie i sięgnąłem ustami do jego odkrytej, bladej szyi, by delikatnie ją musnąć. Chłopak przymknął oczy i zarumienił się odrobinkę, co, nie ukrywam, dało mi pewną szczególną satysfakcję. Nie słysząc sprzeciwu nie przerywałem pieszczoty, ciągle napastując jego wrażliwą skórę.
- Oglądam... - Mruknął, odpychając mnie ręką, jednak nie wystarczająco pewnie, bym rzeczywiście miał przestać.
- Przecież ci się podoba. - Zaśmiałem się cicho, cmokając go w usta. Spojrzałem na niego z przymrużonymi powiekami i jedną ręką zacząłem gładzić go po szyi niczym kota.
- Mm... - Bardziej uniósł głowę, dając mi tym samym większe pole do popisu.
- Mruczysz, kotku? - Zapytałem niskim głosem do jego ucha.
- Nie rób mi tak, odsunął moją twarz cały zarumieniony. Złapałem i unieruchomiłem jego drobną dłoń.
- Jak? - Zapytałem. - Tak? - Ponownie przysunąłem się do jego ucha i użyłem swojego niskiego, seksownego do bólu głosu. - To, że zasłonisz sobie ucho nie znaczy, że dam ci spokój. - Zaśmiałem się, sadzając go sobie okrakiem na kolanach, gdy ułożył swoją drobną dłoń z boku głowy. Położyłem mu dłonie na biodrach i dałem buziaka w policzek tej obrażonej, słodkiej twarzyczce.
- Jesteś nieznośny. - Powiedział, kładąc mi ręce na barkach.
- Lubisz, gdy taki jestem. - Mruknąłem, wkładając mu rękę pod koszulkę.
- Nieprawda. - Powiedział cicho, gdy zacząłem całować go po szyi, a ręką wędrować po jego nagich plecach.
- Nie? - Zapytałem, całując go namiętnie w usta. Nasze języki zaczęły się o siebie dziko, chaotycznie plątać, a wargi ocierać, sprawiając, że oboje chcieliśmy być przy sobie tylko bliżej, by sprawić sobie wzajemnie jak najwięcej przyjemności, w tańcu namiętności dwóch ciał.
Pchnąłem go na kanapę i od razu nad nim zawisłem, unieruchamiając mu obie ręce nad głową. Od razu sięgnąłem do jego ust, by ponownie złączyć je ze swoimi. Nasze ruchy były coraz szybsze, coraz bardziej łaknące drugich warg. Przeniosłem się niżej, nadal nie puszczając jego rąk i podwinąłem jego koszulkę. Przyssałem się do skóry na jego podbrzuszu i liznąłem ją, by zaraz delikatnie zahaczyć o nią zębami.
CZYTASZ
Odłam nieba
FanfictionSebastian Michaelis jest przystojnym, młodym mężczyzną, który wykorzystuje ludzi dla zakładów starego przyjaciela. Co się stanie, gdy na swojej drodze spotka Ciela? Drobnego, gnębionego przez rówieśników dziewiętnastolatka. Jak potoczy się ich histo...